W przestrzeni publicznej niesłyszący nadal są traktowani jak osoby w wysokim stopniu stwarzający zagrożenie społeczne. Niedoinformowanie ludzi jest zatrważające, a utrwalają je media.
Ich wizytówką jest cisza.
Robię eksperyment. Do uszu wkładam stopery. Czerwone oczko diody sugeruje pracę tranzystora. Wychodzę na ulicę.
Nie mogę zapytać o drogę do parku. Nie słyszę szumu drzew, zgiełku ulicy, świstu przelatującego samolotu. Czuję się, jakbym został zamknięty w wielkim termosie.
Niesłyszący dla słyszącego to obcokrajowiec. Przybysz z innej planety.
Wczuć się w położenie drugiego człowieka, wyobrazić sobie jego świat. Empatia jest rzadką cechą prowadzących kursy prawa jazdy dla głuchoniemych.
Orkiestra
W trakcie jazdy uwielbia puszczać sobie radio. Mówi, że muzykę czuje w karoserii; że wibracje roznoszą się po całej konstrukcji wozu. W pewnym sensie i jest w aucie, i sam też autem się staje. Ręka nie może drgnąć nawet na centymetr. Kierownica spoczywa w nogach, nie w rękach. Nogi są najbliżej ziemi, a ziemia – najbliżej życia.
Łukasz ma 28 lat. Zna obrazy, smaki, dotyk. Nie zna głosu, melodii, dźwięku.
Jest jednym ze 100 tysięcy niesłyszących. Nie słyszy od urodzenia. Pracuje przy taśmie z półproduktami w hurtowni na wrocławskich Bielanach. Obsługuje maszyny na hali, potrafi fakturować. Niegdyś imponował mu Hołowczyc, teraz padło na Kubicę.
W każdą niedzielę chodzi na mszę świętą do kościoła na Piasku, gdzie spotyka znajomych i przyjaciół. Kasia – mój tłumacz i siostra Łukasza – mówi, że jest nadzwyczaj komunikatywny, choć z ruchu ust niezbyt umie czytać.
Prawo jazdy, dzięki któremu jest samodzielny, otrzymał w roku 2000. Zdał za drugim podejściem, a wówczas ośrodkom nie śniło się o prowadzeniu kursów dla niesłyszących. Z instruktorem porozumiewał się dzięki tekturowym kartonikom i esemesom.
Oko jest jak pas bezpieczeństwa. To główny i podstawowy receptor Łukasza. W ciszy widzi wszystko. Jazda to drgania, wibracje nieuchwytne dla słyszącego kierowcy. Łukasz wyławia właśnie to, co słyszącym ucieka. Wie coś, czego się nie widzi. Za kierownicą jest pewny, rozluźniony i czujny. Większość niesłyszących nie chce się afiszować. Irytują ich ci słyszący, którzy się użalają. Żyjący w świecie ciszy często są pogodzeni ze swoją sytuacją. Nie wszyscy marzą, by słyszeć – przecież świetnie sobie radzą. I Łukasz nie uważa się za niepełnosprawnego. Mówi, że nie ma obowiązku nalepiania na szybie swojego samochodu znaku ucha na drodze. Trzyma się tego, co powiedzieli w dolnośląskim oddziale Polskiego Związku Głuchych.
Brak nakazu zobowiązuje Łukasza do wzmożonej czujności. Do bycia jeszcze lepszym kierowcą. Ale tak naprawdę niechęć wobec nalepki wynika z potrzeby czucia się normalnym i wartościowym członkiem społeczeństwa. Bo i po co ma piętrzyć bariery? Przede wszystkim nie chce być tanim łupem. Nie chce, aby na niego trąbiono i wymachiwano rękami, nie chce być powodem irytacji. Nie chce być przyszpilony ich krzykiem.
Nie korzysta z daru medycyny, jakim jest implant ślimakowy. Boi się operacji i nie chce konfrontacji z dźwiękiem. Nie wie, czy wytrzymałby taki wstrząs. Zerwał z dziewczyną, gdy ta zaryzykowała zabieg i zaczęła nieco słyszeć. Teraz Łukasz jest z partnerką taką samą jak on.
Marzy o dobrym merolu czy beemce. Wygodnej, cichej maszynie. Ale na razie nie stać go na takie auto. Z uśmiechem pociera palce prawej dłoni – znak braku pieniędzy. Jednak w jego skodzie wszystko jest w najlepszym porządku. Kiedyś miał malucha, który był jak orkiestra – wibracja na wibracji. Tak wspomina swoje pierwsze auto. Teraz, w nowym samochodzie, pilnuje jak oczka w głowie tych swoich rytuałów drgań. Gdy strzeli linka hamulcowa czy zacharczy radio, Łukasz to wie.
Getto
Konstytucja RP gwarantuje, że każdy obywatel ma prawo do komunikowania się w swoim języku. W praktyce bywa z tym rożnie. Polski system jest ewidentnie upośledzony, a urzędy nie mają woli ani możliwości, aby coś zmienić. Państwo stwarza inwalidów, którzy oddalają się od życia i tworzą getta.
Wchodzę na stronę internetową Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców w Warszawie. Czytam jej statut i nie widzę żadnego śladu oferty dla głuchoniemych – jakby nie istnieli. Mimo rożnych obietnic, w tym rządowych, w bankach, szpitalach, urzędach – w zasadzie gdziekolwiek – głuchy nie ma możliwości porozumienia się. Najwidoczniej brakuje chęci przełamania strachu przed nieznanym. Być może to jest właśnie nieuświadomiona bariera ludzi słyszących.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.