Polubią czy nie polubią? (O towarzyszeniu młodzieży)

Życie duchowe jesień 100/2019 Życie duchowe jesień 100/2019

Młodzi mają własną wizję świata i niekoniecznie szukają rady lub inspiracji w świecie starszych. Co więcej, często kontestują ten świat.

W kontekście towarzyszenia młodym przychodzi mi na myśl pew­na sytuacja w jednej z sądeckich szkół średnich, w której rok temu rozpocząłem pracę w charakterze katechety. Na pierwszej lekcji w drugiej klasie technikum (młodzież w wieku szesnastu lat) za­proponowałem uczniom tematy i wizję naszej pracy na najbliższy rok, po czym zapytałem: „Czy nam się to uda?”. Ktoś odpowiedział: „To zależy”. „Od czego?” – zapytałem. „Od tego, czy księdza polubimy”. Ta śmiała i zdawać by się mogło nonszalancka wypowiedź wywołała gromki śmiech – szczery, naturalny i adekwatny do po­wyższej wymiany zdań. Podziękowałem za ten głos, bo zdałem so­bie sprawę, że właśnie w tej odpowiedzi dotknięte zostało sedno relacji między dorosłym a nastolatkiem.

Otóż, bez spotkania i porozumienia na płaszczyźnie ludzkiej, bez wzajemnej sympatii, bez chemii między dwiema stronami, bez gotowości na dialog, który zaintryguje i daje szansę na otwartość, trudno byłoby mówić o towarzyszeniu młodzieży. Jak inaczej, bez przestrzeni wzajemnej sympatii, sprawić, by pojawiła się u mło­dych gotowość na słuchanie głosu starszego pokolenia? W jaki sposób i czym ich zainteresować? Co do zaoferowania młodym ma starsze pokolenie, które dodatkowo chce im towarzyszyć? Jak stworzyć obopólną więź? Bez wzajemnego polubienia się byłoby to trudne, a może i nierealne.

Spotkanie dwóch światów

Młodzi mają własną wizję świata i niekoniecznie szukają rady lub inspiracji w świecie starszych. Co więcej, często kontestują ten świat. Byłem taki sam, mając naście lat. Duszpasterska preferencja o „towarzyszeniu młodzieży w kreowaniu przyszłości pełnej nadziei” zwraca uwagę przede wszystkim na słowo „towarzyszenie”. Wydaje się ono kluczowe – ustawia kierunek zarówno refleksji, jak i praktycznego podejścia do młodzieży. Towarzyszenie drugiej osobie lub grupie osób dalekie jest od postawy wkładania do głów młodych ludzi wizji i idei starszych, pozostaje ono natomiast bli­skie pełnej troski, nienarzucającej się postawie dostrajania swojej obecności do wrażliwości młodych, do ich sposobu przeżywania świata i patrzenia na życie po to, by bardziej rozumieć ich serca, a ostatecznie móc stopniowo naprowadzać młodych na drogi na­dziei i pokoju.

„Dobry ojciec potrafi czerpać ze starego i nowego skarbca” (por. Mt 13,52). Dwa światy spotykają się, gdy jest wzajemna otwartość, chęć relacji i gotowość do słuchania. By jednak w taki sposób prze­żywać spotkanie, konieczne jest uprzednie doświadczenie zaufa­nia. Towarzyszyć to nic innego jak iść w tym samym kierunku, tą samą drogą, bez konieczności wchodzenia w buty idącej obok osoby, której się towarzyszy w drodze. Przykładem jest postawa Syna Bożego, który przyjmuje nasze ludzkie warunki, zniża się do nas, a jednocześnie podnosi nas ku niebu poprzez swoją naukę i przykład życia. Ma słowo z mocą, które pociąga uczniów. Jest dla nich nie tylko Nauczycielem, lecz także Przyjacielem budującym z nimi serdeczną relację.

Nie oceniać, zrozumieć

Wspólna droga z młodymi, przeżywana w duszpasterstwie mło­dzieżowym, to permanentne doświadczanie przekraczania wła­snych granic oraz uczenia się elastyczności dostosowującej się nierzadko do wrażliwości młodych oraz ich nieprzewidywalności i spontaniczności. Mając własne doświadczenie, wiedzę i przeży­tych kilka dekad, duszpasterz przyjmuje rolę przewodnika, wska­zuje kierunek, wsłuchuje się w sprawy młodych, uczestniczy w ich stopniowym wchodzeniu w świat wartości, niejednokrotnie dy­stansując się wobec kryteriów, które funkcjonują w świecie osób dojrzałych, po to, by przedstawić je w innej formie, dostosowanej do wrażliwości młodych.

Nie chodzi oczywiście o rezygnację z pozycji osoby starszej, lecz o pewien rodzaj trwania w napięciu pomiędzy kontekstem mło­dych i starszych, aby móc dotrzeć, jeśli nie do wszystkich, to przy­najmniej do niektórych nastolatków. Postawa ta przekłada się na konkretną obecność i trwanie przy młodych, gdy mają miejsce pierwsze zakochiwania się, pierwsze poważniejsze kryzysy i zgrzy­ty w relacjach, wątpliwości, brak wiary w swoje możliwości, niskie poczucie wartości. W tym obszarze czerpanie ze swoich doświad­czeń spotyka się ze słuchaniem tego, co mówi nastoletni rozmów­ca, bez oceniania, bez stwarzania zbytniego dystansu, bez mędrkowania; w takim podejściu obecność starszego nie tylko może być pożyteczna dla młodych, ale także daje im realne poczucie bycia wysłuchanym.

Postawa ta wymaga wrażliwości na młodego rozmówcę oraz po­trzebę poświęcenia mu czasu. Młodzi nie potrzebują i nie szukają przede wszystkim rad i gotowych rozwiązań; oni potrzebują i szu­kają (nie wszyscy, co także warto podkreślić) wsparcia u kogoś, kto przeszedł już jakąś drogę i może podzielić się własnymi myślami czy spostrzeżeniami na tak ważne tematy, a co więcej, może wy­słuchać i okazać zrozumienie. Tu znów… bez zaufania, które ro­dzi się w kontekście sympatii i serdeczności, niewiele się zrobi. Mało kto wpuści do świata swoich rozterek kogoś, komu nie ufa. Wspomniałem, że nie wszyscy szukają wsparcia starszych (mo­deratora, przewodnika itp.), nieraz wręcz – a zdarza się to także w duszpasterstwach – przejawiają oni obojętność i niechęć. Nie szkodzi. W takim wypadku rola duszpasterza sprowadza się do emanowania pozytywną aurą i brakiem okazywania obojętności czy niechęci. W ten sposób powoli pomaga się im przezwyciężać własną niechęć, opór czy konformizm.

Młodych cechuje radykalizm, bezkompromisowość, szalone, wręcz rewolucyjne pomysły, energia. W tym sensie wyprzedzają oni starsze pokolenie, które ze swoim doświadczeniem i mądro­ścią życiową niekoniecznie wydaje się atrakcyjne dla młodych duchem. Gdy jednak te dwa światy spotykają się na płaszczyźnie sympatii i serdeczności, wówczas może powstać niezwykła prze­strzeń możliwości i mozaika kreatywności, wizji czy pomysłów. Wspólne rozmowy i dzielenie się tym, co się przeżywa, otwiera horyzonty, które byłyby nieosiągalne, gdyby te dwie wrażliwości – starsza i młodsza – nie jednoczyły swoich intuicji, dzieląc się swoimi inspiracjami.

Budowanie więzi

Kreatywność zawsze łączy się z miłosną przyjaźnią, która z siebie samej wychodzi ku czemuś nowemu. To bodaj nasze pierwotne po­wołanie. Nasze podobieństwo do Stwórcy właśnie w tym się urze­czywistnia, że stwarzamy możliwości, przestrzenie do wymiany myśli, kreujemy atmosferę szacunku, uczymy się języka dobroci, budujemy świat dialogu, w którym chcemy się spotkać i wspólnie razem dołożyć nieco dobra do życia, w którym jesteśmy zanurzeni po uszy. Tworzymy lepszy świat.

Jak to wygląda w praktyce? Mogę powiedzieć, jak to wygląda w duszpasterstwie, w którym jestem moderatorem. Towarzysze­nie młodym ujęte zostało w stałe punkty i schemat, według któ­rego funkcjonujemy jako grupa w określonej dynamice. Dwa razy w tygodniu celebrujemy Eucharystię. Podczas homilii często sku­piam się na relacjach międzyludzkich, przebaczaniu, odpuszcza­niu sobie nawzajem. Punktem wyjścia jest zawsze Ewangelia, która spotyka się z konkretnymi i codziennymi sprawami przeżywanymi przez młodych w duszpasterstwie. Skoro wyrażamy się w relacjach, to ten obszar bywa z jednej strony narażony na zgrzyty, konflik­ty i napięcia, a z drugiej – daje on szansę i możliwości do wzrostu i budowania dobrych, opartych na szacunku więzi z innymi. Te­mat relacji jest kluczową kwestią w towarzyszeniu młodym. To w nich bowiem młody człowiek doświadcza pierwszych pozytyw­nych poruszeń, wiary w siebie i w drugiego człowieka, to tu po­znaje, czym jest przyjaźń, zaufanie, szacunek. Ale nie tylko to, tu także doznaje pierwszych rozterek, rozczarowań, nieporadności. Towarzyszenie młodym to uczestniczenie w ich życiu w wymiarze relacji z innymi.

Poza Mszą świętą, raz w tygodniu przygotowywana jest i prowadzo­na wspólna modlitwa. Staje się ona okazją do uczenia się animowa­nia modlitewnych wieczorów przez młodzież, pomaga przełamy­wać się tym, którzy ją przygotowują, pomaga też nabrać śmiałości w relacji do większej grupy, uczy dzielenia się wiarą i sposobami jej przeżywania. Raz w tygodniu odbywają się także spotkania forma­cyjne z animatorami odpowiedzialnymi za prowadzenie małych grup. Moją rolą jako moderatora jest poświęcanie im uwagi, słu­chanie ich pomysłów, dodawanie odwagi, dzielenie się własnymi intuicjami, zachęcanie do brania odpowiedzialności za decyzje, pomysły i konkretne dzieła.

Podczas spotkań formacyjnych wymieniamy się opiniami, tworzy­my wizje, nieraz spieramy się, szukając kompromisu zadowalają­cego dwie strony, moderatora i młodszych od niego współpracow­ników, mając przy tym na względzie większe dobro. Podczas tych spotkań klaruje się wizja całego duszpasterstwa. Tu omawiamy bieżące sprawy i trudności, jakie pojawiają się w relacjach między młodymi, tu podejmujemy kroki, które służyć mają całości, jaką jest duszpasterstwo. W tym kontekście głos moderatora, pełnią­cego rolę lidera i przewodnika, to głos doradczy, nierzadko łago­dzący konflikty w grupie.

Bez narzucania się

Kolejnym ważnym wymiarem towarzyszenia jest spotkanie twarzą w twarz. Towarzyszenie młodym nabiera szczególnego charakte­ru w rozmowach indywidualnych i spowiedziach. To spotkania wspierające młodych w ich drodze do dojrzalszego przeżywania siebie, swoich relacji z innymi i swojej wiary. Kwestia zaufania oraz gotowość powierzenia siebie i swoich spraw nadają tym spotka­niom wyjątkowy wymiar. Wiele dobra dokonuje się właśnie pod­czas takich rozmów w cztery oczy. To w nich duszpasterz w sposób najpełniejszy może służyć młodym, którzy się przed nim otwierają.

W naszym duszpasterstwie istotnym doświadczeniem bycia ra­zem są także przeżywane dwa razy w roku rekolekcje: czterodnio­we zimą oraz dwutygodniowe latem. Takie wyjazdy dostarczają mnóstwa okazji, by być razem z młodymi, towarzysząc im na wie­lu szczeblach: od spowiedzi i rozmów indywidualnych poczyna­jąc, przez głoszenie kazań czy konferencji, na dzieleniu w grupach i wspólnym spędzaniu wolnego czasu kończąc.

Poza dynamiką formacyjną nasze salki są miejscem codziennej obecności nas wszystkich; przy herbacie, przy muzyce, przy grach towarzyskich, przy rozmowach. Ta nieformalna obecność może być także formą towarzyszenia młodym w tym, co jest ich zwyczajnym sposobem spędzania czasu i dzieleniem go z innymi. To, co ostatecznie może wpływać na młodych i co kształtuje w nich ducha Ewangelii, to po prostu obecność, autentyczna obecność i czas przeżywany razem z nimi. Taką obecność nazwać by moż­na było nienarzucającym się towarzyszeniem, niczym języczek u wagi, który bardziej niż przeważać na jedną lub drugą stronę, swoim byciem naturalnie służy sobą.

Wojciech Kowalski SJ (ur. 1973), duszpasterz młodzieży, katecheta w nowosądeckim technikum, muzykujący miłośnik gór.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...