Młodzi mają własną wizję świata i niekoniecznie szukają rady lub inspiracji w świecie starszych. Co więcej, często kontestują ten świat.
W kontekście towarzyszenia młodym przychodzi mi na myśl pewna sytuacja w jednej z sądeckich szkół średnich, w której rok temu rozpocząłem pracę w charakterze katechety. Na pierwszej lekcji w drugiej klasie technikum (młodzież w wieku szesnastu lat) zaproponowałem uczniom tematy i wizję naszej pracy na najbliższy rok, po czym zapytałem: „Czy nam się to uda?”. Ktoś odpowiedział: „To zależy”. „Od czego?” – zapytałem. „Od tego, czy księdza polubimy”. Ta śmiała i zdawać by się mogło nonszalancka wypowiedź wywołała gromki śmiech – szczery, naturalny i adekwatny do powyższej wymiany zdań. Podziękowałem za ten głos, bo zdałem sobie sprawę, że właśnie w tej odpowiedzi dotknięte zostało sedno relacji między dorosłym a nastolatkiem.
Otóż, bez spotkania i porozumienia na płaszczyźnie ludzkiej, bez wzajemnej sympatii, bez chemii między dwiema stronami, bez gotowości na dialog, który zaintryguje i daje szansę na otwartość, trudno byłoby mówić o towarzyszeniu młodzieży. Jak inaczej, bez przestrzeni wzajemnej sympatii, sprawić, by pojawiła się u młodych gotowość na słuchanie głosu starszego pokolenia? W jaki sposób i czym ich zainteresować? Co do zaoferowania młodym ma starsze pokolenie, które dodatkowo chce im towarzyszyć? Jak stworzyć obopólną więź? Bez wzajemnego polubienia się byłoby to trudne, a może i nierealne.
Spotkanie dwóch światów
Młodzi mają własną wizję świata i niekoniecznie szukają rady lub inspiracji w świecie starszych. Co więcej, często kontestują ten świat. Byłem taki sam, mając naście lat. Duszpasterska preferencja o „towarzyszeniu młodzieży w kreowaniu przyszłości pełnej nadziei” zwraca uwagę przede wszystkim na słowo „towarzyszenie”. Wydaje się ono kluczowe – ustawia kierunek zarówno refleksji, jak i praktycznego podejścia do młodzieży. Towarzyszenie drugiej osobie lub grupie osób dalekie jest od postawy wkładania do głów młodych ludzi wizji i idei starszych, pozostaje ono natomiast bliskie pełnej troski, nienarzucającej się postawie dostrajania swojej obecności do wrażliwości młodych, do ich sposobu przeżywania świata i patrzenia na życie po to, by bardziej rozumieć ich serca, a ostatecznie móc stopniowo naprowadzać młodych na drogi nadziei i pokoju.
„Dobry ojciec potrafi czerpać ze starego i nowego skarbca” (por. Mt 13,52). Dwa światy spotykają się, gdy jest wzajemna otwartość, chęć relacji i gotowość do słuchania. By jednak w taki sposób przeżywać spotkanie, konieczne jest uprzednie doświadczenie zaufania. Towarzyszyć to nic innego jak iść w tym samym kierunku, tą samą drogą, bez konieczności wchodzenia w buty idącej obok osoby, której się towarzyszy w drodze. Przykładem jest postawa Syna Bożego, który przyjmuje nasze ludzkie warunki, zniża się do nas, a jednocześnie podnosi nas ku niebu poprzez swoją naukę i przykład życia. Ma słowo z mocą, które pociąga uczniów. Jest dla nich nie tylko Nauczycielem, lecz także Przyjacielem budującym z nimi serdeczną relację.
Nie oceniać, zrozumieć
Wspólna droga z młodymi, przeżywana w duszpasterstwie młodzieżowym, to permanentne doświadczanie przekraczania własnych granic oraz uczenia się elastyczności dostosowującej się nierzadko do wrażliwości młodych oraz ich nieprzewidywalności i spontaniczności. Mając własne doświadczenie, wiedzę i przeżytych kilka dekad, duszpasterz przyjmuje rolę przewodnika, wskazuje kierunek, wsłuchuje się w sprawy młodych, uczestniczy w ich stopniowym wchodzeniu w świat wartości, niejednokrotnie dystansując się wobec kryteriów, które funkcjonują w świecie osób dojrzałych, po to, by przedstawić je w innej formie, dostosowanej do wrażliwości młodych.
Nie chodzi oczywiście o rezygnację z pozycji osoby starszej, lecz o pewien rodzaj trwania w napięciu pomiędzy kontekstem młodych i starszych, aby móc dotrzeć, jeśli nie do wszystkich, to przynajmniej do niektórych nastolatków. Postawa ta przekłada się na konkretną obecność i trwanie przy młodych, gdy mają miejsce pierwsze zakochiwania się, pierwsze poważniejsze kryzysy i zgrzyty w relacjach, wątpliwości, brak wiary w swoje możliwości, niskie poczucie wartości. W tym obszarze czerpanie ze swoich doświadczeń spotyka się ze słuchaniem tego, co mówi nastoletni rozmówca, bez oceniania, bez stwarzania zbytniego dystansu, bez mędrkowania; w takim podejściu obecność starszego nie tylko może być pożyteczna dla młodych, ale także daje im realne poczucie bycia wysłuchanym.
Postawa ta wymaga wrażliwości na młodego rozmówcę oraz potrzebę poświęcenia mu czasu. Młodzi nie potrzebują i nie szukają przede wszystkim rad i gotowych rozwiązań; oni potrzebują i szukają (nie wszyscy, co także warto podkreślić) wsparcia u kogoś, kto przeszedł już jakąś drogę i może podzielić się własnymi myślami czy spostrzeżeniami na tak ważne tematy, a co więcej, może wysłuchać i okazać zrozumienie. Tu znów… bez zaufania, które rodzi się w kontekście sympatii i serdeczności, niewiele się zrobi. Mało kto wpuści do świata swoich rozterek kogoś, komu nie ufa. Wspomniałem, że nie wszyscy szukają wsparcia starszych (moderatora, przewodnika itp.), nieraz wręcz – a zdarza się to także w duszpasterstwach – przejawiają oni obojętność i niechęć. Nie szkodzi. W takim wypadku rola duszpasterza sprowadza się do emanowania pozytywną aurą i brakiem okazywania obojętności czy niechęci. W ten sposób powoli pomaga się im przezwyciężać własną niechęć, opór czy konformizm.
Młodych cechuje radykalizm, bezkompromisowość, szalone, wręcz rewolucyjne pomysły, energia. W tym sensie wyprzedzają oni starsze pokolenie, które ze swoim doświadczeniem i mądrością życiową niekoniecznie wydaje się atrakcyjne dla młodych duchem. Gdy jednak te dwa światy spotykają się na płaszczyźnie sympatii i serdeczności, wówczas może powstać niezwykła przestrzeń możliwości i mozaika kreatywności, wizji czy pomysłów. Wspólne rozmowy i dzielenie się tym, co się przeżywa, otwiera horyzonty, które byłyby nieosiągalne, gdyby te dwie wrażliwości – starsza i młodsza – nie jednoczyły swoich intuicji, dzieląc się swoimi inspiracjami.
Budowanie więzi
Kreatywność zawsze łączy się z miłosną przyjaźnią, która z siebie samej wychodzi ku czemuś nowemu. To bodaj nasze pierwotne powołanie. Nasze podobieństwo do Stwórcy właśnie w tym się urzeczywistnia, że stwarzamy możliwości, przestrzenie do wymiany myśli, kreujemy atmosferę szacunku, uczymy się języka dobroci, budujemy świat dialogu, w którym chcemy się spotkać i wspólnie razem dołożyć nieco dobra do życia, w którym jesteśmy zanurzeni po uszy. Tworzymy lepszy świat.
Jak to wygląda w praktyce? Mogę powiedzieć, jak to wygląda w duszpasterstwie, w którym jestem moderatorem. Towarzyszenie młodym ujęte zostało w stałe punkty i schemat, według którego funkcjonujemy jako grupa w określonej dynamice. Dwa razy w tygodniu celebrujemy Eucharystię. Podczas homilii często skupiam się na relacjach międzyludzkich, przebaczaniu, odpuszczaniu sobie nawzajem. Punktem wyjścia jest zawsze Ewangelia, która spotyka się z konkretnymi i codziennymi sprawami przeżywanymi przez młodych w duszpasterstwie. Skoro wyrażamy się w relacjach, to ten obszar bywa z jednej strony narażony na zgrzyty, konflikty i napięcia, a z drugiej – daje on szansę i możliwości do wzrostu i budowania dobrych, opartych na szacunku więzi z innymi. Temat relacji jest kluczową kwestią w towarzyszeniu młodym. To w nich bowiem młody człowiek doświadcza pierwszych pozytywnych poruszeń, wiary w siebie i w drugiego człowieka, to tu poznaje, czym jest przyjaźń, zaufanie, szacunek. Ale nie tylko to, tu także doznaje pierwszych rozterek, rozczarowań, nieporadności. Towarzyszenie młodym to uczestniczenie w ich życiu w wymiarze relacji z innymi.
Poza Mszą świętą, raz w tygodniu przygotowywana jest i prowadzona wspólna modlitwa. Staje się ona okazją do uczenia się animowania modlitewnych wieczorów przez młodzież, pomaga przełamywać się tym, którzy ją przygotowują, pomaga też nabrać śmiałości w relacji do większej grupy, uczy dzielenia się wiarą i sposobami jej przeżywania. Raz w tygodniu odbywają się także spotkania formacyjne z animatorami odpowiedzialnymi za prowadzenie małych grup. Moją rolą jako moderatora jest poświęcanie im uwagi, słuchanie ich pomysłów, dodawanie odwagi, dzielenie się własnymi intuicjami, zachęcanie do brania odpowiedzialności za decyzje, pomysły i konkretne dzieła.
Podczas spotkań formacyjnych wymieniamy się opiniami, tworzymy wizje, nieraz spieramy się, szukając kompromisu zadowalającego dwie strony, moderatora i młodszych od niego współpracowników, mając przy tym na względzie większe dobro. Podczas tych spotkań klaruje się wizja całego duszpasterstwa. Tu omawiamy bieżące sprawy i trudności, jakie pojawiają się w relacjach między młodymi, tu podejmujemy kroki, które służyć mają całości, jaką jest duszpasterstwo. W tym kontekście głos moderatora, pełniącego rolę lidera i przewodnika, to głos doradczy, nierzadko łagodzący konflikty w grupie.
Bez narzucania się
Kolejnym ważnym wymiarem towarzyszenia jest spotkanie twarzą w twarz. Towarzyszenie młodym nabiera szczególnego charakteru w rozmowach indywidualnych i spowiedziach. To spotkania wspierające młodych w ich drodze do dojrzalszego przeżywania siebie, swoich relacji z innymi i swojej wiary. Kwestia zaufania oraz gotowość powierzenia siebie i swoich spraw nadają tym spotkaniom wyjątkowy wymiar. Wiele dobra dokonuje się właśnie podczas takich rozmów w cztery oczy. To w nich duszpasterz w sposób najpełniejszy może służyć młodym, którzy się przed nim otwierają.
W naszym duszpasterstwie istotnym doświadczeniem bycia razem są także przeżywane dwa razy w roku rekolekcje: czterodniowe zimą oraz dwutygodniowe latem. Takie wyjazdy dostarczają mnóstwa okazji, by być razem z młodymi, towarzysząc im na wielu szczeblach: od spowiedzi i rozmów indywidualnych poczynając, przez głoszenie kazań czy konferencji, na dzieleniu w grupach i wspólnym spędzaniu wolnego czasu kończąc.
Poza dynamiką formacyjną nasze salki są miejscem codziennej obecności nas wszystkich; przy herbacie, przy muzyce, przy grach towarzyskich, przy rozmowach. Ta nieformalna obecność może być także formą towarzyszenia młodym w tym, co jest ich zwyczajnym sposobem spędzania czasu i dzieleniem go z innymi. To, co ostatecznie może wpływać na młodych i co kształtuje w nich ducha Ewangelii, to po prostu obecność, autentyczna obecność i czas przeżywany razem z nimi. Taką obecność nazwać by można było nienarzucającym się towarzyszeniem, niczym języczek u wagi, który bardziej niż przeważać na jedną lub drugą stronę, swoim byciem naturalnie służy sobą.
Wojciech Kowalski SJ (ur. 1973), duszpasterz młodzieży, katecheta w nowosądeckim technikum, muzykujący miłośnik gór.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.