Dlaczego w archiwach archidiecezji Mechelen śledczy odnaleźli akta sprawy mordercy i gwałciciela dzieci Marca Dutroux? Sugestie, że hierarchowie mają powody, by interesować się jego sprawą, rzucają jeszcze głębszy cień na reputację Kościoła, i tak zszarganą niedawnym wyrokiem na biskupa-pedofila.
Od tego czasu wiele się zmieniło i Kościół również podjął starania, by we własnym zakresie ustalić prawdę. W tym celu w 2002 r. powołano kościelną komisję, która systematycznie zbierała relacje oraz zeznania i w efekcie zdołała zgromadzić poważne dossier na temat molestowania. Nieoczekiwanie jednak komisja zaprzestała działalności. Pod koniec czerwca jej członkowie zbiorowo podali się do dymisji, protestując przeciwko poczynaniom prokuratury, która w czasie rewizji w Mechelen i Leuven przejęła wszystkie pracowicie zebrane przez nią materiały – imponującą liczbę 475 akt.
Nie chodzi jedynie o to, że bez tych dokumentów komisja nie jest w stanie kontynuować swej pracy. To ważne, ale nie najważniejsze. Najistotniejsze jest to, że w jakiejś mierze, bez żadnej winy komisji, doszło do nadużycia zaufania ludzi, z których wielu zdecydowało się zeznawać tylko pod warunkiem stuprocentowej dyskrecji. Chcą pozostać anonimowi. Tymczasem, skoro akta znalazły się w rękach prokuratury, trudno mieć co do tego pewność, zwłaszcza gdy na porządku dziennym są przecieki. „Ludzie boją się, że mogą przeczytać o sobie w gazetach. My zaś staliśmy się komisją bez materiałów” – powiedział jej przewodniczący, psychiatra dziecięcy Peter Adriaenssens.
Jak w „Kodzie Leonarda”
Wspomniana rewizja może się więc okazać punktem zwrotnym, również dlatego, że forma jej przeprowadzenia spotkała się z powszechnym potępieniem. 24 czerwca policja wtargnęła do kurii arcybiskupiej w Mechelen w chwili, gdy trwało tam comiesięczne posiedzenie episkopatu. Dziewięciu biskupów i personel kurii przetrzymywano od godziny 10.30 do 19.30. Wszystkim odebrano telefony komórkowe, by nie mogli porozumieć się z nikim z zewnątrz. Zarekwirowano komputery. Przeszukano także mieszkanie kard. Danneelsa; to wtedy przejęto jego komputer. W tym samym czasie w Leuven dokonano rewizji w siedzibie komisji.
Największe oburzenie wywołało jednak wiercenie dziur w znajdujących się w katedrze św. Rumbolda grobowcach dwóch byłych prymasów Belgii – bo śledczy zakładali, że tam, w sarkofagach mogły zostać ukryte kompromitujące dla Kościoła materiały. „W kilka godzin zszargany został obraz Kościoła, rzecz godna »Kodu Leonarda da Vinci«” – skomentował obecny prymas, abp Andre-Mutien Leonard. Watykański sekretarz stanu kard. Tarcisio Bertone zauważył, że „w taki sposób nie traktowały Kościoła, jego władz i własności, nawet władze komunistyczne”. W związku z przetrzymywaniem biskupów i sprofanowaniem grobów kardynałów Watykan złożył protest na ręce ambasadora Belgii.
Fatalna rewizja nie tylko spowodowała wstrzymanie pracy komisji kościelnej. Zrodziła też pytania i wątpliwości co do przyszłej współpracy Kościoła i państwa. Wielu specjalistów i znawców problematyki kościelnej, a także osób zaangażowanych w szukanie prawdy o przeszłości, m.in. wspomniany Peter Adriaenssens, odebrało bowiem wydarzenia w Mechelen jako wyraz zasadniczej nieufności państwa – przeświadczenia, że Kościół, nawet jeśli słowem i czynem okazuje pełną gotowość do współpracy, to i tak na pewno coś ukrywa.
Brudne metody
Ks. Adam Boniecki
Wszystkie relacje o wydarzeniach w Belgii są zgodne co do jednego: że w chórze głosów oburzenia i protestów nie uczestniczy kard. Godfried Danneels. Właśnie on, który w całej akcji potraktowany został najgorzej, z niezachwianym spokojem powtarza, że dochodzenie w sprawie pedofilii jest całkowicie uprawnione. O metodach – przynajmniej publicznie – się nie wypowiada. Także po dziesięciogodzinnym przesłuchaniu (w charakterze świadka) nie złożył żadnej negatywnej pod adresem władz deklaracji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.