Komu potrzebna wolna Polska?

Niedziela 32/2010 Niedziela 32/2010

Nie da się utrzymać demokratycznego, wolnościowego ustroju, jeżeli boi się on prawdy i gdy istnieją jakieś tematy tabu

 

– Jak komentowano ich wynik?

– Dało się wyczuć ulgę, że to nie Jarosław Kaczyński został polskim prezydentem. Wybór Bronisława Komorowskiego został potraktowany jako „wielki krok Polski naprzód”. Podkreślano nawet, że nasz nowy prezydent jest niewątpliwie Europejczykiem, a więc padły pochwały, których dawno nie słyszałem, a które należą już raczej do zamierzchłej epoki… W sytuacji, jaka wytworzyła się w Europie po Traktacie Lizbońskim, kiedy mamy wyraźny konflikt między Francją a Niemcami, i gdy w całej Europie entuzjazm unijny wyraźnie przygasł – tego rodzaju komplementy brzmią już co najmniej anachronicznie.

– Polacy jednak ciągle po prostu chcą i lubią być w ten sposób dowartościowywani, a nasi sąsiedzi doskonale o tym wiedzą.

– Na to wygląda i to jest zapewne jedna z tajemnic popularności PO w polskim społeczeństwie.

– I chyba jeszcze wspaniały program oraz wybitni politycy, Panie Profesorze?

– Tacy np. jak pan Schetyna, który teraz awansował do rangi drugiej osoby w państwie, mimo że jego udział w aferze hazardowej tak naprawdę nie został dotąd wyjaśniony? A może tacy jak pan premier, który uprawia populizm i demagogię, a przy tym chroni interesy tych wszystkich, którzy w Polsce stanowią nową elitę, tzw. salon. Bardzo znamienny dla panującej obecnie atmosfery jest artykuł Tomasza Lisa w jednym z najnowszych numerów „Wprost”, w którym nawołuje on, aby premier zaczął wreszcie przyjmować elity finansowe kraju i zaczął z nimi rozmawiać… Mam w tym momencie wrażenie cofnięcia się Polski do epoki Kwaśniewskiego.

– A może to jednak zupełnie nowa jakość polityczna, nowy polityczno-kulturowy monolit (z wyłączeniem oczywiście PiS-u i związanych z nim środowisk), w którym nie ma już merytorycznego sporu, a pozostają właściwie tylko różnice formalne?

– Istotnie, te wszystkie określenia i podziały typu „lewica – prawica” nie opisują dziś już zupełnie polskiej rzeczywistości. Bo czy pan Belka, który niedawno z nadania Komorowskiego został prezesem NBP, jest ciągle politykiem lewicowym? A sam nowy prezydent, który jeszcze nawet nie został zaprzysiężony, a już usuwa krzyż – czy rzeczywiście jest politykiem konserwatywnym, za jakiego się go uważa? Tak więc, jeśli mówi się, że PiS jest partią antysystemową, to należałoby zapytać, czym jest ten obecny system, na czym polega? Bo przecież ta tzw. opozycja antysystemowa nie chce wywrócić porządku konstytucyjnego w Polsce, nie dąży do autorytaryzmu, do zawieszenia reguł państwa praworządnego ani – czym się najchętniej straszy – do zawieszenia swobód obywatelskich. Powiedziałbym, że jest wręcz przeciwnie.

– To znaczy?

– To znaczy, że poglądy grupy rządzącej i wszystkich innych popierających ją grup są wtórne do ich wspólnych interesów; wszyscy zapewne potrafią dość zgodnie podzielić się wpływami. Widać, że nawet SLD ma dziś wiele wspólnego z rzekomo konserwatywno-liberalną partią rządzącą… Fundamentalnie odmienny – i naprawdę w tej sytuacji opozycyjny – jest rzeczywiście tylko PiS. Jednak w żadnym razie nie jest to partia antysystemowa ani w jakikolwiek sposób destrukcyjna wobec interesów państwa. Takimi cechami – moim zdaniem – wykazała się ostatnio raczej PO, a zwłaszcza premier…

– Pan Profesor ma zapewne na myśli stosunek do tragedii smoleńskiej…

– Tak, bo to właśnie najdobitniej opisuje całokształt polskiej sytuacji. Właśnie w związku z tą tragedią można postawić zasadnicze pytanie: Dlaczego polski premier, który wobec przeciwników politycznych w kraju potrafi być tak stanowczy, nie zdobywa się na minimum stanowczości w relacjach zewnętrznych?

– No właśnie, dlaczego?

– Trudno znaleźć proste wyjaśnienie, dlaczego polski rząd z taką beztroską deklaruje pojednanie polsko-rosyjskie i nie stawia żadnych wymagań stronie rosyjskiej w sprawie smoleńskiego śledztwa, dlaczego potem godzi się na zabawę w kotka i myszkę… Trudno to po prostu zrozumieć. Co do relacji z Zachodem, to grając na użytek polityki wewnętrznej tak dobrze widzianym u nas wizerunkiem „Europejczyka”, rzeczywiście na swój bezwolny sposób usiłuje się nim być. To znaczy, że stara się pokornie spełniać oczekiwania przywódców europejskich. Dopuszcza traktowanie Polski jako państwa, któremu nie są potrzebne żadne podmiotowe aspiracje... A sposób potraktowania katastrofy smoleńskiej staje się sygnałem i ostrzeżeniem dla wszystkich krajów naszego regionu – jeżeli Polska w tak ważnej dla siebie sprawie nie zachowała się stanowczo wobec Rosji, to czy w jakiejkolwiek innej sprawie zajmie zdecydowane stanowisko, czy sprzeciwi się Rosji, by np. poprzeć sprawy Ukrainy, Litwy, krajów nadbałtyckich…? Moim zdaniem, właśnie skończyliśmy z polską polityką wschodnią, tą z czasów Lecha Kaczyńskiego. Na naszych oczach, niepostrzeżenie, dokonało się całkowite przeorientowanie kraju…

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...