Komu potrzebna wolna Polska?

Niedziela 32/2010 Niedziela 32/2010

Nie da się utrzymać demokratycznego, wolnościowego ustroju, jeżeli boi się on prawdy i gdy istnieją jakieś tematy tabu

 

– …co jednakowoż zostało poparte sukcesem wyborczym.

– Nie tak znowu wielkim, ale rzeczywiście, te wybory pokazały, że po raz pierwszy od 20 lat pokomunistyczny i posolidarnościowy establishment ma wreszcie skuteczną partię, panującą nad umysłami 8 milionów Polaków, którzy zagłosowali na jej kandydata. Można powiedzieć, że wreszcie zrealizowało się w pełni marzenie dawnej Unii Demokratycznej o „wielkim historycznym kompromisie”, którego wyrazem będą teraz zgodnie wspierające się salony: prezydencki, rządowy i partyjne.

– Wybory prezydenckie pokazały też, że PiS ma szansę być silną opozycją.

– 20 czerwca okazało się, że nią po prostu jest. Zaraz po wyborach sformułowano tezę o trzech zwycięzcach, największy sukces – niemal równorzędny z wygraną Bronisława Komorowskiego – przypisując przedstawicielowi SLD Grzegorzowi Napieralskiemu, co wyrażało nadzieję, że lewica wraca do gry. Na Jarosława Kaczyńskiego też, oczywiście, posypały się grzecznościowe pochwały, że PiS pokazał wreszcie swe prawdziwie centrowe oblicze… Chwalono łagodnego Kaczyńskiego, który nie porusza tabu katastrofy smoleńskiej… Oczekiwano, że – jak to już dawno wyraził jeden z publicystów – partia ta tak się przekształci, że gdyby nawet miała objąć władzę, to nie zauważymy prawie żadnej różnicy w stosunku do PO.

– Jaką partią jest dzisiejszy PiS, może istotnie bardziej miękką, wyciszoną i mniej konfliktową niż dawniej?

– Odpowiem nieco przewrotnie: PiS dziś bardziej niż kiedykolwiek różni się od PO! Ciekawym zjawiskiem socjologicznym wydaje się to, że właśnie zwolennicy PO są mniej zdystansowani wobec swojej partii i bardziej fanatyczni, gotowi wierzyć we wszystko i bezkrytycznie ufać partyjnym przywódcom, podczas gdy ci, którzy popierają PiS – mówię tu przede wszystkim o środowiskach opiniotwórczych – często pozostają bardziej krytyczni, toczą wewnętrzne spory. Kiedyś zarzucano Jarosławowi Kaczyńskiemu, że rządzi przez konflikt, że antagonizuje grupy społeczne (np. lekarzy, prawników). Nawet jeśli w jakiejś mierze tak było, to jednak zawsze chodziło o walkę z realną patologią. PO w roku 2007 doszła do władzy pod hasłem skończenia z konfliktami, a tak naprawdę przecież do dziś rządzi właśnie przez konflikty, tyle że przez konflikty kompletnie jałowe; skrzętnie unika prawdziwych sporów, które by zmuszały do prowadzenia realnej polityki, ale i… obniżały poparcie społeczne. A to poparcie Platforma znajduje, ciągle na nowo rozniecając konflikt właśnie z PiS-em. Jest to konflikt czysto symboliczny, demonizujący destrukcyjną rolę PiS-u.

Bo czy destrukcją jest domaganie się wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej?!

– A więc pojednania i zgody narodowej raczej nie będzie?

– Moim zdaniem, w najbliższym czasie obóz rządzący skupi się na zdobyciu całkowitej władzy w mediach – wtedy już rzeczywiście żadne realne konflikty nie będą zaprzątać publicznej uwagi. Powodów do kłótni i publicznej dyskusji będzie zresztą niewiele, bo ten rząd rzeczywiście nie zechce ich wywoływać swymi programowymi reformami typu „odebrać biednym, dać bogatym”. Reform więc raczej nadal nie będzie, chyba że tragiczna sytuacja finansów publicznych je wymusi… Zauważmy, że w polityce wewnętrznej jedynym projektem przeprowadzanym konsekwentnie przez ten rząd były ataki na Prezydenta RP. W ten sposób PO mobilizowała swój nieoczekujący większych intelektualnych wyzwań elektorat…

– A możliwy jest dziś jeszcze jakiś rodzaj niezgody narodowej na taki stan rzeczy?

– Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że impulsem takiej niezgody może być jakaś katastrofa… która potem rzeczywiście się zdarzyła… Ale tylko do pewnego stopnia nim była… Teraz najwyższy czas, by postawić realistyczne pytanie: Czy potrzebna nam wolna Polska, w której my sami, bez podszeptów z zewnątrz, wybieramy swojego prezydenta, pielęgnujemy swoje tradycje, zachowujemy się tak, jak naprawdę chcemy, czy też może… nie potrzebujemy takiej samodzielności?…

– Może już nie mamy tego rodzaju potrzeb i aspiracji?

– Obawiam się, że dziś wielu Polakom jest wszystko jedno, że chcą tylko zachować to, co już mają, i nie widzą potrzeby myślenia o sprawach wykraczających poza ich własne i doraźne interesy. A taki komfort zapewnia im PO, podsuwając gotowe schematy. PiS natomiast notorycznie zmusza do samodzielnego myślenia o Polsce. I, niestety, z tego powodu bywa nielubiany i wyszydzany.

– Co dalej z „tą Polską”, Panie Profesorze?

– No cóż, trzeba robić swoje i jednak jątrzyć… Ja zamierzam jątrzyć. Dla dobra demokracji jako ustroju wolnościowego, w którym ważny jest także głos opozycji. A jak się sami dziś przekonujemy, demokracja w Polsce może być zagrożona przez miękką dyktaturę, cieszącą się przyzwoleniem sporej części naszego społeczeństwa.

 

Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim rozmawiała Wiesława Lewandowska

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...