Percewal, czyli jak wiejski głupek został rycerzem

List 7-8/2010 List 7-8/2010

Wędrowny, samotny rycerz, niosący sprawiedliwość na ostrzu miecza. Święty Jerzy walczący ze smokiem. Postać idealna. Nawet ośmieszony przez Cervantesa w „Don Kichocie", nawet zepchnięty w ludowość przez baśnie i podania czy zbanalizowany przez popkulturę, rycerz broni się dzielnie, będąc dla nas nadal punktem odniesienia w sprawach czci i honoru.

 

synalek mamusi

Okazuje się jednak, że to coś więcej niż dziecięca mrzonka. Matka, dowiadując się o postanowieniu syna, z rozpaczą wyjawia mu tajemnicę rodzinną: rzekomy prostaczek pochodzi w rzeczywistości ze starego rycerskiego rodu; zarówno jego ojciec, jak i starsi bracia stracili życie w walce. Matka postanowiła wychować najmłodszego syna w całkowitej ignorancji, by uchronić go od takiego losu i zachować przy sobie, w pełni go od siebie uzależniając. Dziś nazwalibyśmy taką matkę zaborczą bądź toksyczną - średniowieczni autorzy nie lubią wydawać sądów, ufając inteligencji odbiorcy, nie ma jednak wątpliwości, że postawa matki jest sprzeczna z zasadami rycerskiego etosu. Wychowanie to przyniosło jedyne możliwe efekty: syn jest egoistycznym, bezrefleksyjnym, pozbawionym zdolności empatii arogantem. Śmierć ojca i braci, cierpienie matki, wszystko to spływa po nim jak woda po kaczce:

„(…) jeść mi duchem dajcie, matko!

Nie wiem, o czym mi gadacie,

Ale chęć mam wielką znaleźć

Króla, co rycerzy stwarza".

I rusza, wyekwipowany przez matkę w półchłopski, siermiężny przyodziewek, odebrawszy jeszcze ostatnie (i jednocześnie pierwsze) nauki dwornego zachowania: kiedy spotka damę lub dzieweczkę potrzebującą pomocy, niech natychmiast jej dopomoże, a przyniesie mu to chlubę; niech służy damom, a jeśli którąś pokocha, niech nie uczyni nic, co byłoby dla wybranki niemiłe! Starczy, że uzyska pocałunek - to już bardzo wiele - ale broń Boże nic więcej! Jeśli wybranka zechce dać mu pierścionek, może go przyjąć w dowód miłości. I przede wszystkim, niech koniecznie chodzi do kościoła, by modlić się do Zbawiciela. „Matko, a co to jest kościół?" - pyta prostaczek. Okazuje się, że ignorancja, w której był chowany, nie ograniczała się do spraw tego świata. Matka odpowiada, wykładając mu przy tym w telegraficznym skrócie podstawowe fakty z życia Jezusa, które też najwyraźniej nie były mu dotąd znane.

Łyknąwszy prędko te nauki, synalek rusza w drogę niewiele mądrzejszy - i oczywiście nie trzeba długo czekać na kolejne katastrofy: myli drogocenny namiot z kościołem - bo przecież matka „powiedziała mi, że kościół to najpiękniejsze miejsce z wszystkich", a spotkaną w rzekomym kościele dzieweczkę natychmiast przemocą całuje: „Tego mnie matka nauczyła!". Zdziera jej też pierścień z palca - bo przecież matka powiedziała, że może go zabrać… Chwali jeszcze dziewczynę - to było lepsze niż pocałunki służek w domu matki, bo nie pachniało jej brzydko z ust!

jak głupek rycerzem został

Trafiwszy wreszcie na dwór króla Artura, poczyna sobie podobnie: wjeżdża konno do pałacu, wprost przed oblicze królewskie, zrzucając przy tym królowi kapelusz z głowy. Komiczny jest kontrast między eleganckimi manierami i uprzedzającą grzecznością rycerzy a grubiańskim zachowaniem prostaka. A jednakپc jest w tej scenie jakieś drugie dno. Dwór króla, jakkolwiek światowy, wydaje się miejscem dziwnie nieruchomym, jakby pogrążonym w letargu: król siedzi zatopiony w smętnych myślach, rycerze o czymś sobie gawędzą; dowiadujemy się, że króla spotkało przed chwilą srogie upokorzenie - zły Czerwony Rycerz znieważył jego i królową - i nikt z obecnych nie zareagował. A z drugiej strony młody dzikus, który - choć wydaje się burzyć statyczne i szacowne dekoracje samą swą obecnością - wnosi w ten świat nową dynamikę. Nie słucha oczywiście tego, co król do niego mówi. Uczyń mnie rycerzem, królu! I to natychmiast! Bez zbędnego gadania! A w ogóle chcę być Czerwonym Rycerzem, takim jak ten, co cię obraził. Daj mi, królu, jego zbroję!

Tu już miarka się przebrała. Seneszal Ke, stary arturiański złośliwiec, nie wytrzymuje i ze zgryźliwą ironią mówi: Ależ proszę, przyjacielu, masz rację! Nie czekaj, idź i weź sobie tę zbroję, jest twoja!

Król udziela seneszalowi srogiej reprymendy - jakże można być tak nieuprzejmym, tak podpuszczać biednego naiwniaczka, który teraz pójdzie przecie na pewną śmierćc Ale w chwili, gdy młodzieniec zbiera się do wyjścia, wydarza się coś dziwnego. Młoda dziewczyna śmieje się do niego i odzywa w te słowa:

„Młodzieńcze, jeśli żyć ci dane,

To serce moje tak mi mówi,

Że w świecie całym nikt nie znajdzie (…)

Lepszego niźli ty rycerza.

Tak myślę, wierzę, jestem pewna".

Najlepszy rycerz? Ten chłopek-roztropek niespełna rozumu? Wolne żarty. No i kto to mówi? Jakiś sędziwy mędrzec? Święty pustelnik? Dziewczyna! Ale ta dziewczyna od ponad dziesięciu lat się nie roześmiała, aż do tej chwili. A do tego jest jeszcze dworski wariat (to jeszcze nie czas błaznów, ówcześni wariaci na dworach byli autentyczni), który zwykł był powtarzać przepowiednię:

„Ta dziewka się nie roześmieje,

Po dzień, w którym zobaczy tego,

Który rycerską chwałą swoją

Przewyższy wszystkich bez wyjątku".

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| BAJKA, BAŚŃ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...