Love Yu

Znak 7-8/2010 Znak 7-8/2010

I pomyśleć, że jeszcze dzień wcześniej wydawało mi się, że titoistów już w Serbii nie znajdę. O tym, że nazajutrz przypada okrągła rocznica śmierci Tity, zdążyłem wtedy powiedzieć trzem osobom; wszystkie kiwały głowami, ale za każdym razem odnosiłem wrażenie, że tylko z grzeczności. Moi wczorajsi rozmówcy najwyraźniej ode mnie dowiadywali się o tej dacie.

 

Jako pierwszy hołd – w dodatku wierszowany – składa nad grobem starszy pan z długą, siwą brodą. Potem jest Jovanka Broz, od początku lat pięćdziesiątych żona Tity. Na marmurowej płycie kładzie wieniec z białych i czerwonych kwiatów – jedyny, którego podczas całej uroczystości organizatorzy nie przesuną na bok. Pozostałe muszą robić miejsce dla kolejnych wiązanek: od stowarzyszenia inwalidów ze Splitu; od trzech mężczyzn: dziadka, ojca i syna, którzy salutują przed grobem z zaciśniętymi pięściami; od Zjednoczenia Stowarzyszeń „Josip Broz Tito” w Chorwacji z okolicznościową wstęgą od członków oddziału w Rijece; od młodzieżówki Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji; od młodych przedstawicieli czeskiej partii komunistycznej; od anonimowego mężczyzny z malowaną na drewnie ikoną Tity i flagą socjalistycznej Jugosławii naszytą na lewej nogawce spodni. W ciągu kilku godzin przy grobowcu z białego marmuru zjawiło się w sumie pięć tysięcy Jugosłowian

W Domu Kwiatów powietrze robi się parne jak w tropicarium, wracam więc do Miodraga Miloševicia. Chcę zobaczyć, co o najnowszej historii mówi jego, ozdobiona medalami, naszywkami i wizerunkami marszałka, pierś.      Brązowe naramienniki są z przodu spięte z resztą munduru przy pomocy dwudziestu czterech srebrnych przypinek, które wyglądają jak muszelki wystające z jurajskiej skały. To odznaki Sztafety Młodości – wielkiego biegu przez całą Jugosławię, który kończył się zawsze 25 maja, w oficjalny dzień urodzin Tity (Dzień Młodości) na stadionie Jugosłowiańskiej Armii Ludowej w Belgradzie odebraniem przez przywódcę życzeń od jego młodych uczestników. Ale na sercu Miodrag nosi godło Serbii: białego, dwugłowego orła w koronie z czterema stylizowanymi literami „S” w cyrylicy, symbolem Serbów w ojczyźnie i krajach ościennych. To tak jakby Polak nosił na klapie jednej marynarki Bieruta i Sikorskiego albo orła bez korony i znaczek „Solidarności”.

Tito był Chorwatem, ale jeden z mitów jugonostalgii mówi o tym, że rządząc państwem, nie faworyzował żadnego narodu – a Serbów, naród najliczniejszy, wręcz osłabił w federalnych strukturach państwa, gdyż przyznał autonomię dwom regionom tego kraju: Kosowu i Wojwodinie. Odtąd ich reprezentanci mogli głosować, jak chcieli. Skąd marszałek Tito i litery „S” w cyrylicy, symbole „Wielkiej Serbii”, na jednym i tym samym mundurze?          Najwyraźniej wszystko to jest u Miodraga spadkiem po całym życiu. Tak jak wędkarskie siatki, które rozstawia się na Dunaju, jego przyozdobiona sprzecznymi symbolami pierś zebrała, zwłaszcza przez ostatnie kilkanaście lat, wszystko, co przez nią przepływało. Serbom, Chorwatom czy Bośniakom wmawiano przez ten czas do głowy najróżniejsze rzeczy. Mieli się kochać, potem nienawidzić, a później znów sobie zaufać. Gdzie był Miodrag Milošević, gdy z Domu Kwiatów wyprowadzono straż honorową, a narody Jugosławii rozpoczęły wojny o swoją wielkość? Musiał przecież – choćby po to, aby nie stracić pięknych, młodzieńczych wspomnień o znajomych z akcji „ORA” – afiliować się przy nowej utopii. Chciałbym odnaleźć wszystkie dziewczyny z rożnych republik, z którymi tańczył na imprezie kończącej tamte wakacje ‘75, zapytać:

– A kiedy urwał się wam kontakt?

To jest właśnie nieznośne w byłej Jugosławii: zastanawianie się, co człowiek, z którym właśnie się rozmawia, robił piętnaście-dwadzieścia lat temu – czy czasem nie służył wtedy w wojsku?

Czwartego maja 1990 roku w Jugosławii po ostatni raz włączono syreny kwadrans po piętnastej – dokładnie wtedy, kiedy umarł Tito. Potem, na kilka lat, jego mauzoleum zamknięto na cztery spusty. Pamięć o komunistycznym polityku, który bardziej od demokratycznej opozycji obawiał się nacjonalistów, a podziały etniczne chciał zlikwidować przy pomocy swojego strategicznego konceptu „braterstwa i jedności” oraz podwójnej, etniczno-jugosłowiańskiej tożsamości, stała się niewygodna dla nacjonalistów, którzy właśnie przejmowali władzę w Belgradzie.

2.

Nie wszyscy Jugosłowianie spędzali to ciepłe popołudnie w Dedinje.

Dwóch z nich spotkało się w stojącym przy reprezentacyjnej ulicy Nemanjina w centrum Belgradu biurowcu z lat siedemdziesiątych. W czasach świetności mogły się w nim mieścić siedziby państwowych przedsiębiorstw eksportowych. Dwadzieścia lat temu przed wejściem zawieszono tablicę z sierpem i młotem. Z ciemnego i zimnego korytarza, który zagracają stare meble biurowe, wchodzi się teraz do biur Nowej Komunistycznej Partii Jugosławii. Znalazłem ich w sekretariacie. Siedzieli w niskich i szerokich fotelach z tapicerką wypaloną papierosami, w typowym, jednym z setek tysięcy zaciemnionych, niedomytych i zatęchłych gabinetów komunistycznego świata, który tu udało im się zachować jak w skansenie. Drewnopodobna lakierowana meblościanka mieściła podniszczone papierowe teczki ze starymi numerami „Nowego Komunisty”, oficjalnego organu partii. Drewnopodobna lakierowana ława między fotelami była niska, długa i niewygodna. Palili tytoń i popijali, na zmianę, kawę i rakiję.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...