Love Yu

Znak 7-8/2010 Znak 7-8/2010

I pomyśleć, że jeszcze dzień wcześniej wydawało mi się, że titoistów już w Serbii nie znajdę. O tym, że nazajutrz przypada okrągła rocznica śmierci Tity, zdążyłem wtedy powiedzieć trzem osobom; wszystkie kiwały głowami, ale za każdym razem odnosiłem wrażenie, że tylko z grzeczności. Moi wczorajsi rozmówcy najwyraźniej ode mnie dowiadywali się o tej dacie.

 

Za każdym razem, gdy wypowiadał słowa „»nasz« rząd”, wykrzywiał twarz w wielkim grymasie, podnosił obie dłonie i kreślił nimi w powietrzu dwa wielkie cudzysłowy. Mówił, mówił, mówił – a sam mało słuchał. Jego zastępca zdążył w tym czasie wprowadzić do sali szefa czeskiej młodzieżówki. Patrzyłem uważnie na tego ostatniego: wszedł do połowy pomieszczenia, rozejrzał się po nim, potem, wyraźnie pod wrażeniem tego, co zastał, podszedł do prezydialnego stołu i go dotknął. Następnie znów się cofnął i ogarnął wzrokiem całość – już bez skupienia, już z zadowoleniem. Tak w sklepach meblowych zachowują się ludzie, którzy w końcu odnajdują upragnione meble, widzą, jak możne je rozstawić i całość chcą zabrać ze sobą do domu.

– Tak, przydałoby się nam w Pradze takie pomieszczenie.

Tymczasem w rozmowie z Aleksandrem powiało chłodem, bo nierozsądnie spytałem o Titę.

Krótkie wyjaśnienie: przed nowymi komunistami Jugosławii droga do realizacji politycznych celów jest o wiele dłuższa niż u innych, pierwszych lepszych, jugonostalgików. Partia Kitanovicia i Banjanaca dąży bowiem do powrotu do sytuacji sprzed 1948 roku, kiedy ich kraj, czyniąc wyłom w bloku socjalistycznym, w dużym stopniu uniezależnił się od Związku Radzieckiego. Decyzję Tity o obraniu przez Jugosławię „trzeciej drogi” i pozostawaniu odtąd w rozkroku między Wschodem a Zachodem ocenia się w NKPJ wyjątkowo źle. Tito był zły, bo nie chciał Moskwy – ja zaś rozmawiałem ze stalinistą z krwi i kości, który nie miał nawet trzydziestki.

– Z zasady nigdy nie odwiedzamy grobu Tity – po chwili milczenia, które zaczynało już być trochę uciążliwe, odpowiedział mój rozmówca. – Jesteśmy bowiem partią maksistowsko-leninowską.

Odparłem, że w Dedinje widziałem jednego z członków partii, tego samego, który przed chwilą częstował mnie kawą. Nawet tu, w siedzibie partii, nosił jeszcze na podkoszulku kolorową naklejkę z Domu Kwiatów.

– Niemożliwe.

– Ale ja widziałem!

– Nie

– Przyszło tam też sporo młodych ludzi…

– To z przyzwyczajenia po rodzicach.

Zdążyłem jeszcze usłyszeć

– Śmierć Stalina była początkiem końca komunizmu. Dlatego należy wrócić do źródeł.

Pomyślałem: to jednak niesamowite, przecież w czasie, który upłynął od śmierci Stalina, Aleksander Banjanac mógłby urodzić się i dożyć swojego obecnego wieku dwa i pół raza.

Wizyta w Komitecie Centralnym NKPJ dobiegła końca.

– A poza tym wszystkim, gdyby nie Stalin, nie mielibyście w Warszawie Pałacu Kultury – dodał jeszcze z uśmiechem, odprowadzając mnie do drzwi, Aleksander. Poinstruował też gościa z Czech, aby uścisnął mi dłoń:

– Pożegnajcie się z towarzyszem z Polski.

W żadnym z krajów byłej Jugosławii nie natrafiłem na ślad choćby jednego sondażu wyborczego, który odnotowywałby istnienie partii Branko Kitanovicia, pod jakąkolwiek z używanych przez nią tam nazw. Może właśnie dlatego od ponad czterech lat Komitet Centralny NKPJ publikuje odezwy nawołujące sympatyków partii do bojkotu wyborów powszechnych. Ostatnia, z datą 25 kwietnia 2010, całą winę za niezebranie odpowiedniej liczby podpisów pod apelem o zmianę serbskiej ustawy o partiach politycznych zrzuca na działaczy w terenie.

Przez pierwsze dwadzieścia lat po śmierci Tity Dom Kwiatów odwiedziło prawie 16 milionów ludzi. Dziś ten i sąsiednie budynki, które tworzyły rezydencję marszałka, są własnością Muzeum Historii Jugosławii. Muzeum istnieje oficjalnie od 1996 roku jako sukcesor dwóch poprzednich placówek, które mieściły się w tym samym miejscu: Centrum Pamięci Tity oraz Muzeum Rewolucji Narodów Jugosławii i Mniejszości Etnicznych. Zdecydowana większość mieszkańców Belgradu – jak również Lublany, Zagrzebia, Banja Luki, Sarajewa, Podgoricy, Skopje, Nowego Sadu i Prisztiny – wolałaby nie zmieniać już więcej jego nazwy.

A Miodraga „Rule” Miloševicia, junaka z Umčari, będzie można następnym razem spotkać przy ulicy Botićeva już w środę, 4 maja 2011 roku, około dziewiątej rano.

MARCIN ŻYŁA, członek redakcji „Znaku”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...