Bardzo często samotności będzie towarzyszył lęk, smutek, przygnębienie, rozpacz. Może w desperacji pomyśli: „Po co mi żyć? Nikt mnie nie kocha, nikt na mnie nie czeka, nikomu nie jestem potrzebny...”
Z pewnością każdy z nas doświadczył lub doświadcza uczucia samotności. Niezależnie od tego, czy żyje w wielopiętrowym domu w wielkim mieście, gdzie nawet po zmroku ulice są pełne ludzi, ruchu i gwaru, czy tez jest mieszkańcem niewielkiej miejskiej osady, bez względu na to, czy jest człowiekiem otoczonym przez rodzinę, znajomych i przyjaciół, czy też mieszka zupełnie sam, to prędzej czy później poczuje się samotny.
Bardzo często tej samotności będzie towarzyszył lęk, smutek, przygnębienie, rozpacz. Może w desperacji pomyśli: „Po co mi żyć? Nikt mnie nie kocha, nikt na mnie nie czeka, nikomu nie jestem potrzebny...” A to wcale nie jest tak. Jest Ktoś, komu zawsze na nas zależy, komu zawsze jesteśmy potrzebni, kto na nas zawsze czeka i kocha nas najbardziej, bo jest samą Miłością.
Taką pewność daje nam nasza wiara w Boga, wiara w Bożego Syna Jezusa Chrystusa, który dla nas się narodził, umarł na krzyżu i zmartwychwstał. On, Bóg-Człowiek, ustanowił dla nas Eucharystię. Dzięki temu towarzyszy nam każdego dnia - zawsze gotowy, jak pokarm, wejść w nasze ciało i duszę. Czeka pokornie i cierpliwie, aby karmić nas własnym Ciałem i Krwią i umacniać nas w Duchu Świętym. Gdy w Komunii św. przyjmujemy Ciało i Krew Chrystusa, przekazuje On nam także swojego Ducha.
Oto lekarstwo na nasza na naszą samotność, rozpacz, bezradność, na poczucie opuszczenia i odrzucenia. Oto ten, w którym stawać się jednym Ciałem i jedną duszą, a przez to zaprzeczać naszej samotności, lękowi, rozpaczy.
Nie oznacza to jednak wcale, że świat wokół nas nagle cudownie przemieni się w sielankę bez agresji, chorób, cierpienia i zła. To wszystko będzie nadal, ale my będziemy silniejsi o wiarę, nadzieję i miłość, która płynie z Chrystusowego Ducha. „Bez Jezusa nasze życie byłoby bezsensowne i niezrozumiałe” - to słowa bł. Matki Teresy z Kalkuty. Mimo drobnej postaci przygniecionej ciężarem krzyża, była zawsze pełna niewyczerpanej energii wewnętrznej, energii płynącej z miłości Chrystusa. Myślę, że właśnie dzięki temu z mocą i odwagą, na którą nie zdobyłoby się wielu zdrowych, silnych ludzi, służyła Chrystusowi ukrytemu w najuboższych z ubogich.
Co roku przeżywamy misterium Męki i Śmierci Pana Jezusa. Potem przychodzi radość Zmartwychwstania. Często zatrzymujemy się wpatrzeni w świetlisty wizerunek Przemienionego Pana - pełen tryumfu i doskonałości. I takiego Chrystusa - Zmartwychwstałego - szukamy potem w naszym świecie. Patrzymy wokół oczami uczniów z Emaus, a Jezus stoi pośród nas jako żebrak, ubogi, chory, opuszczony... Czeka, aż Go rozpoznamy i pozwolimy Mu wejść w naszą samotność.
Ty, Boże, jesteś dobry i wierny... i nas nie opuszczasz. Nie lękam się przeto dnia dzisiejszego. Pobłogosław wszystko - także moje myśli i moje czyny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.