Manipulacja – kto kim i w jakim celu?

Niedziela 42/2010 Niedziela 42/2010

Codziennie jesteśmy karmieni papką informacyjną, nawet nie zdając sobie sprawy, że zwodzeni jesteśmy na przysłowiowe manowce, wystawiani na celowniki propagandystów wirujących między dobrem a złem, prawdą a przekłamaniem, obiektywizmem a stronniczością... Mówiąc wprost – jesteśmy manipulowani!

 

Henryk  Tomczyk: – Już po raz czwarty, 23 października br., w gmachu Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi spotkają się dziennikarze, analitycy rynku prasowego, duszpasterze środowisk medialnych, naukowcy, by dyskutować o manipulacji. IV Ogólnopolska Konferencja odbywa się w ramach cyklu „Dziennikarz – między prawdą a kłamstwem”. Kto kim manipuluje?

Red. Zygmunt Chabowski: – Odpowiedź na to pytanie ma właśnie dać nasze sympozjum. To jedyne w swoim rodzaju ogólnopolskie forum ludzi mediów zatroskanych o kondycję swojego środowiska i jakość swoich miejsc pracy. Powyższy problem nie jest tylko problemem dziennikarzy, wydawców, specjalistów od reklamy i public relations, ale również odbiorców twórczości medialnej – czytelników prasy, druków ulotnych, afiszy, słuchaczy radia i telewidzów, użytkowników Internetu – czyli nas wszystkich. Codziennie jesteśmy karmieni papką informacyjną, nawet nie zdając sobie sprawy, że zwodzeni jesteśmy na przysłowiowe manowce, wystawiani na celowniki propagandystów wirujących między dobrem a złem, prawdą a przekłamaniem, obiektywizmem a stronniczością... Mówiąc wprost – jesteśmy manipulowani!

– Czy również ludzie pióra, mikrofonu i kamery...?

– Tak, ponieważ ich twórczość poddawana jest tzw. korekcie poprawności. I nie chodzi tylko o standardy językowe. Zmieniany jest, i to niepostrzeżenie, cały aparat pojęciowy autorów. Podczas czytania przez redakcyjnych zwierzchników zamiast partyzantów widzimy rebeliantów, władza jest zastępowana huntą, rządowy tupolew – prezydenckim samolotem, bł. ks. Jerzy Popiełuszko to tylko ofiara prowokacji kilku funkcjonariuszy SB, a nie całego systemu komunistycznej władzy. Skutki tego obserwujemy w zmianach w świadomości naszego społeczeństwa.

– Jednak i sami dziennikarze próbują sterować społeczną świadomością, kierując ją na „jedynie słuszne tory”...

– Od długiego już czasu obserwuję niepokojące zjawisko. Dziennikarze, jakby nie dostrzegając swojej powinności bycia strażnikami i propagatorami prawdy, stają się tubami sił i graczy politycznych, gospodarczych, proroków liberalizmu moralnego, swobodnie żonglują danymi, zadają pytania, w których sugeruje się już odpowiedź, są nachalni poniżej granicy dobrych obyczajów. Kultura słowa staje się pojęciem nieistniejącym, wyczuwalna i widoczna jest żądza sensacji, brakuje zainteresowania realiami życia codziennego, propagowana jest wolność zachowań i obyczajów, wchodzi się z butami w sferę prywatności innych. Dziennikarze uwierzyli w swoje rzekome posłannictwo. To oni mają monopol na prawdę i chcą swoją ocenę przekazać narodowi, „wyedukować” go i wyprostować „błędne” poglądy. Listę grzechów dziennikarskich można by wydłużać w nieskończoność.

– Rynek żąda jednak sensacji. Redakcje i dziennikarze tylko odpowiadają na popyt odbiorców. Ekonomii nie można lekceważyć...

– Oczywiście, że nie. Produkt pracy dziennikarskiej musi się sprzedać. Nie można lekceważyć gustów i upodobań społecznych. Ale...! Nie ulega żadnej wątpliwości, że mamy do czynienia z efektem swoistego kompromisu między środowiskiem dziennikarskim a dysponentami. Można zwalić winę na rynek, na oczekiwania czytelników, telewidzów, radiosłuchaczy, tłumaczyć się ich preferencjami i koniecznością ich zaspokajania. Dziennikarze poddają się presji salonów politycznych. To, naturalnie, umowny termin. Chodzi o pewien wzorzec dziennikarskich zachowań. Normą jest prośba o komentarz do wypowiedzi bp. Tadeusza Pieronka, a nie do wypowiedzi abp. Józefa Michalika; słusznie jest pytać ekspertów z Fundacji Batorego, a nie ekonomistów wypowiadających się na falach Radia Maryja. W modzie jest deprecjonowanie i krytyka klasycznie pojmowanego nacjonalizmu, kościelnego integryzmu, tradycjonalizmu, prawa do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. W zamian media propagują państwo bezwyznaniowe, w pełni tolerancyjne wobec zachowań odstających od norm moralnych i społecznie akceptowanych. Moherowe berety są be, a tzw. intelektualiści katoliccy piszący w „Gazecie Wyborczej” – cacy. Prawda, jak pięknie to brzmi? Swoistym nieszczęściem jest też deprecjacja zawodu. Redakcje „kupują” ludzi wprost z ulicy. Nie ma mistrzów prowadzących adeptów tego rzemiosła. Efekty widać i słychać. Dziennikarza można wynająć. To kwestia ceny. Nie ma etosu naszego zawodu, a normy wyznacza redaktor naczelny, wydawca i rynek. Polecenie zwierzchnika typu: „dołóż temu” czy „załatw tamtego” jest na porządku dziennym. Redaktor podporządkowuje się, bo ceni swój finansowy status i świadomość władzy nad duszami, która jest, na szczęście, tylko ułudna.

– Nie protestujemy jednak przeciwko temu. Nikt przecież nie zmusza do czytania artykułów, słuchania i oglądania programów, w których jest brak obiektywizmu i mijanie się z prawdą. Nie powinno się, a przecież czynimy to, angażujemy intelekt i serce, przy okazji deformując je!

– Wbrew pozorom, bardzo łatwo jest uformować czytelnika czy telewidza na swoją modłę, podpowiadać mu tak długo, jak rzekomo należy żyć, oceniać rzeczywistość i innych ludzi, aż uwierzy w sugerowaną receptę. Manipulowanie świadomością indywidualną i społeczną jest bardzo groźne. Całe grupy społeczne mogą zatracić swoją tożsamość, myśleć tak, jak chce dysponent danego tytułu prasowego czy właściciel stacji. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że niepostrzeżenie stają się zakładnikami danego medium, postępują zgodnie z zaleceniami. Manipulowanie świadomością jest faktem, a co gorsza – jest to proces nierejestrowany przez nasze mózgi.

– Czy zmanipulowana prawda jest w stanie się obronić?

– Prawdomówność jest podstawowym zadaniem dziennikarza. Zarzucanie człowiekowi kłamstwa wywołuje obrazę jego godności. Udowodnienie kłamstwa mężowi stanu w wielu okolicznościach oznacza koniec jego kariery. Kłamstwo udowodnione dziennikarzowi jest podważeniem wszelkich informacji przekazywanych przez niego. Dlatego sprawą niezwykle ważną jest nigdy nie mówić i nie pisać nieprawdy. Przekaz informacji musi opierać się na zaufaniu. Możliwe ono jest tylko w prawdzie. Należy zwrócić szczególną uwagę na to, aby informacja nie była przekazywana poprzez wymiar „własnego, prywatnego poglądu na świat”. Taki przekaz mija się z prawdą, bo nie jest obiektywny, na miarę możliwości obiektywizmu człowieka. Mowa musi budować i podtrzymywać społeczność. Więzi między ludźmi istnieją tylko dzięki prawdzie. Jeżeli nie ma prawdy, nie ma więzi. Szczególna odpowiedzialność ciąży tutaj na zawodzie dziennikarza, który może budować lub rujnować społeczność. Słowa prawdy budują. Nieprawda niszczy.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...