Sięganie do płytkich kieszeni

Niedziela 44/2010 Niedziela 44/2010

Ukrywanie problemów kraju jest polityką krótkowzroczną, podyktowaną wyłącznie logiką kalendarza wyborczego. Można ten sposób postępowania zrozumieć, ale narzuca się pytanie o cenę, jaką będzie musiało zapłacić całe społeczeństwo

 

– Gdzie powinno się szukać pieniędzy, dlaczego zaniechano korzystania z innych, może mniej bolesnych możliwości?

– Jest kilka pól, na których najwyraźniej zaniechano działań. Jednym z nich jest nowoczesna, kompleksowa informatyzacja służb skarbowych, która pozwala na zwiększenie ściągalności podatków od wszystkich podatników, zarówno firm, jak i osób fizycznych, przydatna zwłaszcza tam, gdzie powstają tzw. łańcuszki wyłudzania podatku VAT. Programy informatyczne, które posiadają służby skarbowe innych krajów OECD, a których w Polsce nie ma, wychwytują tego typu zjawiska. W Polsce kontrola skarbowa jest, jak zawsze, „po uważaniu”…

– Dlaczego do tej pory nie doszło do informatyzacji służb skarbowych?

– Moim zdaniem, jest to po prostu filozofia zaniechania państwa. W 2007 r., podczas rządów Jarosława Kaczyńskiego, formalnym rozporządzeniem Rady Ministrów przyjęto plan informatyzacji państwa, określający konieczne działania w tej dziedzinie. Nowy rząd nie rozpoczął konkretnych działań, aby plan ten wdrożyć. Trudno dziś powiedzieć, czy Ministerstwo Finansów z jakichś powodów nie chce tego robić, czy po prostu nie umie…

– Może uznano, że korzyści z tego udogodnienia będą niewielkie?

– Korzyści dla budżetu państwa byłyby bardzo znaczące. Z doświadczenia krajów, które przeprowadziły tego typu rozwiązanie, wynika, że daje ono 2-3 proc. wpływów podatkowych więcej. W polskich realiach byłoby to 6-8 mld zł rocznie, a prawdopodobnie nawet więcej. To zaniechanie, moim zdaniem, najwyraźniej świadczy o tym, że – inaczej niż w krajach zachodnich – panuje u nas filozofia niemocy państwa i jego rozkładania, wynikająca ze wspomnianej już szkolnej, uproszczonej doktryny liberalnej, przyswojonej z podręcznika do nauki liberalizmu przez weekend.

– A wpływy z prywatyzacji – nie są w stanie zaradzić złu?

– Minister skarbu nie jest w stanie sprywatyzować tych gałęzi, które powinny być z sukcesem sprywatyzowane. Rok temu poniósł spektakularną klęskę w sprawie stoczni i zgodził się de facto na ich zaoranie … A jednocześnie podejmuje kroki prywatyzacyjne w dziedzinie elektroenergetyki, czyli sektora, który w większości krajów europejskich jest własnością publiczną. W Niemczech, Irlandii, Danii, Szwecji, Francji tego rodzaju firmy są własnością Skarbu Państwa. Ich sprzedaż w Polsce jest motywowana jedynie chęcią pozyskania pieniędzy, żeby pokryć skutki własnych błędów. To może być groźnie dla funkcjonowania systemu energetycznego i dla poziomu cen za prąd.

– Jakie, Pana zdaniem, działania mogłyby i powinny być podjęte, aby zahamować narastające zadłużenie?

– Powinny to być kroki zarówno po stronie wydatków, jak i przychodów. Należy zmniejszyć liczbę powiatów o jedną piątą, przyjmować jednego urzędnika w zamian dwóch odchodzących na emeryturę, dać możliwość wyboru między OFE a ZUS-em.

Wspomniałem o informatyzacji skarbówki…

– Wydaje się, że rząd dość dzielnie odpiera zarzuty w sprawie długu publicznego, a jego obrońcy tłumaczą, że „Gierek to beztroski utracjusz, a Tusk to myślący inwestor”. Co Pan na to?

– Zapytam raczej, w co zainwestował Donald Tusk? Można powiedzieć, że najwięcej zainwestował w „Orliki”… To bardzo chwalebne, bo być może za ich sprawą nastąpią pozytywne zmiany w najmniejszych wspólnotach, w młodym pokoleniu… Ale to inwestycja niełatająca w żaden sposób dziury budżetowej… Kilkaset „Orlików” to jedyne, co się Donaldowi Tuskowi naprawdę udało. I w dodatku można by powiedzieć, że to tylko odzwierciedlenie fascynacji sportowych szefa rządu.

– Naprawdę nie widzi Pan w dokonaniach tego rządu żadnych działań zmierzających do realnego poprawienia stanu finansów państwa?

– Uważam, że wprowadzenie emerytur pomostowych zamiast wcześniejszych emerytur jest pozytywnym krokiem.

– Czy podziela Pan opinię, że jak tak dalej pójdzie, to Polska upodobni się do Węgier i stanie się petentem międzynarodowych instytucji finansowych?

– Węgry w latach 2003-2009 zostały przez koalicję liberalno-lewicową doprowadzone na skraj zapaści finansowej. Jednocześnie dokonano całkowitej wyprzedaży prawie wszystkich firm państwowych, sprzedano wszystkie aktywa energetyczne, lotnisko w Budapeszcie oraz inne najważniejsze firmy i mimo to nie udało się naprawić finansów kraju. Teraz kraj ten musi się zmagać z międzynarodowymi instytucjami finansowymi, rząd Órbana sprząta po lewicy… Mam nadzieję, że u nas jednak do tego nie dojdzie, ale jak na razie jest to tylko nadzieja.

– Nadzieja, że za rok wybory wygra partia opozycyjna i wszystko cudownie naprawi?

– Polityk, który obiecywał cud, jest dziś premierem! Potrzeba pracy i konsekwencji, ale może Pani mi podpowie, czy Polacy są gotowi postawić na polityka, który skromnie zadeklaruje: „Obiecuję cztery lata pracy”?

– Obawiam się, że chyba wolą piękniejsze słowa…

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...