Dawanie klapsów to nie jest przemoc. Jeśli rodzic wymierzy klapsa dziecku, które robi coś złego, to nie znaczy, że się nad nim znęca. Czasami trzeba zastosować takie środki, aby zdyscyplinować dzieci i skłonić je do przestrzegania pewnych zasad.
Jakie negatywne skutki dla szwedzkiego społeczeństwa niesie to wynaturzone prawo?
Szwecja utrzymuje „prawo antyklapsowe” od 1979 r. Jego zadaniem – formalnie – było zabezpieczenie dzieci przed przemocą, a także przed groźbą utraty życia. Do czasu jego uchwalenia, według statystyk, notowano średnio siedem przypadków zabicia dziecka przez rodziców w skali roku, co stanowiło ułamek procenta ludności tego kraju. Tymczasem od czasu wprowadzenia tego prawa drastycznie wzrosła liczba zgonów wśród dzieci odebranych biologicznym rodzicom. Przede wszystkim były one spowodowane samobójstwami dzieci, które nie chciały wychowywać się w rodzinach zastępczych. Znam przypadek 16-letniego chłopca odebranego rodzicom i przekazanego do rodziny zastępczej. Nie chciał w niej jednak zostać i uciekł. Powiedział wtedy swojej przyjaciółce, że jeśli będzie zmuszany do zamieszkania w rodzinie zastępczej, popełni samobójstwo. Tak też zrobił zaledwie miesiąc po tym, jak został złapany przez policję i przekazany rodzinie zastępczej…
Dzieci zapewne wykorzystują absurdalne przepisy przeciw własnym rodzicom?
Lata funkcjonowania takich regulacji rzeczywiście zepsuły wiele dzieci. Obecnie w Szwecji dzieci mogą bezkarnie napluć na rodziców, bić ich i znieważać bez żadnych konsekwencji. Rodzice nic nie mogą zrobić, bo zostaną natychmiast oskarżeni o stosowanie przemocy. Znam też przypadek, że ojciec został skazany za znęcanie się nad synem, ponieważ zmusił go do pójścia do łazienki, gdy ten nie słuchał kilkakrotnych próśb, by wykąpał się i zmienił brudne ubranie. Dopiero po 2 latach został uniewinniony decyzją sądu apelacyjnego.
Przeprowadzano już jakieś szersze badania na temat skutków funkcjonowania „prawa antyklapsowego”?
Statystyki dowodzą, że dzieci, które odebrano w taki sposób rodzicom i oddano je do rodzin zastępczych, mają problemy emocjonalne. Z danych wynika też, że większość przestępców przebywających w więzieniach wychowywała się właśnie w rodzinach zastępczych. Po programie telewizyjnym dokumentującym, jak te dzieci były traktowane w rodzinach zastępczych, rząd zdecydował się powołać komisję do zbadania sprawy. W tym roku zaprezentowano raport z jej prac. Wskazywał on, że z powodu odebrania siłą dzieci biologicznym rodzicom warunki ich życia, choć nie zawsze były wcześniej dobre, w praktyce pogorszyły się po tym, kiedy trafiły one do rodzin zastępczych. Dzieci całkowicie utraciły kontakt ze swoimi rodzinami, w rodzinach zastępczych zaś doświadczyły braku miłości, wpadły w nieodpowiednie towarzystwo, zaczęły mieć trudności z nauką, a także problemy emocjonalne. Minister ds. socjalnych był zszokowany wynikami raportu. Oczywiste stało się, że stosowanie tych przepisów niszczy życie rodzin, a w dodatku jest bardzo kosztowne.
Skąd państwo szwedzkie bierze pieniądze na coś, co wygląda na wielkie szaleństwo?
To jest szaleństwo, ale także wielki biznes. Znamienny w tym kontekście jest przykład przekazania rodzinie zastępczej upośledzonego umysłowo dziecka, na którego opiekę otrzymywała ona 1000 euro dziennie! Dlatego rodziny zastępcze są zainteresowane opieką nad dziećmi odbieranymi rodzinom biologicznym. Poza tym państwo musi także wypłacać odszkodowania. Niedawno grupa byłych wychowanków zdecydowała się zaskarżyć Szwecję za ich skradzione dzieciństwo. Takich procesów przybywa. Właśnie zajmujemy się ciekawą sprawą Dominika. Jego matka pochodzi z Indii, a ojciec – ze Szwecji. Zdecydowali się wyemigrować do Indii i w oczekiwaniu na wyjazd nie posyłali już syna do szkoły, zapewniając mu naukę w domu. Zostali za to ukarani, a chłopiec otrzymał zakaz opuszczania kraju. Gdy próbowali w zeszłym roku wyjechać ze Szwecji, zostali ujęci przez uzbrojonych policjantów, którzy odebrali im dziecko. W ten sposób władze szwedzkie pogwałciły Europejską Konwencję Praw Człowieka, gwarantującą każdemu swobodę przemieszczania się do dowolnego kraju.
W Polsce trwa batalia o zmianę przepisów ustawy o „przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie”. Co chciałaby Pani powiedzieć Polakom, mając takie doświadczenia w Szwecji?
Szwecja była pierwszym krajem, który podważył autorytet rodziców i niejako eksportował swoje prawa do innych państw. Dlatego chcę powiedzieć Polakom: jeśli uważacie, że proponowane przepisy są złe, nie pozwólcie, by je wprowadzono. W Nowej Zelandii 87% mieszkańców było przeciwnych podobnym regulacjom, a mimo to liberalny rząd i parlamentarzyści przeforsowali je. Ale 3 lata temu zaczęto zbierać podpisy pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w tej sprawie, i udało się. Rok później przeprowadzono plebiscyt, w którym 87% głosujących opowiedziało się przeciwko wejściu antyrodzinnych postanowień. Ludzie protestowali przeciwko robieniu kryminalistów z dobrych rodziców! Jeśli raz zostanie wprowadzone takie prawo, otwiera się puszkę Pandory, wywołując wiele nowych problemów, tak jak w Szwecji.
Dziękuję za rozmowę
M. Bober
R. Harrold-Claesson – prawnik, działaczka na rzecz praw człowieka, prowadzi kancelarię prawniczą w Goeteborgu, przewodnicząca Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka pomagającego rodzicom, którym urzędnicy socjalni odebrali dzieci. Sama prowadziła już kilkadziesiąt takich procesów. Wiele z nich skończyło się w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Pochodzi z Jamajki, na stałe mieszka w Szwecji. Mąż – H. Claesson, jest inżynierem. Mają dwie córki i syna.
Wywiad zamieszczony pierwotnie na stronie www.naszdziennik.pl, 21 V 2010.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.