Kiedy stajesz wobec nieszczęścia, jakim jest utrata ukochanej osoby, kogoś, z kim dzieliłeś życie, z kim zjadłeś beczkę soli, kto był zawsze w zasięgu telefonu – możesz tylko zamilknąć.
Niechaj więc podniesie nas na duchu nadzieja zmartwychwstania, albowiem tych, których tutaj tracimy, tam zobaczymy na nowo; trzeba nam tylko mocno wierzyć w Chrystusa, to jest zachowywać Jego przykazania. Jako Wszechmogącemu łatwiej Mu zbudzić zmarłego niż nam pogrążonego we śnie. Ale kiedy tak oto rozprawiamy, nie wiadomo, dlaczego nam samym płyną łzy, a ducha wiary osłabia uczucie tęsknoty.
Św. Braulion, biskup Saragossy
Czasami taki ból przekracza ludzką wytrzymałość. Sprawia, że człowiek niemalże popada w szaleństwo, szukając wszędzie śladów tego, kto odszedł. Zrozpaczony, chce zobaczyć postać zmarłego, usłyszeć jego głos, przebywać w miejscach, w których go widywał. Niepogodzony z odejściem wyrusza na poszukiwanie umarłego.
Wtedy pojawiają się pocieszyciele, którzy próbują słowami-wytrychami ukoić cierpienie. Jedni mówią: „Taka była wola Boża”. Inni, na przykład przyjaciele Hioba, będą sugerować, że skoro spotkało Cię nieszczęście, to musiałeś na nie zasłużyć. Jeszcze inni przekonują, że jako ludzie wierzący nie powinniśmy się smucić po odejściu kogoś kochanego, bo Chrystus zapewnia nas, że zmartwychwstaniemy.
Jezus zapłakał
Zapewniam Cię, że owi pocieszyciele nie mają racji. Masz prawo do smutku, masz prawo do łez, masz prawo do cierpienia. Przypomnij sobie, jak Maria i Marta z Betanii wezwały Jezusa do chorego Łazarza, jednak gdy Mistrz przybył na miejsce, jego przyjaciel już nie żył. Jezus najpierw zapewnił Martę: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11, 25).
Jednak na widok płaczącej Marii i pogrążonych we łzach Judejczyków najpierw ogarnęło go wzburzenie, a po chwili zapłakał. Gdy przyprowadzili Go do grobu, ponownie okazał głębokie wzburzenie. Można z pewnym zdziwieniem zapytać, dlaczego Jezus tak się zachował. Pismo pozwala się przecież domyślać, iż już wyruszając do Betanii wiedział, że wskrzesi przyjaciela, że Łazarz wróci między żywych. Mówił: „Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli” (J 11, 14-15).
Dlaczego więc płacze? Dlaczego widać po nim wzburzenie? Myślę, że nie płakał nad Łazarzem, którego miał wskrzesić, ale nad tym, że na świecie ciągle jeszcze sroży się śmierć, której Bóg nie stworzył, która jest absurdem, owocem grzechu, która niszczy Jego umiłowane dzieci, wobec której ludzie pozostają bezradni. Stąd stan, który ewangelista opisuje jako wzburzenie. Jezus w tej scenie staje solidarnie obok każdego, kto opłakuje śmierć bliskiej osoby. Zatem jeśli ktoś będzie Ci tłumaczył, że nie powinieneś płakać, bo Chrystus zmartwychwstał, to przypomnij mu, że Chrystus płacze razem z Tobą, że jest smutny, bo śmierć zabiera z tego świata ludzi, zrywa więzi, oddala od siebie przyjaciół. Jezus jest wrogiem śmierci, On w głębi siebie nie może jej ścierpieć.
Abstrahując od słowa Bożego, zapytałbym, czy ktokolwiek ma prawo się dziwić, że ludzie, którzy się kochają, smucą się i płaczą, gdy nadchodzi czas rozłąki? Gdy jedno z nich wyrusza w daleką podróż, a drugie zostaje w domu, i wiedzą, że przez długie tygodnie czy miesiące nie będą się widzieć, to naturalną reakcją są łzy i smutek. „Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć” (Mt 9, 15). Dlaczego zatem ktoś w imię wiary nie pozwala na smutek w sytuacji, gdy rozłąka może potrwać lata, gdy nie wiadomo, kiedy i gdzie dojdzie do ponownego spotkania?
Jeśli przypomnisz sobie Maryję, która mimo śmierci Syna zachowała wiarę w Jego wieczne królowanie, a jednak bardzo cierpiała, widząc Jego mękę i śmierć, jeśli do tego wspomnisz, że pierwszą osobą, której objawił się Jezus po zmartwychwstaniu, była płacząca u grobu Maria Magdalena, a nie przestraszeni, ale trzymający uczucia na wodzy apostołowie, to mocniejsze będzie w Tobie przekonanie, że Bóg nie będzie Ci wyrzucał małej wiary z powodu płaczu po śmierci kochanej osoby.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.