Utrzymując więź. Czyli jak przeżyć żal po stracie ukochanej osoby

Przegląd Powszechny 11/2010 Przegląd Powszechny 11/2010

Utrata ukochanej osoby budzi lęk przed śmiercią jako zjawiskiem powszechnym i nieodłącznie towarzyszącym człowiekowi. Przez śmierć bliskich uświadamiamy sobie własną skończoność. Przyjęcie tej perspektywy nigdy nie było i nie jest proste dla żyjących. Strata bliskiej osoby pociąga za sobą wiele możliwych reakcji i postaw wyrażających to, jak śmierć jest przeżywana przez osobę osieroconą.

Wymienia się wiele patologicznych form przeżywania żałoby i związanych z tym zakłóceń interakcji społecznych. Są to: zablo­kowanie reakcji żałoby; opóźnienie reakcji żałoby; przerwanie żałoby w czasie jej trwania.

W powyższym kontekście jedną z form żalu patologicznego są próby powstrzymania się od wyrażania własnych emocji, których intensywność jest nazbyt bolesna dla osieroconego. Czasami lęk wzbudza już sama intensywność przeżywania straty po śmierci. Dlatego tak częste są ucieczki psychologiczne ku przestrzeniom pozwalającym na znieczulenie psychiczne (nowe formy aktywności, alkohol, seks itd.). Są też próby zamykania się przed rodziną i najbliższymi czy pozorny brak przeżywania smutku, skrajną reakcją est rzucenie się w wir życia towarzyskiego. Jak widać, zachowania te służą zagłuszeniu bólu. Właściwszym źródłem wsparcia jest zachęcanie do kontynuowania przeżywania żałoby i otoczenie osieroconego właściwym wsparciem i opieką dającymi poczucie bezpieczeństwa. Patologia żałoby wskazuje na silny kon­tekst społeczny jej przeżywania. Występuje wszędzie tam, gdzie nie ma społecznego przyzwolenia, by osierocony jawnie wyraził swój smutek. Tak się dzieje, gdy związki były utajone, nieformalne, więź łącząca ludzi musiała pozostać w cieniu.

Innym czynnikiem zagrażającym takiemu właśnie przeżywaniu żalu po stracie mogą być okoliczności śmierci. Oczywistym faktem jest, że śmierć najbardziej dotyka wtedy, gdy jest nieoczekiwana, stanowi wynik katastrofy, losowego zdarzenia. Osierocony nie miał szans przygotować się na odejście. W literaturze psychologicznej funkcjonuje pojęcie „syndrom pustego grobu”, będącego reakcją na śmierć bez zwłok, nieodnalezionych, które zniknęły w otchłaniach oceanów czy górskich śniegów. Innym czynnikiem predestynującym do żałoby patologicznej jest wiek zmarłego. Śmierć dziecka lub osoby młodej postrzegane są jako niesprawiedliwe tragedie zadające gwałt naturalnemu biegowi rzeczy.

W procesie przeżywania żalu patologicznego znaczącą rolę odgrywają czynniki społeczne, potęgujące rozerwanie więzi społecznych i poczucie wspólnoty. Jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia Robert Jay Lifton opisał czynniki decydujące o trudnościach obecnych zmagań z problemem śmierci. Odniósł je do społeczeństwa amerykańskiego, jednak wydają się one mieć za­stosowanie do Polaków współcześnie żyjących nad Wisłą. Wymie­nione przez Liftona czynniki to urbanizacja kraju, odsunięcie ludzi starych i umierających od reszty społeczeństwa, przeobrażenia w strukturze rodziny, sekularyzacja, postęp technologii medycz­nych, wreszcie powszechność śmierci. Trafność uwag R.J. Liftona wzbudza podziw u każdego wrażliwego obserwatora zjawisk społecznych. Urbanizacja jest odpowiedzialna za zerwanie kontaktu ze środowiskiem naturalnym, jest też przyczyną niszczenia relacji społecznych. Odsuwanie i marginalizacja ludzi starych powoduje nieumiejętność rozpoznawania granic i poczucie obcości u młodszego pokolenia. Pewne wartości, ich kontynuacja, zostają zakłócone. Przeobrażenia w strukturze rodziny powodują wzrost wyobco­wania jednostki pozbawionej naturalnego źródła wsparcia. Młode pokolenie, pozbawione kontaktu z dziadkami, nie ma w zasadzie możliwości, by doświadczyć starzenia się i śmierci jako natural­nego cyklu życiowego. Sekularyzacja natomiast oznacza, że jed­nostka pozbawiona jest ważnego kulturowo źródła tłumaczącego bieg życia kończącego się śmiercią i nadziei na życie wieczne. W świetle wspomnianej powyżej teorii opanowywania trwogi młodzież jest jeszcze bardziej bezbronna wobec nieszczęść i śmierci. Trzeba podkreślić z całą stanowczością, że tam, gdzie czynnik religijny traci na znaczeniu, społeczeństwu ubywa ważnego zasobu zaradczego wobec śmierci.

Jeśli idzie o postęp technologii medycznych, zaawansowana technologia może przedłużyć życie, które z humanistycznego punktu widzenia jest zaledwie wegetacją. Śmierć dla wielu „pro­fesjonalistów” nie jest akceptowalna, jest porażką. Nazbyt wielu ludziom nie pozwala się odejść godnie. To, co Lifton pojmował jako masowość śmierci, pogłębia nieumiejętność kontemplowa­nia własnej śmierci, która stała się zjawiskiem płytkim i powierz­chownym. Banalizacja tego zjawiska w środkach masowego prze­kazu stępia wrażliwość, niesie widmo dehumanizacji. Czymże jest przeżywanie przed kamerami swego „bólu” przez celebrytkę z powodu choroby zagrażającej życiu jej narzeczonego? Ten zaś, z definicji gwiazda nurtu muzyki niekomercyjnej, nadzwy­czaj chętnie z komercyjnych mediów korzysta, szczególnie zaś chętnie pojawia się w plotkarskich portalach internetowych. Tam „plastikowy” bohater, nieosiągający egzystencjalnej głębi, decydując się na flirt z popkulturą, nie osiągnie gotowości, by stać się wieszczem pokoleń. Dziś nawet przekaz sił mroku jest banalnie płytki, podporządkowany zasadom komercji. Właściwym miej­scem dla mrocznych gitarzystów jest piaskownica? Czy tak pojmować ów przekaz? Świat na szczęście jeszcze nie chce takich płycizn i odrzuca to, co „plastikowe”. Lifton doskonale przewidział płycizny i banalizację popkultury, której szarzyzna zalewa ludzi z każdej strony.

Koniec żałoby i powrót do życia

Pogląd, że zakończona sukcesem żałoba wiązała się z całkowitym zerwaniem więzi ze zmarłym, stanowi niejako uboczny efekt stylu życia społeczeństw konsumpcyjnych. Stanowisko, jakoby zapomnienie o więzi ze zmarłym było pożądanym celem ukończonej żałoby, sprowadza refleksjęo naturze więzi do czysto mecha­nicznych parametrów. Wczoraj była jakaś narzeczona, dziś inna, jutro będzie następna – relacje ludzkie są płytkie i powierzchow­ne. Tyle tylko, że tak pojmowany świat traci jakikolwiek sens. Nie­stety, płynność wpisana jest w ponowoczesny świat. Tymczasem czynnikiem decydującym o wewnętrznych zasobach osieroconego jest utrzymanie wewnętrznej relacji ze zmarłym. Celem ukończonej żałoby i przepracowania reakcji żalu po stracie jest zachowa­nie w pamięci osoby ukochanej, z którą osierocony był związany więzią psychiczną. Pamięć nie powinna być źródłem bólu nie do zniesienia, wspomnienie nie powinno zarazem blokować wysiłków inwestowania energii psychicznej do realizacji przyszłych celów życiowych osieroconego. Ukończona żałoba stwarza miejsce do nawiązania nowej relacji miłości. Jest zatrzymaniem w pamięci minionej miłości zamiast wypierania jej, pozwalając zarazem zwrócić się ku przyszłości, gdzie jest przestrzeń na nową więź. Celem dla osieroconego jest zwrócenie się od przeszłości ku przyszłości, jak też rezygnacja z wspominania minionego na rzecz za­inwestowania swej energii na rzecz tego, co może zaistnieć.

BOGUSŁAW STELCER, dr n. biol., adiunkt w Katedrze Psychologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...