Lasy Savenay

Wzrastanie 12/2010 Wzrastanie 12/2010

„Nie ma już Wandei, obywatele republikanie! Zginęła od naszego miecza wolności, wraz ze swymi kobietami i dziećmi. Teraz grzebię ją w bagnach i lasach Savenay...” – pisał w raporcie do Paryża generał Westermann, w grudniu 1793 r.

 

Rewolucyjni tyrani władający Francją mogli odetchnąć  z ulgą. Wszystko wskazywało na to, że udało im się pokonać największe zagrożenie, przed jakim stanął ich reżim. Że bagna i lasy Savenay pochłonęły właśnie najwaleczniejszego wroga rewolucyjnej Republiki – wandejską Armię Katolicką i Królewską.

Oddajcie mi Boga!

14 lipca 1789 r. podburzony tłum zdobywa szturmem paryską Bastylię. Od tego momentu stolica Francji, ogarnięta rewolucyjnym amokiem, spływa krwią. Atak rozjuszonego motłochu na królewski pałac Tuileries w sierpniu 1792 r. (zob. „Wzrastanie” lipiec-sierpień 2004) oraz przerażające „masakry wrześniowe” w następnym miesiącu przynoszą tysiące ofiar. Gazety wzywają do ścinania setek tysięcy głów „dla dobra Republiki” oraz do „picia krwi wrogów ludzkości”. W Zgromadzeniu Narodowym znany humanista, doktor Józef Guillotin, z zapałem propaguje wynalazek swego znamienitego kolegi, doktora Antoniego Louisa – maszynę służącą do „humanitarnego” ucinania ludzkich głów...

Rewolucja chce podporządkować sobie Kościół, zaś opornych – wytępić. Tylko podczas „masakr wrześniowych” w Paryżu zamordowano 227 księży. Ulicami rządzą hordy fanatyków, wyśpiewujące kuplety w rodzaju:

„Żołnierze, idźcie do księży
z bagnetami w ręku”

Tymczasem na konserwatywnej prowincji tli się żar sprzeciwu. Szczególnie w Wandei, wiejskim regionie zachodniej Francji, doniesienia ze stolicy wysłuchiwane są z rosnącym gniewem. Płomienne wezwania rozgorączkowanych rewolucyjnych mówców tutaj budzą zgrozę i wstręt.

W styczniu 1793 r. spod ostrza gilotyny spada głowa Bożego pomazańca – Ludwika XVI. Wandejczycy, głęboko przywiązani do monarchii, są wstrząśnięci. Jednak największe wzburzenie wywołuje prześladowanie Kościoła.

Próby przeszczepienia rewolucyjnych nowinek na wandejski grunt spotykają się z gwałtownym oporem. Już w 1791 r. w Wandei zaczynają się lokalne zamieszki, przeradzające się w gwałtowne starcia z wojskiem. To pierwsze pomruki nadciągającej burzy.

Prosty wieśniak z Bas-Poitou, porąbany pałaszami przez republikańskich żandarmów, krwawiący z dwudziestu dwóch ran, wezwany do poddania - nie wypuści z rąk broni, tylko ostatkiem sił wycharczy oprawcom w twarz:

„- Oddajcie mi mojego Boga!”

Za Wiarę i Króla

W marcu 1793 r. w Wandei wybucha powstanie. Z luźnych grup zbrojnych wkrótce zawiązuje się Armia Katolicka i Królewska, która  rzuca wyzwanie laickiej Republice. Dziesiątki tysięcy mężczyzn staje w szeregach tej prawdziwej krucjaty. Ich wojna jest zbrojną pielgrzymką - wandejscy wojownicy noszą na piersiach szkaplerze z Najświętszym Sercem Jezusa, idą do boju z modlitwą na ustach.

Wojska rewolucyjne, przed którymi drży cała Europa, rzucają się na Wandeę. Wbrew oczekiwaniom, tutejsza „armia Jezusa” wcale nie idzie w rozsypkę. Walki toczą się ze zmiennym szczęściem. Jest chwila, kiedy wydaje się, że Wandejczycy wyrąbią sobie drogę na Paryż, że uwolnią swój kraj od gnębiącej go rakowatej narośli. Niestety, grudzień 1793 r. przynosi straszne klęski pod Le Mans i Savenay – ginie ponad 20.000 powstańców i towarzyszących ich oddziałom cywilów. Armia Katolicka i Królewska wydaje się być unicestwiona.

Chleb Wolności

Na Wandeę ruszają teraz „piekielne kolumny” armii republikańskiej, gotowe wyrżnąć w pień ludność zbuntowanej prowincji.

„Republika piecze chleb Wolności” - śmieje się Amey, dowódca dywizji pacyfikacyjnej, po spaleniu żywcem w piecach dziesiątków kobiet i dzieci.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...