„Nie ma już Wandei, obywatele republikanie! Zginęła od naszego miecza wolności, wraz ze swymi kobietami i dziećmi. Teraz grzebię ją w bagnach i lasach Savenay...” – pisał w raporcie do Paryża generał Westermann, w grudniu 1793 r.
„Dla dobra Republiki – nie ma już mieszkańców Echaubrognes - donosi generał Caffin. – Nie pozostał tu nawet jeden dom. Nic nie uszło narodowej zemście.”
„Miażdżyłem dzieci kopytami koni, masakrowałem kobiety” – przechwala się w oficjalnym raporcie Westermann.
„To wilczęta!” – uzasadnia masowe topienie w Loarze setek wandejskich dzieci członek Konwentu, Jean Baptiste Carrier.
Generał Grignon skarży się, że jego żołnierzom łamią się bagnety podczas „mordowania bandytów” – i zapytuje uprzejmie: „Czy nie należałoby raczej zabijać ich kulami?”
Wśród czcicieli Wolności, Równości i Braterstwa modne jest nadziewanie niemowląt na ostrza bagnetów i pik, a potem obnoszenie ich jako „trofeów” na upiornych paradach.
Inwencja rewolucjonistów nie zna granic – zdarzają się przypadki miażdżenia ciężarnych kobiet pod prasą do tłoczenią wina. W Angers major Pecquel zdziera skórę z trzydziestu dwóch osób – posłuży mu ona do sporządzenia oficerskich bryczesów do jazdy konnej. Ludzką skórę wykorzystuje się też do produkcji butów i rękawiczek. W Clisson żołnierze generała Crouzata spalają sto pięćdziesiąt kobiet, wytapiając przy okazji dziesięć baryłek ludzkiego tłuszczu. Na 150 lat przed Auschwitz ludobójstwo zostaje uprzemysłowione...
Wielki Terror
Terror rozlewa się na cały kraj, pochłaniając ofiary niezależnie od ich pochodzenia, płci, wieku.
„- Jakież to piękne!” – entuzjazmuje się rewolucyjny przysięgły z Saint Pol, patrząc na spływającą mu z dłoni krew zgilotynowanych ofiar.
W Paryżu mały Ludwik XVII, prawowity władca Francji (miał osiem lat, gdy zamordowano mu rodziców), czeka na śmierć w cuchnącej celi, dręczony przez strażników. Ukradkiem, kawałkiem węgla maluje na ścianie kwiaty. Umrze w dziesiątej wiośnie życia, po trzyletniej więziennej gehennie. Zostawi po sobie przerwany w połowie napis na ścianie celi: „Kochana Mamusiu, proszę...”
O kilka lat starsza Marie-Nicole Bouchard, służąca, wstępuje na rusztowanie szafotu na stołecznym Placu Rewolucji. Z dziecięcą ufnością kładzie się na desce gilotyny i wsuwa głowę wprost pod ostrze „brzytwy narodowej”. Nawet kat Sanson – chłodny profesjonalista Sanson, który osobiście ściął 3000 głów – jest roztrzęsiony, kiedy w śmiertelnej ciszy poprzedzającej upadek ostrza rozlega się dźwięczny głosik skazanej:
„- Panie kacie, czy tak dobrze?”
Niepokonani
Rozmiary wandejskiego ludobójstwa do dziś są obiektem sporów, padają liczby od 117.000 do 450.000 (na 800.000 ludności terenów objętych powstaniem). Pewne jest jedno - przelano morze krwi.
Ale Wandei nie pogrzebano w lasach Savenay. Jej duch zmartwychwstał z masowych grobów. Powstańcza armia odrodziła się i trwała w oporze. Potem ktoś policzy, że w okresie 1793-1799 stoczono 700 potyczek oraz 17 wielkich bitew, 200 razy szturmowano i broniono miasta…
W 1801 r. nowy rewolucyjny władca Francji, Napoleon Bonaparte, ogłasza zaprzestanie prześladowań katolików, zawiera konkordat z Kościołem. To wielki sukces walczącej Wandei. Do jej lasów wreszcie powraca pokój. Nie na długo.
Gdy narasta ucisk ze strony bonapartystów, Wandejczycy reagują zbrojnymi zrywami (1813-1814). Upadek korsykańskiego uzurpatora i powrót dynastii Burbonów witane są tu dziękczynną modlitwą i tryumfalnym biciem w dzwony. Kiedy Napoleon pojawi się jeszcze we Francji na swoje Sto Dni (1815), zawsze wierna Wandea raz jeszcze chwyci za oręż w obronie prawowitej monarchii. Bonaparte wyśle przeciw powstańcom 10.000 żołnierzy – tego wojska zabraknie mu pod Waterloo...
***
Wandea pozostała nieugięta, choć zapłaciła za to straszliwą cenę. Wicehrabia Franciszek Renat de Chateaubriand objeżdżając tę spustoszoną krainę, patrząc na piętrzące się wszędzie ruiny i stosy ludzkich kości, napisze:
„Ten kraj, jak stary wojownik, nosił okaleczenia i blizny na miarę swej wartości.”
Andrzej Solak - www.krzyzowiec.prv.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.