Choć ocieramy się tak blisko o największe Misterium w dziejach ludzkości, istnieje niebezpieczeństwo, że przejdziemy obok niego. Boże Narodzenie to coś więcej niż wigilijny stół, tradycyjny makowiec, kapusta z grzybami i karp w galarecie. To nawet coś więcej niż ciepła uroczysta rodzinna atmosfera i choinkowe prezenty. Boże Narodzenie to przede wszystkim dotknięcie Tajemnicy Wcielenia.
W przedświątecznym zamieszaniu bardzo łatwo można o czymś zapomnieć. W pośpiechu układamy listę potraw na stół wigilijny i szukamy tradycyjnych przepisów, robimy zakupy, zgodnie ze wskazaniami zawartymi w bożonarodzeniowych reklamach. Jeśli siły i czasu wystarczy, idziemy do kościoła, aby wziąć udział w adwentowych rekolekcjach i koniecznie wyspowiadać się przed Pasterką. Jeszcze choinka. Jaką wybrać? Prawdziwą? A może kupić sztuczną? Wygląda przecież i pachnie jak żywa. I wystarczy na lata. Czy wszystko już gotowe? Czy o niczym nie zapomnieliśmy? Właśnie, nie mamy opłatka... Trzeba będzie wysłać dziecko do kościoła. Zaraz, przecież były w supermarkecie! Jutro go zdobędziemy, przy okazji ostatnich zakupów. Zatem jesteśmy gotowi do świętowania! Przecież to jest Boże Narodzenie!
To nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem
Sprzedawcy samochodów przebrani za świętomikołajowe skrzaty, reklama popularnego proszku do prania wyśpiewana na melodię znanej kolędy, bożonarodzeniowa (z szopką na opakowaniu) wersja mlecznej czekolady, aniołek zachęcający do zakupu choinki po promocyjnej cenie, popularny napój gazowany pity przez rozradowane z tego powodu renifery – i wiele podobnych zabiegów handlowców i specjalistów od reklamy – nie pozwoliły nikomu zapomnieć o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia. Taka handlowa wersja Adwentu. Czasem można zastanawiać się, czy w niedalekiej przyszłości nie zobaczymy w osłupieniu reklamy na przykład jednorazowych pieluszek znanej firmy, zaaranżowanej w scenerii betlejemskiej szopki z aktorką wcielającą się w postać Maryi w roli głównej i przekonującej do wyboru tej właśnie marki. Albo betlejemskiego osiołka, zachęcającego zabawnie do zakupu tradycyjnego salami. Wszystko możliwe...
To może mieć coś wspólnego...
W końcu jednak cały ten zgiełk ucichł. Po zakupach, promocjach, potem pieczeniu, smażeniu i gotowaniu, zasiedliśmy do wigilijnego stołu. Znalazł się na nim opłatek (niekoniecznie nabyty w najbliższym supermarkecie od brodacza przebranego za betlejemskiego woła) i tradycyjne potrawy, których smak pamiętamy od wczesnego dzieciństwa. Życzenia zdrowia i spełnienia wszystkich, „ale to wszystkich” marzeń, całusy rozdawane z uśmiechem. A potem z namaszczeniem spożywane barszcze (czerwony, z uszkami albo fasolą) i chłodniki, kapusty i groch, karp, którego nikt nie potrafił zabić, siedem rodzajów pierogów, zupa grzybowa, rybna i owocowa, grzyby smażone lub duszone, kluski z makiem i ryż ze śliwkami. Wszystko obficie popite kompotem z suszonych owoców. W wielu rodzinach wygasły spory i napięcia, bo zgodnie ze zwyczajem w tym dniu wszystko wszystkim wybaczamy. O północy pasterkowy dzwon ogłosi po raz kolejny wiadomość, która jest nam znana od dwóch tysięcy lat: „Wstańcie pasterze: Bóg się wam rodzi”. A w dzień Bożego Narodzenia znów zasiądziemy do świątecznego stołu i będziemy się cieszyć ciepłą, rodzinną atmosferą. Niestety, niebawem czas sielanki się skończy i trzeba będzie wrócić do pracy, codziennych obowiązków, w tym również problemów.
To jest Boże Narodzenie
Czy to jednak cała prawda o świętach Bożego Narodzenia? Kilka dni świąt, radości bycia z bliskimi, obfitego świątecznego jedzenia, odpoczynku od zajęć zawodowych? O zakupach i reklamach nie wspomnę! Można mieć wrażenie, że dla wielu ludzi (w tym również chrześcijan) niestety tak... Choć ocieramy się tak blisko o największe Misterium w dziejach ludzkości, istnieje niebezpieczeństwo, że przejdziemy obok niego. Boże Narodzenie to coś więcej niż wigilijny stół, tradycyjny makowiec, kapusta z grzybami i karp w galarecie. To nawet coś więcej niż ciepła uroczysta rodzinna atmosfera i choinkowe prezenty. Boże Narodzenie to przede wszystkim dotknięcie Tajemnicy Wcielenia. „Syn Boży stał się człowiekiem”! Niepojęty, Nieogarniony, Nieopisany, Wszechmocny Pan Dziejów, przez którego i dla którego wszystko zostało stworzone – stał się człowiekiem. „Narodził się z Maryi Dziewicy”. Ten, którego Imienia pobożny Izraelita nawet w myślach nie wypowiadał, przekroczył wszelkie wyobrażalne dla człowieka granice i stał się człowiekiem, częścią ludzkości. I nie odbyło się to w spektakularny sposób, wśród grzmotów, błyskawic i zapierających dech w piersiach nadzwyczajnych zjawisk atmosferycznych. Bóg stał się człowiekiem w zaciszu skromnej betlejemskiej szopy. Podziwiać możemy jedynie wiarę wschodnich Mędrców, którzy weszli do niej i upewnili się w przekonaniu, że Dziecko jest Nowonarodzonym Królem.
Syn Boży przychodzi na świat, rodząc się (nie bójmy się tego powiedzieć) w ludzkiej rodzinie. Ta rodzina, Maryja i Józef, będą patrzeć, jak rozwija się, jak „wzrasta w mądrości u Boga i u ludzi”. Rodzina nauczy Syna Bożego bycia człowiekiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.