Pamięć i nasze życie

Tygodnik Powszechny 19/2011 Tygodnik Powszechny 19/2011

Najnowsze badania wskazują na pewne osłabienie oddziaływania Jana Pawła II. Jednak uznanie przez 66 proc. Polaków, że kierują się papieskim nauczaniem we własnym życiu, to bardzo wysoki rezultat.

 

Tomasz Ponikło: Jakiego Jana Pawła II mają w pamięci Polacy w dniu jego beatyfikacji?

Prof. Mirosława Grabowska: Bardzo różnego, nasza pamięć rozpięta jest od religii i spraw duchowych po kremówki. Pamiętamy Jana Pawła II zarówno w wymiarze religijnym, jak i społecznym oraz ludzkim, a więc widzimy w nim rodaka i patriotę, wielkiego, charyzmatycznego przywódcę i chorego, cierpiącego człowieka. Ponieważ odbiór ten i pamięć są kompleksowe, nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie.

Dlaczego mimo święta, jakim jest beatyfikacja – pokazują to najnowsze badania CBOS i Centrum Myśli Jana Pawła II – pamięć słabnie?

Nie są to zmiany radykalne, ale powolne i systematyczne. Apogeum naszego zaangażowania był rok 2005. Ale od śmierci Jana Pawła II widać, że wskaźniki maleją. W 2005 r. 70 proc. badanych twierdziło, że Jan Paweł II przyczynił się do przemiany ich życia, a w 2011 r. twierdzi tak 58 proc.; w 2006 r. wspominało go w rozmowach często i bardzo często 65 proc., a dzisiaj 51 proc. – to dużo, ale mniej niż kilka lat temu. Coraz rzadziej ludzie modlili się o jego beatyfikację: w 2006 r. bardzo często i często modliło się 45 proc., w zeszłym roku 26 proc.

Widać więc, że w naszej pamięci zachodzą procesy, które jednak nie powinny nikogo dziwić. W dużej mierze wyjaśniają je bowiem czynniki demograficzne: przecież wchodzą w życie młodzi ludzie, którzy byli dziećmi, kiedy Papież umarł, i jeśli w ogóle jakoś go pamiętają, to z telewizji, a nie z osobistego doświadczenia. Więc że ta pamięć nie jest tak masywna jak pięć lat temu, to nie może dziwić. Jednocześnie jest ona jednak dość powszechna i dość solidna. A badania, do których się odwołuję, zasługują na zaufanie: przeprowadziliśmy je w marcu, kiedy nie mówiło się jeszcze powszechnie o beatyfikacji – jak w ostatnim czasie, ani nawet o kwietniowej rocznicy śmierci, więc respondenci nie byli sztucznie pobudzeni przez medialną gorączkę.

Jak wypada porównanie bieżących wyników badań z tymi sprzed pięciu lat, dotyczącymi kierowania się nauczaniem moralnym Jana Pawła II w życiu osobistym?

Tu również widać spadek. CBOS zaczął tego typu badania w 2002 r., kiedy Papież jeszcze żył. Wówczas takie deklaracje sięgały 77 proc. W roku śmierci Jana Pawła II: 84 proc. A od tamtej pory widać powolny, systematyczny spadek – obecnie 66 proc. badanych uważa, że kierują się w życiu wskazaniami moralnymi Jana Pawła II. Spadek od najwyższego poziomu do obecnego wynosi więc aż 18 proc., czyli dużo. Takie procesy, zarówno kiedy chodzi o pamięć, jak i postrzeganie Jana Pawła II jako autorytetu religijnego i moralnego, wreszcie znaczenie jego beatyfikacji – wskazują na pewne osłabienie jego oddziaływania w polskim społeczeństwie. Muszę jednak podkreślić, że uznanie przez 66 proc. Polaków, iż kierują się papieskim nauczaniem we własnym życiu, to nadal bardzo wysoki rezultat.

Wyniki tych badań zaskoczyły Panią Profesor?

Może nie zaskoczyły, ale dały do myślenia. Nie spodziewałam się, że proces „osypywania się” pamięci w przeciągu pięciu lat zarysuje się tak wyraźnie. Uświadomiło mi to, jak istotne było osobiste oddziaływanie Jana Pawła II – co nazywam „czynnikiem papieskim” – praca, jaką wykonywał dla polskiej religijności, dla kraju. Osiem pielgrzymek do Polski, a w ramach każdej dziesiątki spotkań, przemówień, Mszy, homilii... Stała obecność w mediach z okazji relacjonowania jego działalności w skali świata. Po 1989 r. każda pielgrzymka była relacjonowana w szczegółach, a każda Msza przez niego celebrowana była jak wielki, wręcz idealny spektakl. To musiało oddziaływać na ludzi. Teraz już tego bezpośredniego oddziaływania nie ma.

Ale dawniej nie było też w Polsce takiej krytyki Jana Pawła II jak dziś. Media szeroko prezentują zachodnią krytykę pontyfikatu i beatyfikacji. Tomasz Piątek reklamuje swoją książkę „Antypapież” zdaniem: „Jeśli chcesz walczyć z bałwochwalczym kultem Wojtyły, znajdziesz tutaj argumenty”. Z kolei Michał Sutowski z „Krytyki Politycznej” konstatuje, że „papieskie tabu i mitologia zostaną z nami na długo”.

Nie przeceniałabym takich głosów, które, ­owszem, są głośne, ale istotne tylko w wąskich środowiskach, natomiast w skali masowej nie mają większego znaczenia. Natomiast zgadzam się z opinią, że ten mit zostanie z nami na długo. W rozmowach z osobami niewierzącymi nie ma sensu używać argumentacji religijnej... Jednak po ludzku patrząc: niewielu przywódców, duchowych czy politycznych, mogłoby się z Janem Pawłem II równać – jeśli ktokolwiek. Z kolei przechodząc na płaszczyznę religijną, niektóre Msze przez niego sprawowane były idealne w każdym calu, tak w przekazie religijnym, jak literackim, plastycznym, muzycznym... To były spektakle religijne – nie używam tego sformułowania, by deprecjonować – współczesne misteria, których oddziaływanie trudno zmierzyć, ale też nie sposób o nich zapomnieć. Musiały oddziaływać.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...