Ciesz się, Matko Polsko!

Niedziela 21/2011 Niedziela 21/2011

Na początku był jeden wielki entuzjazm. A potem wkroczył do akcji on. Sam diabeł. Anioł strachu... Na szczęście zwyciężył Jan Paweł II

 

Za to zdanie kocham Benedykta. Bo kiedy chodziłem do szkoły, to świat religijny zdawał się kurczyć. Apologetyka nie nadążała bronić wiary. I oto dar z nieba. Jan Paweł II – gejzer i potęga wiary. Olbrzym. Wszyscyśmy z niego czerpali, karmili się jego myślą i słowem.

Nad placem krążą helikoptery i gołębie. Serca rosną. Patrzymy na siebie z miłością. Na to czekaliśmy, a zmęczenie potęguje wzruszenie. Zapłaciliśmy cenę za dotarcie aż tutaj. Na twarzach młodych spostrzegam uśmiechniętą twarz Jana Pawła II. Oni Nim żyją. Jego dobroć, dalekowzroczność, Jego wymagające spojrzenie.

Jesteśmy szczęśliwi. Ileż o tym można pisać. Jesteśmy razem, zmęczeni. Przystępuję do Komunii św. razem z młodzieżą i całym światem zgromadzonym tutaj. Rozkosz bycia razem. Lednica jest tutaj. Cała polska młodzież jest tutaj w naszych sercach, jest też umierający o. Walenty Potworowski OP, którego zabraliśmy ze sobą w sercach. Zwołała nas tutaj wszystkich miłość. On nas tutaj wezwał do siebie.

Wieczorem biegniemy jeszcze na Plac św. Piotra. Jakiż on piękny, udekorowany, oświetlony. Do trumny Jana Pawła II kolejka. Niektórzy mimo wszystko ustawiają się w tej kolejce. Ja wracam samochodem z s. Sabiną (i bolącymi nogami) do o. Konrada.

W poniedziałek przed wyjazdem nie idziemy już na Plac św. Piotra. Musimy wyjeżdżać. Dopada nas zmęczenie. Ale odprawiamy Mszę św. dziękczynną w kaplicy w ośrodku o. Konrada. Radość promieniuje ze wszystkich. Radość z bycia wspólnotą. Radość, że byliśmy razem przez cały czas i do końca. Piękne śpiewy, mówię kazanie o szczęściu bycia razem w Bogu z zwołania Jana Pawła II.

Szybko do autokarów i powrót do domu. W autobusie kończymy lekturę „Christifideles laici” z jej kulminacją, by wiarę przekładać na kulturę. Jeszcze za dnia dojeżdżamy do wioski Tole k. Bolonii, do małego hoteliku na kolację i nocleg.

Przyszedł do nas o 21.37

I kiedy tak już najedzeni, zmęczeni i szczęśliwi siedzimy razem, wspominając wczorajsze doświadczenie ulicy i placu, nawet nie spostrzegliśmy, że o 21.37 On sam przyszedł do nas. Na rozpalonych twarzach zobaczyłem Jego oblicze. To już nie było przywidzenie. Przyszedł, jak wtedy w Krakowie do okna, mówił spokojnie, wyraźnie, dobitnie. I chociaż Tole jest wysoko w górach, to spotkanie z Janem Pawłem II nie było kwestią podwyższonego ciśnienia.

Przyszedł i niespodziewanie zrobił nam powtórkę.

– Człowieka należy mierzyć miarą „serca”. Sercem! Odpowiadamy: – Warszawa 1979.

– Kultura jest wyrazem człowieka. Jest potwierdzeniem człowieczeństwa. Człowiek ją tworzy – i człowiek przez nią tworzy siebie. Odpowiadamy: – Gniezno 1979.

– Łaską waszego wieku jest obudzenie człowieka wewnętrznego. Nie można go gasić…Sami nie wiecie, jacy jesteście piękni, kiedy obcujecie z bliska z Chrystusem, z Mistrzem, starając się żyć w Jego łasce uświęcającej. Odpowiadamy: – Częstochowa 1979.

– Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Odpowiadamy: – Jasna Góra, Apel 1983.

– Musicie być mocniejsi niż warunki, w których przyszło wam żyć. Odpowiadamy: – Kraków, okno 1987.

– Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. To nas wyróżnia… Nie można zdezerterować… Tego swojego Westerplatte nie można oddać! Odpowiadamy: – Westerplatte 1987.

A potem powtórka z całości: Człowiek nie może przekroczyć samego siebie inaczej, jak tylko jako bezinteresowny dar z siebie samego oraz: Przyszłość należeć będzie do tych, którzy zdołają przekazać przyszłemu pokoleniu motywy życia i nadziei.

Rozpalone oczy pielgrzymów zapatrzone w Jego wizerunek zdawały się potwierdzać. On jest wśród nas. Skąd ja to wiem? Bo serca nasze pałały. Byliśmy jak uczniowie zdążający do Emaus i poznaliśmy Go przy łamaniu chleba. Łzy przemyły nasze oczy. Widzieliśmy Go więc wyraźnie w twarzach bliźnich, tak brzydkich, a przecież tak pięknych. Ja płakałem i miałem problemy z widzeniem, ale wierzę młodzieży, która lepiej widzi i czuje, że On naprawdę był wśród nas i nas pobłogosławił. Przez to, że byliśmy razem, stworzyliśmy wspólnotę, do której On dotarł, tak jak my dotarliśmy do Niego.

Ja sam muszę wyznać, że tyle miłości, ile otrzymałem podczas beatyfikacji, jak i podczas całej pielgrzymki nie doświadczyłem nigdy w życiu. W tym hoteliku wieczorem mówiliśmy do siebie szeptem, aby nie zagłuszyć słów Błogosławionego.

I chociaż poszliśmy na spoczynek, to powtórka trwa nadal.

On zaczyna: miłość?... i odpowiedzialność – dorzucamy: – Osoba?... i czyn. Krzyczymy.

Pamięć?... i tożsamość – każdy już wie.

Wreszcie – Dar?... i tajemnica!

Cóż, przyszłość należeć będzie do tych, którzy zdołają przekazać przyszłemu pokoleniu motywy życia i nadziei.

W Erlangen zbeształ mnie Józek, nasz dawny absolwent, który załatwił nam kwatery w ośrodku studenckim na podłodze: – Po co Ojciec zabrał całą tę hałastrę? Gdyby ich było mniej, to byłoby sympatyczniej, a ja postawiłbym wam wszystkim kolację. Tymczasem, ani się obejrzeliśmy, Sławek z Hanią i Krystyną przygotowali wspaniałą kolację. Wieźliśmy z powrotem ogromne ilości jedzenia. Kładziemy się na podłodze i zasypiamy. Kiedy budzimy się, widać już granice Polski – bogatszej o błogosławionego Jana Pawła II. Wracaliśmy do ziemi świętej nad Wartą. Wracamy do innej ojczyzny. Bogatszej. „Gaude, Mater Polonia”.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...