Przyjaciel bł. Jana Pawła II

Niedziela 38/2011 Niedziela 38/2011

Gdy podano datę beatyfikacji Jana Pawła II, na kalendarzu w kardynalskim mieszkaniu codziennie pisano, ile dni pozostało do 1 maja: 100, 99, 98… Kardynał zdawał sobie sprawę, iż nie było oczywiste, że dożyje tej historycznej chwili, zważywszy na jego stan zdrowia i podeszły wiek. Lecz Opatrzność Boża chciała, by był świadkiem beatyfikacji swego najlepszego przyjaciela i powiernika.

Dnia 1 maja 2011 r. na Placu św. Piotra w Rzymie i sąsiadujących z nim ulicach zgromadziło się ponad półtora miliona wiernych. Przybyli do Rzymu ze wszystkich zakątków świata, by oddać cześć Papieżowi Polakowi, którego kochali. Jego 27-letni pontyfikat stał się częścią ich życia. O godz. 10 rozpoczyna się Msza św. beatyfikacyjna, której przewodniczy Benedykt XVI – przez wiele lat najbliższy współpracownik Jan Pawła II. O godz. 10.35 Papież wypowiada po łacinie formułę beatyfikacyjną: „Spełniając pragnienie naszego brata Agostino kardynała Valliniego, naszego wikariusza generalnego dla diecezji Rzymu, wielu innych braci w Episkopacie oraz licznych wiernych, po zasięgnięciu opinii Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych naszą władzą apostolską zgadzamy się, aby Czcigodny Sługa Boży Jan Paweł II, papież, od tej chwili nazywany był błogosławionym, a jego święto obchodzone mogło być w miejscach i zgodnie z regułami ustalonymi przez prawo 22 października każdego roku. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.

Jan Paweł II jest błogosławiony! Na fasadzie bazyliki zostaje odsłonięty olbrzymi portret Papieża Polaka. Dla wiernych to moment wielkiej radości: ludzie klaszczą, wznoszą okrzyki na cześć nowego Błogosławionego, powiewają flagami wszystkich narodów świata; nad placem wznosi się, podwieszony do czerwonych baloników, olbrzymi transparent z napisem: „Deo gratias”.

Przy trumnie bł. Jana Pawła II

Podczas gdy uwaga całego świata skupiona była na Placu św. Piotra, gdzie celebrowano Eucharystię, z watykańskiego Pałacu św. Karola wyszło trzech mężczyzn: Kardynał na wózku inwalidzkim, pchanym przez młodego, wysokiego księdza, oraz biskup w podeszłym wieku. Ten mały orszak przeszedł przez plac św. Marty i skierował się do bazyliki przez monumentalne drzwi zwane Bramą

Modlitwy. Cisza i delikatne światło wnętrza świątyni kontrastowały z atmosferą Placu św. Piotra, zalanego promieniami słońca rzymskiej wiosny i ożywionego szumem świętującego tłumu. Mały orszak zbliżył się do ołtarza konfesji, przed którym ustawiona była już trumna z doczesnymi szczątkami bł. Jana Pawła II. Przy trumnie stało czterech gwardzistów szwajcarskich. Być może któryś z gwardzistów rozpoznał trzy pierwsze osoby, które pojawiły się w bazylice, by oddać cześć tyle co wyniesionemu do chwały ołtarzy Błogosławionemu: kard. Andrzeja Marię Deskura, emerytowanego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, włoskiego biskupa Pierfranco Pastore, przez wiele lat sekretarza tej samej rady, oraz ks. Stefano Occellego, sekretarza Kardynała oraz jego niezastąpionego i wiernego pielęgniarza. Przez dłuższą chwilę kapłani modlili się w milczeniu, po czym bp Pastore i ks. Stefano zbliżyli się do drewnianej trumny i pobożnie jej dotknęli. Trumnę próbował dotkąć również kard. Deskur, ale nie udawało się, chociaż wyciągał, na ile mógł, prawe, zdrowe ramię (lewe jest sparaliżowane). Nie mógł podjechać bliżej wózkiem inwalidzkim, bo przeszkadzał mu szeroki podest i dekoracja z kwiatów. Wówczas ks. Stefano wyciągnął z jego kieszeni białą chustkę oraz różaniec, położył je na wieku trumny i po chwili oddał Kardynałowi, który z wielkim wzruszeniem ucałował przekazane mu przedmioty.

Był to bardzo ważny moment w życiu kard. Deskura, na który czekał od dawna. Gdy podano datę beatyfikacji Jana Pawła II, na kalendarzu w kardynalskim mieszkaniu codziennie pisano, ile dni pozostało do 1 maja: 100, 99, 98… Kardynał zdawał sobie sprawę, iż nie było oczywiste, że dożyje tej historycznej chwili, zważywszy na jego stan zdrowia i podeszły wiek. Lecz Opatrzność Boża chciała, by był świadkiem beatyfikacji swego najlepszego przyjaciela i powiernika.

Misja specjalna w Kościele

Dla kard. Deskura był to koniec misji, którą Jan Paweł II powierzył mu na początku swego pontyfikatu. Nazajutrz po wyborze na Stolicę Piotrową – 17 października 1978 r. Papież udał się z wizytą do polikliniki Gemellego, aby odwiedzić ciężko chorego bp. Deskura. Przy tej okazji wygłosił improwizowane przemówienie, w którym powiedział między innymi: „Przybyłem tu, aby odwiedzić mojego przyjaciela, mojego kolegę, biskupa Andrzeja Deskura, przewodniczącego Papieskiej Komisji ds. Środków Społecznego Przekazu, który od kilku dni, od dnia poprzedzającego konklawe, przebywa w ciężkim stanie w szpitalu. Chciałem złożyć mu wizytę, ale nie tylko jemu, również wszystkim chorym”.

Gdy bp Deskur wrócił do domu ze szpitala, otrzymał od Ojca Świętego list, który zaczynał się tymi słowami: „Teraz wiesz, jaka jest twoja misja w Kościele…”. Chodziło, oczywiście, o misję modlitwy za Jana Pawła II i jego pontyfikat. Pełnił tę misję przez 27 lat, aż do śmierci Jana Pawła II,a następnie, po jego odejściu do domu Ojca, kontynuował ją, modląc się o beatyfikację Jana Pawła II.

Przyjaciele

Wizyta w poliklinice Gemellego sprawiła, że światowa opinia publiczna dowiedziała się o przyjaźni dwóch wielkich Polaków: Karola Wojtyły i Andrzeja Marii Deskura. Przyjaźń, która zrodziła się w 1945 r. w krakowskim Seminarium Metropolitalnym, odnowiła się w czasie prac II Soboru Watykańskiego, a utwierdziła w czasie pontyfikatu Papieża Polaka, stając się prawdziwą komunią serc. Byli ze sobą w ciągłym kontakcie i spotykali się, na ile pozwalały na to zajęcia Ojca Świętego. W każdą niedzielę kard. Deskur był u Papieża na obiedzie, oczywiście, gdy Papież był w Watykanie. Do stałych spotkań należało także wspólne świętownie imienin kard. Deskura – Jan Paweł II udawał się wtedy do Pałacu św. Karola, (tuż za absydą Bazyliki) w którym mieszkał Kardynał. W ostatnich latach, gdy Papież miał duże trudności z przemieszczaniem się, to solenizant przybywał do papieskiego apartamentu. Gdy siedzieli razem przy stole, bardzo byli do siebie podobni – choroby sprawiły, że obaj musieli używać wózków inwalidzkich, obaj mieli sparaliżowane lewe ramię i trudności w wypowiadaniu się, lecz rozumieli się bez słów.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...