Nie udała się Polakom próba pierwszego zimowego zdobycia ośmiotysięcznego Broad Peaku w Karakorum. Polscy himalaiści jednak nie robią z tego problemu
Miała to być aklimatyzacja przed atakiem na szczyt. Jednak w obozie II czeka na nich niemiłe zaskoczenie. Obóz przestał istnieć. Ostatnie załamanie pogody zamieniło go w same strzępy. Do liny poręczowej przypięty był zamiast namiotu tylko jego szmaciany skrawek.
„Nic nie przypominało, że to kiedyś był namiot (wiatr, który zniszczył obóz II, musiał mieć siłę co najmniej 200 km/h). Mieliśmy na swoich plecach zalążek obozu III, wiedzieliśmy więc, że tę noc w nieistniejącym obozie II jakoś przetrwamy. Mieliśmy namiot i szturmowe śpiworki. Mieliśmy ze sobą jedną – na czterech – karimatę – nie było źle. Poprawiliśmy platformę i wzięliśmy się do rozstawiania namiotu. Wiatr przybrał na sile do 80 km/h” – relacjonował jeden z himalaistów do bazy.
15 lutego ostatnia – zdawałoby się – przed kolejnym atakiem informacja od Artura Hajzera: „Idziemy w górę pomacać się z kopułą szczytową. Wychodzimy o piątej rano, w szóstkę, od razu do obozu II. W czwartek ma być słaby wiatr – jak będzie szansa i siły, żeby doskoczyć do szczytu, to spróbujemy. Dzień po nas napierać będzie trzech pozostałych, w bazie zostaną tylko kucharze”. Ale nie ma lekko: „Po piekle w obozie III musieliśmy zrezygnować z ataku”.
I tak tydzień po tygodniu. Wreszcie, w połowie marca, ruszył ostatni atak szczytowy. Czas był najwyższy, bo powoli kończyła się zima wyprawowa. 15 marca: grupa szturmowa odpoczywa, zbiera siły do ataku w obozie III. Wiatr nie jest niepokojący. Na szczycie też nie najgorzej… wieje z prędkością 60 km/h. 16 marca: trwa atak szczytowy. Wycofuje się nadzwyczaj silny, a teraz już wyczerpany Marcin Kaczkan.
„Podczas drogi w kierunku szczytu pogoda nie poprawiała się. Zza chmur pokrywających całe niebo nie wychodziło wyczekiwane słońce. Natomiast wiatr nie był zbyt mocny i pozwolił Robertowi i Alemu (Sadparze, Pakistańczykowi) podejść do wysokości 7830 m. Tam zatrzymała ich ogromna, szeroka i długa szczelina lodowa, przecinająca na długości kilkuset metrów cały stok” – relacjonował potem Artur Hajzer. Ryzyko wypadku przy próbie jej przejścia, zmęczenie i fatalna pogoda spowodowały decyzję o zejściu w dół. Kończył się sezon, kończyła się wyprawa. Trzeba było rozpocząć powrót do cywilizacji.
Problem z powrotem
Robert Szymczak uważa, że przegrali nie z sobą, lecz z pogodą i warunkami w ścianie. To także one spowodowały, że ostatni atak przeprowadzili kilka dni po poprzednim. – Czas nas gonił, odpoczywaliśmy za krótko, byliśmy wykończeni – przyznaje. A szczelina, na którą trafili, przesądziła sprawę. Doświadczeni himalaiści wiedzą, że zdobycie szczytu to tylko pół sukcesu. Znacznie trudniejsze jest zejście, gdy pozornie wszystko jest już za nami…
Co dalej z programem Polski Himalaizm Zimowy? Jesienią, w ramach przygotowań do kolejnej zimy himalajskiej, rusza wyprawa na ośmiotysięcznik Makalu. Potem najpewniej zaatakują niezdobyty dotychczas zimą Gasherbrum I. Inne niezdobyte zimą szczyty muszą trochę poczekać na Polaków. Wiele zależy też od rywali, czy w tym czasie nie zdobędą gór, ale także od pieniędzy – dotacji z resortu sportu, sponsorów. Wyprawy są bardzo kosztowne, szczególnie te zakończone bez sukcesu: sponsorzy, donatorzy mają mniejszą chęć na wspieranie „pechowych” himalaistów.
Artur Hajzer jest jednak dobrej myśli: pieniądze na kolejne wyprawy muszą się znaleźć. Nie zdobyli szczytu, ale kolejne doświadczenia wysokogórskie zdobyli kolejni ludzi. – Zespół był mocny, dobrze przygotowany kondycyjnie – ocenia Artur Hajzer. – Wyprawa była udana pod względem logistycznym, współpracy zespołu, bo z tym bywa różnie. Zawsze lepiej zdobyć górę, ale zapewniam, że nie mamy poczucia porażki.
Robert Szymczak odczuwa – jak twierdzi – tylko lekki niedosyt. Kilka dni po powrocie z Karakorum uważa, że już się zregenerował. – Przed wyprawą ważyłem 85 kg, teraz 83. To też pokazuje, że mimo ogromnego wysiłku, mam niezłą wydolność. I już mnie ciągnie w góry! Właśnie idę potrenować na sztuczną ściankę – mówi. Chce się przygotować do kolejnej wyprawy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.