O długu publicznym, mechanizmach kreatywnej księgowości, poduszce finansowej i węgierskich rozwiązaniach z dr. Zbigniewem Kuźmiukiem rozmawia Wiesława Lewandowska
– Przejście suchą nogą przez kryzys nie jest zasługą obecnego rządu?
– Trzeba przyznać, że dobrym posunięciem tego rządu było nieobniżanie wydatków budżetowych (mimo że Rostowski to zapowiadał, przecież deficyt budżetowy wzrósł z planowanych 27 mld zł do 53 mld zł). Ważnym czynnikiem była dewaluacja złotówki w 2009 r. w stosunku do dolara i euro. Poprawiło to atrakcyjność naszego eksportu, a pogorszyło opłacalność importu (w Polsce opłacało się produkować). Popyt wewnętrzny i wzrost tzw. eksportu netto spowodował, że w 2009 r. Polska jako jedyny kraj UE miała wzrost gospodarczy wynoszący 1,8 proc. PKB.
– Załóżmy, że PO wygra teraz wybory. Co dalej?
– Pewnie już w grudniu tego roku usłyszymy, że trzeba mocno zmodyfikować budżet. Wtedy poznamy rzeczywiste zamiary PO, i to przy szerokim wsparciu liberalnych polskich mediów oraz tych ekonomistów, którzy teraz krytykują rząd za złe pociągnięcia finansowe i opieszałość. Usłyszymy: Mogą nas uratować tylko takie, drastyczne pociągnięcia.
– Czyli jakie?
– Państwo sięgnie do tzw. płytkich kieszeni, czym uderzy w większość obywateli.
– To nic nowego, przecież już teraz przede wszystkim do tych kieszeni sięga!
– Tak, od trzech lat nie ma waloryzacji płac w sferze budżetowej, a to znaczy, że płace realne stale maleją stosownie do inflacji, obecnie średnio o 4,5 proc. Gdy rząd wprowadzi kolejną podwyżkę VAT, do 25 proc., to znów wzrosną ceny, przede wszystkim żywności. Dla przeciętnie zarabiającego obywatela będzie to bardzo dotkliwe. Jeżeli do tego dołożymy wysokie bezrobocie, które dotyczy najczęściej dzieci z tych rodzin, to ten obraz będzie jeszcze bardziej czarny…
– Trzeba by więc współczuć tym, którzy będą w Polsce rządzić po wyborach…
– Rzeczywiście, sytuacja kraju jest taka, że nie ma już rozwiązań dobrych i bardzo dobrych, są tylko nie najlepsze i bardzo złe. Moim zdaniem, PO, jeśli wygra te wybory, to wybierze rozwiązania bardzo złe dla ludzi.
– Naprawdę nie ma żadnych dobrych wyjść z tej sytuacji?
– Przykład Węgier pokazuje, że jednak jakieś są, że można działać inaczej, oczywiście, jeśli ma się poparcie większości parlamentarnej. Premier Viktor Orbán odważnie podejmuje również niepopularne społecznie decyzje, ale przede wszystkim skupia się na tych, które realnie poprawiają sytuację finansową państwa, nie obciążając przy tym większości społeczeństwa. Do takich należy np. wprowadzenie podatku bankowego.
– U nas ten pomysł opozycji nie zyskał aprobaty rządu.
– I to chyba nie tylko dlatego, że był to pomysł PiS-u… Według wstępnych szacunków, podatek bankowy dawałby przynajmniej tyle samo, ile wprowadzona w tym roku podwyżka stawki VAT. Nasz rząd bał się jednak sięgnąć do tych najgłębszych kieszeni…
– Które z węgierskich rozwiązań można by śmiało zastosować w Polsce?
– Jeśli rząd się nie zmieni, to żaden z węgierskich pomysłów wydaje się nie mieć u nas szans… Na Węgrzech wprowadzono np. trzyletni okresowy podatek obrotowy w odniesieniu do handlu wielkopowierzchniowego, usług telekomunikacyjnych i energetyki. To pozwoliło na luz budżetowy i rezygnację z pomocy międzynarodowej. Temu towarzyszy obniżka podatku dochodowego od osób prawnych do 10 proc. od 2013 r., a także obniżka podatku PIT dla rodzin z dziećmi (dla rodziny z trojgiem dzieci odliczenie to wynosi 17 tys. zł, w Polsce tylko 3,4 tys. zł). Doprowadzi to do zmniejszenia szarej strefy i wzrostu wpływów z podatków. Premier Orbán wywołał takie ruchy, które dają dodatkowe dochody, ale jednocześnie pobudzają gospodarkę.
– To samodzielne myślenie i postępowanie premiera Orbána nie podoba się jednak Unii…
– Tak, bo pomysły Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ordynowane Grecji, Portugalii, Irlandii, są zupełnie inne. Tam proponuje się podwyżkę podatków pośrednich od osób fizycznych, cięcia wydatków socjalnych, co powoduje ograniczenie popytu wewnętrznego i tym samym zapaść gospodarczą. Orbán pokazał, że mimo iż Węgry są członkiem UE, może proponować własne i lepsze drogi wyjścia. Oczywiście, spotkał się z obstrukcją gremiów europejskich, choć, rzecz jasna, nie można mu było niczego zabronić.
– A gdyby jesienią przyszło PiS-owi rządzić, to…?
– To trzeba przyjąć m.in. rozwiązania węgierskie. Należałoby się tylko uodpornić na krytykę zagranicznego establishmentu, która – wsparta przez polskie media – mogłaby być miażdżąca.
Zbigniew Kuźmiuk – doktor ekonomii, polityk, były marszałek województwa mazowieckiego, poseł na Sejm IV kadencji, w latach 2004-09 deputowany do Parlamentu Europejskiego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.