Kościół serdecznie zachęca wszystkich, aby udział w ofierze mszy świętej dopełniali komunią. Jednak msza ma ogromny sens także wtedy, gdy do komunii nie przystępujemy.
O zjawisku niegodnego przystępowania do komunii mówiono na synodzie biskupów w 2005 roku: „Niektórzy przyjmują Komunię, choć nie zgadzają się z nauczaniem Kościoła i publicznie popierają zachowania niemoralne, takie jak aborcja, nie bacząc na to, że dopuszczają się poważnej nieuczciwości i są przyczyną zgorszenia. Ponadto istnieją katolicy, którzy nie rozumieją, dlaczego grzechem jest udzielanie politycznego poparcia kandydatowi, otwarcie opowiadającemu się za aborcją czy innymi poważnymi czynami przeciw życiu, sprawiedliwości i pokojowi” (Instrumentum laboris, 73).
Benedykt XVI w adhortacji apostolskiej Sacramentum caritatis (55), która stanowi poniekąd podsumowanie tamtego synodu, zwraca uwagę na jeszcze inne niepokojące zjawisko: „Nie można oczekiwać czynnego uczestnictwa w liturgii eucharystycznej, jeśli przystępuje się do niej w sposób płytki, bez stawiania sobie pytań dotyczących własnego życia”. I przestrzega Ojciec Święty przed „swojego rodzaju automatyzmem wśród wiernych, tak jakby przez sam fakt znalezienia się w kościele podczas liturgii miało się prawo albo nawet i obowiązek przystąpienia do stołu eucharystycznego”.
Aż strach przypominać starochrześcijańskie przestrogi przed komunią niegodną czy nawet świętokradzką. Przyczyniły się one bowiem w jakimś stopniu do tego, że wielu chrześcijan rezygnowało z częstej komunii świętej. Jednak o tych przestrogach pamiętać trzeba – nie po to, żeby zrezygnować z częstej komunii, ale żeby przyjmować ją godnie, tak aby ona naprawdę pogłębiała naszą więź z Jezusem.
Już w pierwszej połowie III wieku Orygenes upominał swoich słuchaczy i czytelników: „Niechaj nikt nie przychodzi na tę ucztę w brudnych szatach. Raz bowiem zostały uprane szaty twoje wówczas, gdy przystąpiłeś do łaski chrztu, oczyszczony zostałeś z wszelkiego brudu ciała i ducha. Nie czyń więc nieczystym tego, co Bóg oczyścił” (Wykład Księgi Wyjścia, 11,7).
„Niemała kara czeka tych, którzy niegodnie przystępują – ostrzegał św. Jan Złotousty pod koniec IV wieku. – Zważ, jakiej czci doznałeś, do jakiego stołu przystępujesz. Aniołowie patrząc na Niego, drżą ze strachu, nie ważą się spojrzeć bez lęku z powodu światłości od Niego bijącej, a my się Nim żywimy, jednoczymy się z Nim, stajemy się jednym ciałem” (Wykład Ewangelii Mateusza, 82,5).
Przytoczmy jeszcze upomnienie, jakie wyszło spod pióra współczesnego św. Augustynowi Jana Kasjana. Napisane tysiąc sześćset lat temu słowa czyta się tak, jakby dotyczyły nas współcześnie: „Wielu, którzy pożywają ten Pokarm z niedozwoloną zuchwałością, choruje na niemoc wiary i na słabość duszy – bo są dotknięci chorobami namiętności – i śpią snem grzechu, a z tego śmiertelnego snu nie powstają bynajmniej w zbawiennym lęku” (Rozmowy duchowe, 22,5,3).
Odważę się jeszcze przywołać tu niezwykle ostre upomnienie, jakie żyjący w tym samym czasie, tzn. na przełomie IV i V wieku, Izydor z Peluzjum przesłał niejakiemu Chajremonowi. Nie wiemy, kim był ów Chajremon ani jakich konkretnie grzechów się dopuścił, ale na pewno były to grzechy bardzo ciężkie. „Niektórzy mówią – gniewa się Izydor – że ty, choć czynisz wszystko, co zabronione, dodając jeszcze występki, stale wyciągasz ręce do boskiego sakramentu i w swej zuchwałości przyjmujesz to, czego nie godzi się tobie dotknąć. Ogarnęło mnie ogromne zdumienie nad twoją bezczelnością. Oto zasiadasz przy stołach demonów, jedząc aż do przesytu, a nie lękasz się zasiadać przy stole Pana” (List,1,170).
Komunia pragnienia
Kościół serdecznie zachęca wszystkich, aby udział w ofierze mszy świętej dopełniali komunią. Jednak msza ma ogromny sens także wtedy, gdy do komunii nie przystępujemy. Pięknie pisał o tym św. Augustyn w liście, którego fragment już cytowaliśmy: „Zacheusz i setnik nie spierali się ze sobą i nie stawał jeden ponad drugiego, kiedy Zacheusz z radością przyjął Pana w swym domu, a setnik mówił: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. Obaj w różny i jakby przeciwstawny sposób czcili Zbawiciela. Obaj uważali się za nędznych z powodu swych grzechów i obaj doznali miłosierdzia. Jak u ludu Starego Przymierza manna w ustach smakowała każdemu odpowiednio do jego upodobania, tak samo w sercu każdego chrześcijanina smakuje ów sakrament, który pokonał świat. Bo jeden człowiek powodowany czcią nie śmie spożywać Ciała Pańskiego co dzień, a drugi też dla czci nie odważa się pominąć codziennej komunii świętej”.
Dość przypomnieć, że prawo kościelne zobowiązuje nas do udziału w coniedzielnej mszy, ale nie do coniedzielnej komunii. Przyjęcie Najświętszego Sakramentu podczas mszy – wyjaśniał w roku 1947 papież Pius XII w encyklice Mediator Dei – „jest wprost nieodzowne dla celebrującego kapłana, ale wiernym się je tylko usilnie zaleca”.
Niektórych chrześcijan – nawet jeżeli w Chrystusa Pana wierzą gorąco – Kościół nie czuje się w prawie dopuszczać do komunii. Benedykt XVI tak oto uzasadnia swoją prośbę skierowaną do chrześcijan niekatolików, ażeby będąc na mszy w kościele katolickim, do komunii nie przystępowali: „Eucharystia bowiem nie wyraża tylko naszej osobistej komunii z Jezusem Chrystusem, ale zakłada także pełną communio z Kościołem. To jest więc powodem, dla którego z bólem, ale nie bez nadziei, prosimy chrześcijan niekatolików, by zrozumieli i uszanowali nasze przekonanie, które sięga do Biblii i Tradycji. My utrzymujemy, że Komunia eucharystyczna i komunia Kościoła tak wewnętrznie nawzajem do siebie przynależą, że w zasadzie jest niemożliwe przystępowanie przez chrześcijan niekatolików do jednej bez cieszenia się z drugiej” (Sacramentum caritatis, 56).
Również katolików, którzy nauczyli się z lekkim sercem przystępować do komunii nawet w stanie grzechu śmiertelnego, trzeba prosić, ażeby raczej starali się stanąć w obliczu Jezusa w żalu za swoje grzechy i w pragnieniu przyjęcia komunii, jednak bez przyjmowania jej. Przecież w ten sposób nie zachęcamy ich do zaniechania komunii świętej, ale raczej do tego, żeby przystępowali do niej autentycznie i z gorącym sercem.
JACEK SALIJ – ur. 1942, dominikanin, duszpasterz, profesor teologii UKSW, autor wielu książek i artykułów, mieszka w Warszawie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.