Koreańscy katolicy

Niedziela 27/2011 Niedziela 27/2011

Dziś w Polsce mieszka ok. półtora tysiąca Koreańczyków. Pracują m.in. jako dyplomaci, przedsiębiorcy, menadżerowie, restauratorzy, muzycy. Kilkudziesięciu z nich studiuje na naszych uczelniach. Są to na ogół ludzie wierzący. Większość z nich jest wyznawcami buddyzmu. Jednak 10 proc. spośród przybyłych stanowią katolicy. To właśnie oni od kilkunastu lat uczestniczą w coniedzielnej Mszy św. odprawianej w języku angielskim i koreańskim w dominikańskiej świątyni na warszawskim Służewie

 

Szczęśliwie dopłynęli do portu i Yohn Kang oddał w ręce właściciela nienaruszony statek wraz z załogą. A sam zrezygnował z pływania. Osiadł najpierw w Rotterdamie, później w Brukseli, gdzie do dziś ma dom. W niedługim czasie przyjął chrzest. Taki był początek jego wiary. Dziś Yohn Kang podkreśla, że jest bardzo szczęśliwy, mieszkając w Polsce, otoczony katolikami i kościołami, gdyż pozwala mu to umacniać swoją wiarę. Jego zdaniem, religia bardzo spaja Polaków jako społeczeństwo. I bardzo nam tego zazdrości.

Religia pokoju w sercu

Stephano Park Kichang, uśmiechnięty czterdziestolatek, z wykształcenia jest literaturoznawcą. Pracuje w korpusie dyplomatycznym Ambasady Korei w Warszawie. W jednej z salek służewskiego klasztoru prowadzi dla dzieci koreańskich zajęcia z Biblii. Dziś mówił o Świętej Trójcy i Zesłaniu Ducha Świętego. Jakiś czas temu sam zapragnął zostać katolikiem. Widział spokój u ludzi, którzy chodzili do kościoła. Zazdrościł im nawet, że nie martwią się niczym. Kiedy już dokonał wyboru, odczuł ten sam komfort spokoju. I uważa to do dziś za jedno z głębszych doświadczeń w swojej relacji z Bogiem – pokój serca. Jego rodzice i rodzeństwo są bardzo wierzącymi buddystami. Nie byli zadowoleni, gdy został katolikiem. Nie pozwalali mu nawet chodzić do kościoła. Uważali, że życie chrześcijanina jest pełne cierpienia. Chrześcijaństwo bowiem kojarzyli tylko z cierpieniem na krzyżu. Po skończeniu Uniwersytetu w Seulu, w 1993 r., nie spodziewał się, że kiedykolwiek znajdzie się w Polsce. Chciał jechać do Rzymu, bo miał wizję Jezusa Chrystusa z krzyżem. Pomyślał wtedy, że Jezus zaprasza go do Rzymu. Został jednak wyznaczony przez MSZ do pracy w Polsce. Pomodlił się i zaakceptował tę decyzję. Wierzył, że jeżeli Pan Bóg tego chce, to niech tak będzie. I rychło zrozumiał, że Pan Bóg chce, aby był w Polsce. By modlił się i uczył modlitwy innych. Jako dyplomata marzy, by przyczynić się do ponownego zjednoczenia Korei. Owszem, przyznaje, że dla jednej osoby jest to zadanie niewykonalne. – Jednak jest to możliwe z Panem Bogiem – bardzo mocno zaznacza Stephano Park Kichang. – Sam też czuję, że potrafię zrobić wszystko, jeśli Bóg jest ze mną. Dla mnie bardzo ważnym doświadczeniem w czytaniu Biblii jest Księga Nehemiasza. Jest tam napisane, że kiedy Żydzi powrócili do Izraela, musieli odbudować świątynię. Już nie rozumieli Prawa i musieli się wszystkiego od nowa uczyć. I dlatego tutaj uczę rozumieć innych Pismo Święte i Pana Boga. I bardzo dziękuję, że możemy w polskim kościele mieć Mszę św. w języku koreańskim. To nas bardzo zbliża do innych katolików.

Otwarci podczas Eucharystii

Kilkudziesięciu koreańskich katolików w różnym wieku uczestniczy we Mszy św. W dawnej kaplicy przyklasztornej otoczonej pięknymi drzewami modlą się w niezrozumiałym dla Europejczyka języku. Zawsze elegancko ubrani. Głoszą wprowadzenia w języku koreańskim przed angielskimi czytaniami z Pisma Świętego. Próbują zrozumieć swoją relację w stosunku do reszty Kościoła, zwłaszcza do innych chrześcijan, a w szczególności katolików na świecie. Na warszawskim Służewie od kilku lat uczestniczą w wielkich świątecznych Mszach św. dla całej parafii. W ostatnich latach kilkudziesięciu ich przyjaciół, znajomych czy członków rodzin przystąpiło do chrztu i bierzmowania. Koreańscy studenci Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie śpiewają wówczas po koreańsku psalmy i narodowe pieśni religijne. Pochodzą z kultury, w której odrębność narodowa jest przeżywana bardzo głęboko. Wszędzie na świecie tworzą wspólnoty, które żyją w odrębnych enklawach i z zasady nie tworzą związków z osobami z innych krajów. De facto chcą pozostać we wspólnotach koreańskich, być nadal Koreańczykami. Tym samym trudno im się otworzyć na inne narody. O. Jacek Norkowski OP, który jest opiekunem Koreańczyków, jak również głównym celebransem podczas „ich” Mszy św., przyznaje, że rzeczywiście są na ogół bardzo hermetyczni. Jednak Eucharystia zbliża ich i on sam czuje, że podczas niej bardzo się otwierają. Głęboko się modlą i angażują w Liturgię. – Są tu osoby, w których życiu dokonał się wielki zwrot duchowy. Wcześniej byli buddystami albo pochodzili z rodzin buddyjskich czy też będąc ateistami, byli daleko od religii – mówi kapłan. – Dużo trudniejsze jest dla nich zrozumienie jedności w ramach Kościoła, jako ludu Bożego ponad podziałami narodowymi. Chcą zachować swoją tożsamość, swoją odrębność. Tożsamość koreańska jest bardzo ważną częścią każdego z nich. Być Koreańczykiem jest czymś niezwykle ważnym. Starannie też pielęgnują to, co składa się na koreańskość. Podkreślam zawsze, że na najgłębszym poziomie duchowym wszystkie „dzieci” Kościoła są jednym ludem. I oni odpowiadają na to. Coraz częściej zadają sobie pytania: Kim ja jestem jako jednostka? Jaka jest moja relacja z Bogiem i ludźmi? Takie poszukiwania są dla nich chyba trudniejsze niż dla nas, ponieważ żyją w kulturze kolektywnej i bardzo zhierarchizowanej. W kulturze, w której każdy bez żadnego zastanawiania się wie, gdzie jest i jaką rolę ma do spełnienia.

O. Jacek Norkowski OP przyznaje, że sam wiele korzysta w kontaktach z Koreańczykami. – Wyczuwam ich wielką sympatię, serdeczność, lojalność – mówi. – Ich obecność w Kościele przeżywam głęboko, jako symbol otwierania się chrześcijaństwa na nowe rzeczywistości, na nowe kraje, nowe kultury. Bo naprawdę inkulturacja chrześcijaństwa w Azji dopiero się zaczyna. A jest to największy kontynent. I – historycznie rzecz biorąc – największe wyzwanie dla chrześcijaństwa. Czy Azja przyjmie Chrystusa? Patrząc na Koreańczyków, mam nadzieję, że tak się stanie. Ich śladem mogą pójść Chińczycy i Hindusi. A to są kraje kluczowe dla Azji i świata.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...