Ponad 100 tysięcy kilometrów kwadratowych to powierzchnia tak zwanych Ziem Odzyskanych. Do dziś żyją tam sędziwi ludzie, których 70 lat temu historia przerzuciła z drugiego krańca dawnej Rzeczypospolitej. Jednym tęsknota nie przeszkodziła w pokochaniu nowej ojcowizny, inni nigdy nie przyzwyczaili się do obcych im miejsc.
Cóż znaczą dzisiejsze granice w porównaniu z tymi sprzed wieków? Stare limesy były daleko bardziej groźne. To tutaj w średniowieczu przebiegał pas oddzielający Brandenburgię od piastowskiej Wielkopolski. Ziemia dobiegniewska, pierwotnie zamieszkana przez ludy słowiańskie, została od Wielkopolski oderwana przez Brandenburczyków u schyłku XIII stulecia. Mimo to samym Dobiegniewem, od którego Radęcin oddzielony jest dystansem ok. 15 km, władały aż do XV w. cysterki z podpoznańskich Owińsk. Siostry nadanie to otrzymały jeszcze od Przemysła I. Co ciekawe, gdy sióstr już nie było, w I poł. XV w. Dobiegniewem zawładnęli Krzyżacy – ci sami, których znamy z malborskiego zamku. W toku brandenburskiej germanizacji tych ziem pierwotna słowiańsko brzmiąca nazwa Dubbegnek, Dubegnef, tudzież Dubegneve, zostaje stopniowo wyparta najpierw przez Waldinborg, a później już ostatecznie, aż do 1945 r. przez Woldenberg. To ostatnie miano związało się w świadomości XX-wiecznych Polaków z Oflagiem II C Woldenberg, czyli z niemieckim obozem jenieckim dla polskich oficerów, jaki w czasie wojny urządzili tu hitlerowcy.
Skansen dawnej pruskiej wsi
W XIX w. Dobiegniew z Radęcinem znalazły się w okręgu choszczeńskim (Arnswalde) w ramach Nowej Marchii (Neumark) będącej jedną z prowincji Królestwa Prus. Miasto otrzymało w 1848 r. połączenie kolejowe z Poznaniem (107 km) i Stargardem Szczecińskim, a później też ze Szczecinem (104 km). Z Dobiegniewa do Radęcina jechało się już furmanką, a pierwszy automobil przestraszył mieszkańców tutejszych wiosek krótko przed I wojną światową. Być może przejechał nim któryś z grafów von Waldow, rodziny pruskich junkrów, którzy w nieodległym Mierzęcinie zbudowali w latach 60. XIX w. okazały, neogotycki pałac z pięknym parkiem krajobrazowym.
Od XIX w. zaczęto też modernizować w duchu pruskiej gospodarności wsie w tym rejonie. Powstawały wzdłuż dawnych traktów całe ciągi osadnicze. Z Dobiegniewa do wsi Radęcin jechało się przez mniejsze wioski, które dziś noszą nazwy: Grąsy, Starczewo, Słowin i Lipinka. Błotniste niegdyś drogi brukowano teraz kostką kamienną i granitową. Jej stalowo-siny odblask, szczególnie po deszczu zestawiał się w niesłychanym kontraście ze szkarłatem cegieł, z których wznoszono nowe domostwa. Pomiędzy wsiami wiła się wstęga drogi obsadzanej szpalerami drzew. Dziś bruk został „na pamiątkę” tylko na kilku niewielkich odcinkach drogi z Dobiegniewa do Radęcina. Droga stała się asfaltowa, co na pewno ułatwiło przemieszczanie mieszkańcom, jednak zatarło znamię skansenu, jakie jeszcze 10, 15 lat temu wyraźnie rzucało się w tych wioskach w oczy.
Pustkowia
– Młodych nie ma – mówi śpiewnie a smutno starsza kobieta w kwiecistej chustce i turkusowym sweterku, napotkana na drodze między Lipinką a Radęcinem. – A pani też „zza Buga”? – pytam, choć jestem prawie pewien odpowiedzi. – Ja zza Buga, ale i stąd. Mała byłam. Tam już jednakowoż nie wrócę – odpowiada. – A jak tu się żyje? – Już mi teraz wszystko jedno, tylko czasem tęskno, ale przyzwyczaiłam się. Nowych trochę zamieszkało, świat się kręci, życie płynie, zaraz i nas nie będzie – mówi filozoficznie, a ja zastanawiam się, czy to nie jakaś zawoalowana klątwa, w końcu – jak wspominają stare kroniki – w 1581 r. na ryku w Dobiegniewie spalono pięć kobiet posądzonych o czary.
Radęcin jest na końcu świata. Gdy po 1989 r. padły pegeery, wielu ludzi nie odnalazło się w nowej rzeczywistości. W ostatnich latach młodzi wyjechali, jak nie do pracy w Anglii, na studia do Szczecina czy Poznania, to przynajmniej do Gorzowa, czy po prostu do Dobiegniewa, Drezdenka, Choszczna i Strzelec Krajeńskich. Tam łatwiej o pracę. W Radęcinie zostali starsi mieszkańcy, choć i kilkanaście nowych osób, także obcokrajowców, pobudowało nowe domy albo zaadaptowało stare.
Pobliskie jezioro Radęcino, o czystej wodzie, zachęca latem do pływania i ściąga na kilka tygodni turystów. Zimą, po dużej śnieżycy, Radęcin bywa odcięty od świata. Prawie z każdej strony wieś otaczają pola przechodzące w gęsty las. Ten ostatni poprzecinany jest z rzadka starymi, częściowo kamiennymi drogami. Nie warto tam się jednak zapuszczać, nie znając terenu, albo w samochodzie o niskim zawieszeniu, które prawdopodobnie ucierpi na nierównych szlakach. Ale z drugiej strony, aż kusi, by pojechać przez las w kierunku Żeleźnicy i znaleźć się na drewnianym moście nad piękną, majestatyczną i tajemniczo meandrującą Drawą. Medytując nad jej brzegiem, można połączyć się ze wszystkimi, którzy w przeszłości doceniali piękno tych współczesnych polskich „Kresów Zachodnich”, i pomyśleć, że człowiek niekiedy bywa tak bardzo przywiązany do swojej ziemi, że wykorzenienie unieszczęśliwia go na całe życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.