Z prof. Janem Żarynem, historykiem, o raporcie Millera, Smoleńsku i podziałach światopoglądowych między PiS a PO rozmawia Milena Kindziuk
– Ale takie głosy wciąż jeszcze się pojawiają.
– Między innymi w SLD, ale głównie w środowisku „Gazety Wyborczej” czy „Krytyki Politycznej”, także w PO. Tymczasem jest to szantaż przeciwników Kościoła, którzy chcieliby go zepchnąć do kruchty, tak jak w czasach komunizmu. Kościół musi być głosem porządkującym życie społeczne. Dlatego dobrze, że biskupi wydali ostatnio komunikat, w którym padły znamienne słowa, iż Kościół nie będzie „wielkim milczącym” w czasie kampanii wyborczej. Taki porządkujący głos Kościoła potrzebny jest szczególnie dzisiaj, w konfrontacji ze zjawiskiem wszechogarniającego medialnego fałszu; tworzenia się medialnych opinii opartych na kłamstwie. I nie ma tutaj dla Kościoła granicy. Polityka jest sferą człowieczą, a Kościół ma troszczyć się o człowieka, tak by został on zbawiony.
– Zbliża się 17 września, rocznica sowieckiej agresji na Polskę. Czy dzisiaj nadajemy właściwą rangę tym obchodom?
– Jako historyk odpowiem, że nie. W dzisiejszej Polsce, w której minister spraw zagranicznych określa Powstanie Warszawskie „narodową katastrofą”, widać, jak bardzo brakuje szacunku dla naszych narodowych rocznic, a co za tym idzie – właściwej polityki historycznej. 17 września 1939 r. – to data kluczowa w historii Polski. Do Polaków powinna się przebić świadomość, że walka o niepodległość trwała od 1, ale i od 17 września 1939 r., a zakończyła się na przełomie lat 1989-90. A może w jakimś sensie trwa do dzisiaj. Tymczasem nasza narodowa pamięć jest coraz krótsza.
– Jakie są tego konsekwencje?
– Naród, który nie ma świadomości swojej przeszłości, to naród tragiczny, zmierzający do samozagłady. Zapominanie o własnych korzeniach, ośmieszanie narodowych wartości, relatywizowanie wydarzeń i postaw wpisuje się bardzo mocno w znaną nam antypolską orientację. W ten sposób zachowywali się komuniści, którzy weszli na nasze ziemie, mieli nawet polskie nazwiska, ale byli nadal funkcjonariuszami obcego państwa, czyli Związku Sowieckiego. Ci, którzy dalej podtrzymywali ten reżim, czyli pokolenie Gierka, Rakowskiego czy Kwaśniewskiego, byli beneficjentami okupacji ziem polskich przez obce mocarstwo od 1944 r.
Dlaczego pamięć o narodowych rocznicach jest tak ważna?
– Bo pomaga zachować wspólnotę narodową. A to jest obecnie jedna z najistotniejszych spraw z punktu widzenia naszej cywilizacji.
– Aż tak?
– A czy są dla nas istotniejsze pytania w kontekście Unii Europejskiej? Musimy jasno określić, czy wspólnota narodowa jest zjawiskiem przeszłym, stanowiącym epigonizm dziejów, czy też jest zjawiskiem ważnym i godnym podtrzymania wobec różnych projektów, które próbują ją zniszczyć.
– Czyli nasz zaścianek narodowy trzeba wynieść ponad zjednoczenie z innymi krajami Unii?
– Zaścianek – w sensie odrębności narodowej. Przecież my, Polacy, funkcjonujemy w określonej kulturze od tysiąca lat. Ona nas konstruuje. Cała nasza przeszłość, jak wielokrotnie przypominał Jan Paweł II podczas pielgrzymek do Polski, pozwala nam zrozumieć świat i odpowiedzieć na fundamentalne pytania dotyczące wolności, życiowych wyborów, sensu życia. Bez tego dziedzictwa będziemy skazani na poprawność polityczną, która burzy naszą tożsamość i nie daje nam poczucia bezpieczeństwa.
Trzeba też pamiętać, że w naszej tradycji istnieje silny związek chrześcijaństwa z wolnością. Początki państwa polskiego nierozerwalnie wiążą się właśnie z chrześcijaństwem. To dzięki Kościołowi zachowaliśmy przez całe wieki naszą tradycję, kulturę, przetrwaliśmy zabory i późniejsze lata. Nie widzę powodu, żebyśmy mieli o tym zapominać i od tej tradycji odchodzić. Tymczasem obecnie nasza wspólnota narodowa jest zagrożona.
– Zgadza się Pan zatem z tezą Jarosława Rymkiewicza, że wspólnoty narodowej w Polsce już nie ma, istnieje natomiast naród podzielony na patriotów i kolaborantów?
– Nie zarysowałbym tego aż tak radykalnie. Moim zdaniem, jako Polacy wszyscy jesteśmy do odzyskania. Rymkiewicz zaś uważa, że jako naród jesteśmy już straceni i że to, co się podzieliło, to się już nie sklei.
– Co jest warunkiem powstania takiej wspólnoty narodowej?
– Właściwa edukacja społeczeństwa, która prowadzi do tego, że człowiek staje się coraz bardziej podmiotem, a nie ma być jedynie użyteczny i produktywny.
– Ale Polacy nie czują się dzisiaj w Polsce podmiotem, jak stwierdził prof. Ryszard Legutko w słynnym „Eseju o duszy polskiej”...
– Podobnie jak on uważam, że to poważny problem do rozwiązania. Dlatego trzeba tworzyć wspólnotę narodową i taką ścieżkę edukacyjną, która połączy nas kodem kulturowym, który od pokoleń w nas funkcjonuje. Konieczne jest odejście od systemu edukacyjnego, jaki proponuje obecnie minister Hall, w którym następuje ograniczenie przedmiotów humanistycznych, w tym samej historii, na rzecz uprzedmiotowienia człowieka, czyli kształcenia w uczniu umiejętności i zdolności do bycia produktywnym.
– Dlaczego tak ważne jest nauczanie historii w szkole?
– Gdyż historia pozwala odnaleźć się w dziedzictwie, daje wiedzę, pozwala ocenić działanie człowieka, czego nie pozwala nam zrobić teraźniejszość, w końcu daje mądrość życiową, według której człowiek staje się wolny wobec zagrożeń wynikających ze współczesnego świata, np. medialnej manipulacji, wytrącania człowieka z logicznego myślenia itd. Bez znajomości historii człowiek może czuć się bezbronny np. wobec nacisku medialnego, może być mu trudno odróżnić prawdę od fałszu.
– Czuje się Pan odpowiedzialny za Polskę?
– Oczywiście, że tak! Uważam, że Polska, wraz ze swoimi chrześcijańskimi korzeniami, wiele może dać Europie i światu. Tylko taka Polska jest atrakcyjna!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.