Z prof. Janem Żarynem, historykiem, o raporcie Millera, Smoleńsku i podziałach światopoglądowych między PiS a PO rozmawia Milena Kindziuk
– Dlaczego jeszcze zamierza się Pan zaangażować w działalność polityczną? Co historyk może wnieść do polityki?
– Do tej pory badałem polityków przeszłości, zwłaszcza końca XIX i XX wieku, którzy mieli poważne problemy do rozwiązania, byli stawiani wobec wyzwań historycznych, i doszedłem do wniosku, że wiedza dotycząca postaw polityków i polskich programów politycznych może się okazać istotna w konfrontacji z bieżącą rzeczywistością. Chciałbym ten kapitał wiedzy spożytkować.
Ważną kwestią jest również dla mnie kontynuowanie polityki historycznej w rozumieniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. On prowadził ją wzorcowo dla Polski, podkreślał na każdym kroku, iż powinniśmy być dumni z tego, że jesteśmy Polakami, że mamy wspaniałą przeszłość i tak wiele wzorów do naśladowania. Taką politykę historyczną prowadzą zresztą Amerykanie, Francuzi, Anglicy, praktycznie wszystkie narody, które czerpią korzyść z tego, że ich dziadowie dali im taki depozyt. A nam jakby to przeszkadzało. Mam nawet wrażenie, że część polskiej inteligencji nie lubi Polaków z przeszłości. Naszą spuściznę i nasze dziedzictwo traktują jako balast, który przeszkadza w tworzeniu globalistycznej czy europejskiej polityki.
– Jak polityka historyczna w Pana rozumieniu mogłaby przełożyć się na konkrety?
– Chciałbym, by na przykład w systemie nauczania w szkole były obowiązkowe wycieczki na Kresy Polskie, tak by polska młodzież miała świadomość, że tam również jest historia Polski, polska kultura. I że nie możemy się od tego odciąć…
– Prezydent Kaczyński podkreślał, że polityka historyczna to też edukacja historyczna.
– Prezydent Kaczyński edukacją historyczną zajmował się w sposób bardzo przemyślany, profesjonalny, spotykał się z naukowcami, profesorami, by czerpać od nich wiedzę i dyskutować na różne tematy. Moim zdaniem, był to najinteligentniejszy prezydent, jakiego mieliśmy, człowiek olbrzymiej wiedzy i niezwykle szerokich horyzontów, świetnie przygotowany do pełnienia swojej funkcji. Chciałbym realizować politykę historyczną w rozumieniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, poszerzając ją nieco o politykę historyczną zewnętrzną. Ma to na celu odkłamywanie historii, zapobieganie jej relatywizacji,
np. przez używanie takich sformułowań, jak: „polskie obozy koncentracyjne”, czy przez uczestnictwo w uroczystościach w Jedwabnem z pozycji rzekomego współuczestnictwa Polski w ludobójstwie.
– Jest Pan bezpartyjny, a w wyborach startuje Pan z listy PiS-u. Dlaczego?
– Gdyż jest to partia najbliższa mojemu systemowi wartości. Uważam, że podział polityczny między PiS a PO to w istocie podział światopoglądowy w Polsce.
– Jak to? Przecież w jednej i drugiej partii są sztandarowi katolicy.
– Tylko że politycy Platformy czynią wszystko, by nie pokazać integralności światopoglądowej! Decyzje, które podejmują, są sprzeczne z głoszonymi przez nich poglądami. Jest to widoczne w głoszeniu takich paradoksów jak: „jestem za in vitro, bo jestem za życiem” (autor: prezydent Komorowski!).
Uważam, że ów podział światopoglądowy w Polsce przekłada się na podział: cywilizacja śmierci – cywilizacja życia. Platforma Obywatelska jest współodpowiedzialna za lansowanie zjawisk, które wychodzą z zupełnie innego pnia niż chrześcijaństwo, z innego fundamentu niż Dekalog. Zauważmy, że w życiu publicznym katolika obowiązuje taka kolejność porządku prawnego: prawo Boże, prawo naturalne i prawo stanowione. Ta jedność daje właściwe rozwiązania społeczne na ziemi. Jeżeli natomiast odwrócimy tę triadę i wyjdziemy z założenia, że rozum ludzki stanowi względne prawo sytuacyjne, które jest skłonne do wspierania utylitarnych, bieżących potrzeb człowieka (pytanie, kogo on oznacza w relatywistycznej definicji?), to właśnie tam zaczyna się Platforma. Politycy PO mają inny niż głosi Kościół stosunek do życia ludzkiego, do aborcji czy in vitro. Tworzą sobie porządek dostosowany do bieżących potrzeb, oczywiście, w imię porządku demokracji, ale poza logiką. Podobnie jest, jeśli chodzi o kwestie społeczne. Zdaniem PO: modernizacja – tak, ale jako synonim rozwoju tych, którzy mają większe szanse na modernizację, czyli większych miast. A PiS mówi, że podmiotem jest konkretny i każdy człowiek i że nie można za wszelką cenę prowadzić np. modernizacji Warszawy po to, żeby Działdowo żyło w biedzie.
– Już teraz pojawiają się zarzuty, że będzie Pan rzecznikiem Kościoła w Senacie. Czy tak?
– Z całą pewnością będę rzecznikiem nauki społecznej głoszonej przez Kościół. Jestem chrześcijaninem i katolikiem, i uważam, że wspomniana nauka społeczna stanowi wyznacznik mojego zaangażowania w życie publiczne. Nie wyobrażam sobie innego stylu uprawiania polityki niż ten, który będzie tożsamy z moim światopoglądem.
– Jak postrzega Pan miejsce Kościoła w życiu publicznym?
– Uważam, że Kościół powinien wciąż zajmować w życiu publicznym takie miejsce, jakie zajmował za czasów Prymasa Wyszyńskiego. Z bólem obserwuję, że po 1989 r. hierarchia kościelna w jakiejś mierze przestała być „Prymasem Tysiąclecia”.
– A powinna być? Przecież zmieniły się czasy, w których żyjemy.
– Powinna. W sensie zaangażowania Kościoła w sprawy publiczne czasy są wciąż takie same. Znaki się zmieniły. Kościół zawsze miał i ma prawo do oceniania rzeczywistości ziemskiej z etycznego i moralnego punktu widzenia. I powinien nieustannie to czynić. W tym sensie wciąż jest nam potrzebny prymas Wyszyński. Niekoniecznie jako jednoosobowa jednostka. Współczesnym Wyszyńskim może być cały Episkopat, ale cały, w jedności, o którą tak bardzo dbał także prymas Józef Glemp w latach 80. Kościół ma prawo wypowiadać się na wszystkie tematy życia publicznego. Nie ma dla Kościoła tematów tabu. Nie powinno być zgody na szantaż, że jeżeli biskupi wypowiadają się w kwestiach bieżących, to „mieszają się” do polityki. Trudno o większy absurd!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.