O gospodarce realnej zamiast spekulacji, liberalnej ułudzie i potrzebie rozwijania polskiego przemysłu oraz o różnicy pomiędzy wesołkowatością a odpowiedzialnym optymizmem z Pawłem Szałamachą rozmawia Wiesława Lewandowska
WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Premier ostatnio bardzo często podkreśla, że Polska jest oazą gospodarczego i ekonomicznego spokoju oraz stabilności, ale trzeba naszą Ojczyznę chronić przed nieodpowiedzialnymi działaniami opozycji, przed ewentualnością egoistycznych jej rządów. Co Pan na to jako przedstawiciel tejże opozycji?
PAWEŁ SZAŁAMACHA: – Cóż, premier Tusk zachowuje się dziś tak, jak jeszcze niedawno jego koledzy np. w Portugalii, Irlandii, którzy do ostatniej chwili, do momentu, w którym zaczęła im się na dobre pruć mozolnie łatana rzeczywistość, zachowywali dobrą minę i konsekwentnie prowadzili swoją propagandę sukcesu. Podobnie nasz premier musi utrzymywać tę dobrą minę, bo cóż innego mu pozostaje…
– Minister Jacek Rostowski mówi, że PiS jest „totalnie nieprzygotowany do debaty o gospodarce”. O co chciałby Pan zapytać ministra?
– Od ministra finansów chciałbym dziś otrzymać odpowiedź np. na pytanie: ile kosztowały interwencje na rynku walutowym, których minister dokonywał w grudniu 2010 r. po to, żeby takimi sztucznymi zabiegami obniżyć wysokość długu krajowego? Kolejne pytanie: ile kosztują dokonywane przez Ministerstwo Finansów transakcje tzw. swapów walutowych, takie same, jak te, które kilka lat temu zawierał rząd grecki, a które mają na celu przesunięcie wysokości zadłużenia w przyszłość…? Dlaczego rząd zdecydował o pobraniu pieniędzy z Funduszu Rezerwy Demograficznej? Następne pytanie: dlaczego większość parlamentarna zablokowała prace nad złożonym rok temu projektem o podatku bankowym? Itd., itd.
– Odpowiedzi nie ma?
– Nie ma. Nie usłyszeliśmy jej nawet podczas debaty sejmowej na temat stanu finansów państwa. Można odnieść wrażenie, że każda okazja, zamiast na konkretną dyskusję, jest przez rząd skrupulatnie wykorzystywana do ataku na zadających pytania. Sądzę, że obecna ekipa chce wykorzystać w ten sposób naturalną skłonność obywateli do słuchania opinii osób rządzących i polegania na autorytecie wysokiego urzędu.
– Czołowi publicyści i ekonomiści nieustannie pocieszają, że nad światem wisi recesja, a Polska cały czas jest na plusie! Rządowi nawet udało się uniknąć zaciskania pasa mimo olbrzymiego deficytu budżetowego…
– Tak, tylko niestety muszę to powtórzyć, to jest ten bajkowy scenariusz, który w latach 2003-2008 także cieszył te najbardziej pechowe dziś kraje europejskie, w których podobnie podtrzymywano koniunkturę za cenę długu… Tam także mówiono o sukcesie strategii gospodarczej, dobrym modelu ekonomiczno-gospodarczym, o rozwoju…
– …sugeruje Pan, że może spełnić się proroctwo naszego premiera sprzed 4 lat, że staniemy się „drugą Irlandią”?
– I być może to będzie jedyna spełniona obietnica. Oby nie była! Naprawdę trudno ukryć niepokój, czy nie będziemy musieli powtarzać doświadczenia Portugalczyków i Hiszpanów… Tam ekipy rządzące także zyskiwały kredyt zaufania na kolejną kadencję, bo np. w Hiszpanii wyprzedano rezerwy złota...
– Polska jest podobno uodporniona na kryzys, a świadczyć ma o tym wzrost gospodarczy w drugim kwartale większy od przewidywanego i wynoszący aż 4,3 proc.!
– Moim zdaniem, to zbyt daleko idący wniosek. Wystarczy spojrzeć na podobne wskaźniki w wyżej wymienionych krajach w roku 2007 i 2008. Ten „dopalacz” działał do samego końca, po czym nastąpiło spektakularne pęknięcie, ku czemu – obawiam się – jesteśmy właśnie prowadzeni. Szczerze powiedziawszy rozumiem, dlaczego nasz premier zachowuje się tak a nie inaczej, skoro widział, że np. premier Zapatero w Hiszpanii był w stanie kupić sobie drugą kadencję na kredyt… Rok temu w chwili szczerości minister Boni – przedstawiany jako strateg gospodarczy, główny mózg w zapleczu intelektualnym premiera – publicznie (w chwili szczerości) powiedział: „kupujemy czas”, w podobnej chwili szczerości minister Rostowski przyznał, że deficyt finansów publicznych przekracza 100 mld zł.
– Premier z mównicy sejmowej stwierdził niedawno, że opozycja (a konkretnie PiS i jego prezes) „pcha się do władzy”, a nie ma programu, nie ma pomysłów i w dodatku jest tchórzliwa, unika dyskusji.
– Przykro to mówić, ale straszenie PiS-em wydaje się być jedyną bronią, jaką pan premier dobrze włada. To niedobrze, gdy premier mija się z prawdą. Sytuacja jest taka, że wszystkie przedstawiane przez PiS projekty ustaw (ostatnio np. ustawa dotycząca upadłości konsumenckiej lub ustawa dotycząca prawa wyboru między ZUS a OFE) były od razu odrzucane przez większość rządową, której przedstawiciele natychmiast, jak gdyby nigdy nic, powtarzają w mediach, że opozycja nie ma konkretnych propozycji…
– Dlaczego propozycje PiS tak dalece nie podobają się większości rządowej, że aż nie przyjmuje do wiadomości ich istnienia?
– Może dlatego, że PiS docenia wagę gospodarki realnej, zaś PO tkwi po uszy jedynie w gospodarce finansów i usług, co jest chyba konsekwencją przekonań oraz życiorysów głównych polityków tej partii... My nie twierdzimy, że przemysł, przetwórstwo rolno-spożywcze i rolnictwo są schyłkowymi formami aktywności gospodarczej, których w nowoczesnym świecie należy się wstydzić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.