Prochem nie jestem i nie będę

Tygodnik Powszechny 44/2011 Tygodnik Powszechny 44/2011

Niech nas nie zwodzi rozkład zwłok ani popiół. To, co oddajemy ziemi, nie jest człowiekiem.

 

Ad memoriam Kinga Nieścior

Prochy bowiem wyrażają zniszczenie ludzkiego ciała oraz zaciemniają i nie oddają idei »snu« w oczekiwaniu zmartwychwstania. Ponadto to właśnie ciału, a nie prochom, oddaje się cześć w czasie liturgii, ponieważ od chwili chrztu świętego stało się ono świątynią uświęconą przez Ducha Świętego” – czytamy w „Dodatku do »Obrzędów pogrzebu«”. Czyżby?

Ciało, dusza i duch

Ciałem jesteśmy, choć nie tylko, póki żyjemy. Po skonaniu nie ma już ciała, jest trup, są zwłoki, to, co było ciałem, ale przestało nim być. Świadomie lub nie bronimy się przed tym faktem, próbując np. utrzymywać zwłoki w takim stanie, by zmarły wyglądał jak żywy (tzw. kosmetyka funeralna). Być może pozwala to na spokojniejsze wejście w nową rzeczywistość, spowodowaną przez śmierć, gdyż najbardziej boli brak tego, kto był naszym szczęściem.

Dla ateisty ten brak ma charakter ostateczny, choć łagodzony przez pamięć, wspomnienia, wdzięczność. Dla człowieka religijnego powstaje trudność: zmarły przecież żyje, nawet jeśli to życie zawężone, bo dotyczące tylko duszy. Ból rodzi się z niemożności kontaktowania się – widzenia, rozmawiania – z tym, który przeżył śmierć. Nie możemy się do niego przytulić, ucałować, współżyć. Wszystkie dotychczasowe sposoby przebywania ze sobą zostały przerwane. A przecież „miłość między mężczyzną i kobietą, w której ciało i dusza uczestniczą w sposób nierozerwalny i w której przed istotą ludzką otwiera się obietnica szczęścia, pozornie nie do odparcia, wyłania się jako wzór miłości w całym tego słowa znaczeniu, w porównaniu z którym na pierwszy rzut oka każdy inny rodzaj miłości blednieje – mówi Benedykt XVI. Jeśli tak, to nic dziwnego, że wizja człowieka złożonego z nieśmiertelnej duszy i śmiertelnego ciała już nie wystarcza. Zwracamy się ku Biblii, gdzie ciało, duszę i ducha rozumie się jako całość, której nawet śmierć nie rozerwie.

Ciało, dusza i duch nie są częściami składowymi człowieka; uwypuklają tylko aspekty życia i losu. Dusza znaczy tyle, co życie, jak też tyle samo, co człowiek (do niedawna w parafiach mówiło się o „liczbie dusz”). Ratować duszę to ocalić człowieka, stracić duszę to umrzeć. A gdzie mowa o wylaniu duszy, nawiązuje się do krwi, która jest nośnikiem duszy, czyli życia, a nawet z krwią się utożsamia.

Ale i tak ważne jest coś innego: jak Bóg widzi człowieka, kim dla Niego jesteśmy. Odpowiedzią jest Jezus Chrystus, wierząc, że Jego słowa i czyny są słowem i czynem Boga. Syn Boży do umierającego razem z nim człowieka, mówi: „Zapewniam Cię: dzisiaj ze Mną będziesz w raju”. Będziesz ze mną w raju, czyli będziesz nadal żył – usłyszał człowiek w chwili, która miała być jego ostatnią. Pozwólmy zatem Wszechmogącemu, do którego i życie, i śmierć należą, być wszechmocnym.

Popiół

Według „Dodatku do »Obrzędów pogrzebu«” należy „podkreślać pierwszeństwo grzebania ciał”, gdyż prochy, powstając na skutek zniszczenia ciała, utrudniają zrozumienie sensu i liturgii pogrzebu, i tego, co następuje po śmierci człowieka. Może tak być, ale nie musi. Przyszło mi bowiem parę razy w dawnych latach odprawiać obrzędy pogrzebu przy zwłokach w stanie daleko posuniętego rozkładu. Rozkładające się zwłoki budzą odrazę. Owszem, ich widok może spowodować wstrząs i zatwardziałego niedowiarka do wiary doprowadzić, ale jeśli tego typu pedagogika skutkuje, to na krótko.

We wprowadzeniu do „Obrzędów” mówi się jeszcze, że Kościół „wyżej ceni” grzebanie ciał, gdyż „sam Chrystus chciał być pogrzebany”. To argumentacja wątpliwa. Chrystus, dzięki zapobiegliwości przyjaciół, miał taki pogrzeb, jaki w Izraelu był praktykowany. Pomyślmy więc o naszych braciach w wierze, którzy żyją w kulturach, gdzie zwłoki się spala. Czy warto to, co uwarunkowane kulturowo i nie dotyczy spraw podstawowych, aż tak wysoko awansować? Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji abp Rino Fisichella deklaruje, że „trzeba brać pod uwagę bogactwo tradycji w Kościołach partykularnych, wchodząc jak najgłębiej się da w lokalne kultury”. W naszej kulturze grzebiemy zwłoki. Ale z tego nie wynika, że dzieje się tak wyłącznie na wyraźne żądanie Chrystusa.

Inaczej rzecz się ma z prochem, który wcale nie musi być symbolem jedynie zniszczenia, marności ludzkich poczynań, który oznajmia człowiekowi: zerem jesteś i w zero się obrócisz. Przecież w Biblii hebrajskiej popiół ma moc oczyszczającą, zwłaszcza zmieszany z wodą źródlaną. Ale po kolei. Popiół można postrzegać jako symbol trwałości, nieomal wieczności, gdyż jest on tym, czego już nie można zniszczyć. Ogień, dzięki któremu powstał, już go nie strawi, woda nie rozpuści, wiatr nie rozwieje. To popiół ma przewagę nad żywiołami świata, ponieważ z niego powstaje nowe życie. Pamiętamy mit o Feniksie, przypominany również przez chrześcijan: proch jako esencja bycia.

Pewnie dlatego mamy odwagę nad grobem przypominać długą drogę, jaką nasi przodkowie przeszli w poszukiwaniu sensu śmierci, a raczej życia. Mówiąc „prochem jesteś i w proch się obrócisz”, wracamy do czasów, kiedy wierzono, że śmierć jest unicestwieniem. Byliśmy chwilę i już nas nie ma. „Ale Pan cię wskrzesi w dniu ostatecznym”. Tę obietnicę znamy, żydzi i chrześcijanie, i jest ona zapowiedzią czegoś więcej. Zwracając się do zmarłego, życzymy mu: „Żyj w pokoju!”. Bo wierzymy prorokowi: „oto Ja (Bóg) stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą” (Iz 65, 17).

Motyle

Wśród wielu obrazów Malczewskiego mówiących o śmierci jeden nosi podwójny tytuł, „Nieśmiertelność” lub „Zmartwychwstanie”. Przedstawia białoskrzydłego anioła i starca. Anioł otworzył szklane, niby mydlana bańka, naczyńko i wypuszcza zeń błękitne motyle. Natomiast starzec trzyma w ręku zielonego pasikonika, kuzyna szarańczy.

Symboliczne znaczenie tego owada jest wieloznaczne. Szarańcza najczęściej symbolizuje niepohamowaną żarłoczność, nagłe zniszczenie, spadające na człowieka nieszczęście, ale też, jak w przypadku pasikonika, który jest doskonałym myśliwym, zręczność, odwagę. A ponieważ szarańcza przemieszcza się w chmarach, nagle spada na ziemię i pożera wszystko, co napotka – w Biblii wyobraża gniew Boży. Ale prorok Izajasz widzi w szarańczy obraz znikomości ludzkiego życia: Bóg „zasiada nad kręgiem ziemi i jej mieszkańcy są przed nim jak szarańcza” (40, 22). Z kolei św. Grzegorz komentując Hioba (39, 20) mówi, że szarańcza symbolizuje zmartwychwstanie Jezusa, który „z własnej woli uległ swym prześladowcom aż do śmierci. Ale wymknął się jak szarańcza, gdyż skokiem nagłego zmartwychwstania wyfrunął z ich rąk”. Tak więc pasikonik w ręku starca oznacza kruchość ludzkiego, pełnego trudu życia, zbliżającą się śmierć, ale przede wszystkim zapowiedź powrotu do życia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...