O absurdzie walki z Kościołem w imię wolności, nowych kostiumach politycznych, recydywie starego sposobu myślenia i marksizmie odwróconym do góry nogami z dr Barbarą Fedyszak-Radziejowską rozmawia Wiesława Lewandowska
WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Można powiedzieć, Pani Doktor, że życie starszego pokolenia Polaków upłynęło na obserwowaniu walki między „dwiema Polskami” lub na czynnym w niej udziale. I wielu z nas wciąż nie może zrozumieć, dlaczego tych naszych polskich spraw nie możemy sobie jakoś poukładać, choć zaczęliśmy przecież tak wspaniale w 1980 r...
DR BARBARA FEDYSZAK-RADZIEJOWSKA: – Największym problemem jest to, że zdajemy się być społeczeństwem, które nie pamięta, albo nie chce pamiętać, jak wielki wysiłek, ile heroizmu ma za sobą polska wspólnota narodowa, licząc nie tylko od 1980, ale od 1918 r... Dziś to bagatelizujemy, dlatego nie potrafimy zrozumieć teraźniejszości. Czy przy okazji kolejnych demokratycznych wyborów nie warto przypomnieć sobie np. tych z 1947 r., w których PSL Mikołajczyka nie zgodziło się na wejście do bloku zwanego demokratycznym i tym samym próbowało nadać prawdziwie demokratyczny charakter obiecanym przez Sta-
lina wyborom? Mimo mordów, aresztowań i bardzo wielu łamiących procedury demokratyczne działań, partia Mikołajczyka te wybory wygrała, a komuniści i tak je sfałszowali... Dziś to wiemy. Dobrze byłoby pamiętać o tej długiej i dramatycznej batalii, stoczonej po to, by Polska wreszcie wróciła do kręgu suwerennych państw Europy.
– Komentując wyniki ostatnich wyborów, ich zwycięzcy chętnie powtarzali, że dopiero teraz Polska będzie krajem nie tylko wolnym, ale i europejskim, a nie zaściankowym... bo przegrali ci, którzy niczym dinozaury upominali się o tę polską pamięć.
– Dlatego najwyższy czas, by zadać sobie pytanie, co się z nami dzieje! Za miesiąc będziemy obchodzić trzydziestolecie wprowadzenia stanu wojennego. Proponuję nie wykreślać z pamięci tamtej absurdalnej i zarazem tragicznej sytuacji, gdy władza ogłosiła wojnę z wolnymi związkami zawodowymi. Przypominajmy sobie te zakazy podróżowania, wyłączone telefony, internowania, aresztowania, wyrzucanie z pracy, groteskowe karanie za posiadanie informacji drukowanych na powielaczu. Nie przekazując młodemu pokoleniu nawet tej nieodległej historii, sami sobie gotujemy tę dzisiejszą rzeczywistość...
– Jaką?
– Taką, w której polityk w Sejmie – wybrany w dużej mierze głosami młodych ludzi – może opowiadać, że Kościół powinien być biedny i trzeba mu koniecznie zabrać własność... Nie pamiętamy czy udajemy, że nie pamiętamy, że tę własność już kiedyś komuniści Kościołowi zabrali w stu procentach, że z tego właśnie wynika wiele dzisiejszych problemów z komisjami majątkowymi, z Funduszem Kościelnym.
– A przy okazji tenże polityk, który ogłasza zdejmowanie krzyży, wmawia społeczeństwu, że wreszcie będzie normalnie i nowocześnie...
– Nie, nie, przepraszam, nie godzę się na taką opowieść, w której usprawiedliwiamy się, powtarzając, że coś „wmawia się nam”... Musimy sami sobie zadawać pytania, dlaczego „wmawia się nam” coś, z czym się nie godzimy. To my decydujemy, jakie poglądy akceptujemy, a jakie odrzucamy.
– Dlaczego nie zadajemy pytań?
– Przestaliśmy zadawać sobie wiele najważniejszych pytań i czas je wreszcie postawić. Dlaczego okazaliśmy się podatni na medialne manipulacje? Dlaczego środowiska postsolidarnościowe, te, które jeszcze 20 lat temu wiedziały, że zawierają kompromis przy okrągłym stole ze strachu przed przemocą, udają, że uczyniły to w pełni dobrowolnie? Dzisiaj powtarza się prostackie slogany wymierzone w Kościół, a ja zadam konkretne pytanie: Dlaczego zrezygnowaliśmy z wyjaśnienia zbrodni dokonanej przez do dzisiaj „nieznanych sprawców” na trzech księżach: Stanisławie Niedzielaku, Sylwestrze Zychu i Stanisławie Suchowolcu – na trzech bardzo ważnych dla ludzi „Solidarności” duszpasterzach? To my (ludzie „Solidarności”), nie „oni” (postkomuniści), uznaliśmy, że to nie jest ważne. Dlaczego?
– W tej chwili ten sam sposób „niemyślenia” pojawia się przy okazji katastrofy smoleńskiej...
– Tak, to jest podobne „niemyślenie”... Dla mnie katastrofa smoleńska stała się przypomnieniem wielu spraw i wydarzeń, których nie mamy odwagi albo siły do końca wyjaśnić... Być może dlatego, że przypominają nam o wdrukowanym w naszą świadomość lęku, kiedyś uzasadnionym dramatycznymi okolicznościami. Ta dzisiejsza niechęć pamiętania to wyraz naszych skomplikowanych kompleksów i swoistego przytłumienia okrągłostołową narracją o przyjaźni łączącej dwie strony solidarnościowo-komunistycznego konfliktu...
– Narracja okrągłostołowa wciąż tłumi pamięć?
– Tak. Istotą „uważniania” jednych i unieważniania innych wydarzeń w dyskursie publicznym okazało się po 1989 r. sprawne i skuteczne nobilitowanie przez okrągłostołową „elitę symboliczną” kompromisu, a całkowite zmarginalizowanie tego, między kim a kim ten kompromis został zawarty. Dlatego mam wrażenie, że dzisiaj, choć bez marksizmu-leninizmu, bez Armii Czerwonej pod Legnicą, bez PZPR-u, mamy coś na kształt recydywy starego sposobu myślenia; pewne nawyki i zachowania odtwarzają to, do czego byliśmy przez lata przyzwyczajeni, jakbyśmy znów nie potrafili udźwignąć trudów suwerenności i demokracji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.