Dziennikarz jak wyrzut sumienia

Niedziela 5/2012 Niedziela 5/2012

Dorastała w Katowicach. Nie ma zwyczaju dzielić się wspomnieniami z dzieciństwa. Podobnie jak i ze szkoły średniej, w której, jak dziś podkreśla, miała wprawdzie fantastycznych znajomych, ale fatalnych profesorów. Mogli wręcz służyć za antyprzykład pedagogów. Dlatego chciała zostać nauczycielką matematyki, by udowodnić, że można być ich przeciwieństwem

 

Pozbawiony pracy Piotr Wierzbicki w jakiś czas potem założył jednak nowy tytuł. Tym razem miesięcznik „Gazeta Polska”. I zatrudnił tam Anitę Gargas, która wkrótce, wraz Piotrem Jakuckim, opublikowała listę współpracowników SB PRL, sporządzoną na wniosek Sejmu przez ministra Antoniego Macierewicza. Zwano ją popularnie listą Macierewicza. Egzemplarz „Gazety...” stał się tak poszukiwany, że konieczny był jej dodruk. Tymczasem policja III Rzeczypospolitej dokonała w redakcji „Gazety...” rewizji. Jej dziennikarze byli przesłuchiwani przez Urząd Ochrony Państwa. Zastraszali ich tzw. nieznani sprawcy. Niebawem jednak „Gazeta Polska” stała się najbardziej poszukiwanym tytułem na rynku. Ze względu na swą bezkompromisowość, jak również dzięki tekstom dotyczącym najnowszej historii Polski. Anita Gargas zaś po kolejnych publikacjach zyskała miano dziennikarki śledczej, konsekwentnie tropiącej przestępstwa współczesnej władzy i byłej komunistycznej nomenklatury, dawnych służb specjalnych, zarówno cywilnych, jak i wojskowych.

Kolejna misja

W 2005 r. Anita Gargas podjęła się realizacji reportaży śledczych w telewizji publicznej. Najpierw została jednym z autorów programu „Misja specjalna”. Był to cykl programów tropiących patologie różnego szczebla władzy. Realizowali go zaś dziennikarze różnych opcji partyjnych. W jego ramach powstały jej najbardziej głośne reportaże, m.in. o powiązaniach ówczesnego marszałka Sejmu Józefa Oleksego i jego rodziny ze spółkami paliwowymi. Pełnomocnicy marszałka Oleksego pisali listy do prezesa TVP Jana Dworaka z żądaniami, by zablokował produkcję programu, gdyż uderza w ich klienta. Według nich, materiał miałby być nierzetelny. – Jeszcze go nie widzieli, a już byli o tym przekonani – wspomina Anita Gargas. – Ale tak naprawdę frontalny atak na „Misję specjalną” zaczął się w momencie, kiedy zrobiliśmy odcinek poświęcony przełomowi lat 80. i 90.: „Teczki – 15 lat później”. – Opowiadaliśmy o braku lustracji w Polsce. Pytaliśmy, dlaczego nie zmieniono starych służb na nowe jak w Czechach? Dlaczego musieliśmy czekać tyle lat, aby mógł zacząć funkcjonować IPN? Przypomnieliśmy słynną sprawę z „Komisją Michnika”, czyli czterema „wybrańcami”, którzy weszli do archiwum i szukali w kartotekach SB tego, czego chcieli. Wtedy również w naszym programie jeden z członków Komisji, prof. Jerzy Holzer, przyznał, że w latach PRL utrzymywał kontakty z wywiadem. Od tego czasu rozpoczął się frontalny atak na „Misję...” i na mnie. W „Gazecie Wyborczej” i w mediach z nią związanych – mówi dziennikarka.

Twierdzono, że materiały Anity Gargas są tendencyjne. Szczególnie zaczęto ją oczerniać, kiedy przygotowała film „Prezydentowa bez barier”, o niejasnościach wokół fundacji Jolanty Kwaśniewskiej, a następnie w 2006 r. została autorką cyklu „Misja specjalna” i równocześnie wiceszefową redakcji publicystyki. Rok później jej szefową, zaś w 2009 r. zastępczynią dyrektora Programu 1 TVP.  Krytycy pomijali fakt, że zna warsztat, bo pracę w telewizji zaczynała ponad piętnaście lat wcześniej, w połowie lat 90., jako początkująca dziennikarka, zaś w „Misji...” jako reporterka. „Misja specjalna” okazała się być dla skorumpowanych polityków jednak tak niebezpieczna, że cykl ten trzykrotnie zdejmowano z anteny i w końcu skutecznie usunięto.

Misja szczególnie specjalna

To właśnie w ramach programu „Misja...” Anita Gargas zrealizowała niezwykle dojmujący reportaż o śmierci w Smoleńsku Prezydenta RP i blisko setki towarzyszących mu wybitnych polityków i wojskowych. Większość mediów zwróciła uwagę na przedstawione w reportażu wstrząsające zdjęcia z miejsca katastrofy, tylko nieliczne reportaż pominęły. Tymczasem „dworscy pachołkowie pióra” usłużnie przyjęli rosyjską i rządową wersję wydarzeń katastrofy prezydenckiego samolotu, wynikającą rzekomo z błędu pilota, i zaczęli ją upowszechniać w społeczeństwie. – Według mnie, brak dociekliwości mediów w sprawie katastrofy smoleńskiej świadczy o upadku polskiego dziennikarstwa. Biorę to do siebie bardzo osobiście – mówi Anita Gargas. – Wydawało mi się, że dziennikarze mogą różnić się w sprawach związanych z bieżącą polityką. Ale w momencie, kiedy ginie prezydent, powinien im przyświecać jeden cel: wyjaśnienie wszystkich detali związanych ze śmiercią głowy państwa. Chcę podkreślić, że jeśli dotyczyłoby to katastrofy z udziałem Kwaśniewskiego czy jakiegokolwiek innego naszego prezydenta, to zachowywałabym się identycznie. Wiele wskazuje na to, że gdyby polskie śledztwo prowadzone było normalnie, a nie na klęczkach wobec Rosjan, to dziennikarze nie musieliby dziś wyręczać prokuratorów. Być może już dziś byłoby wszystko jasne. Tymczasem każdy dzień utwierdza nas w przekonaniu, że dochodzi do gigantycznych manipulacji w śledztwie. Wprowadza się w błąd opinię publiczną – polską, ale również światową. Serwuje się jej kłamstwa spreparowane w doskonały sposób. Niestety, uczestniczy w tym także część polskiego establishmentu. Gdybyśmy my, dziennikarze, byli obecni w Smoleńsku nie tylko przez pierwszy tydzień, gdybyśmy deptali po piętach naszym przedstawicielom w Moskwie, to  inaczej by wszystko wyglądało. Dlaczego większość z nas to odpuściła? Dlaczego odpuściła śmierć prezydenta i 95 innych osób? Poza mną i kilkoma przedstawicielami innych mediów nikt się nie pofatygował do Smoleńska... Nie wiem, dlaczego nikt z naszych dziennikarzy nie pytał świadków, którzy tam mieszkają, o to, co tak naprawdę się wydarzyło. Co widzieli, słyszeli. Materiał, który widz może oglądać w filmie „10. 04. 10”, zebraliśmy z ekipą telewizyjną w niecały miesiąc. To naprawdę nie jest długi czas. A mimo to udało nam się dojść do świadków, którzy nawet nie byli przesłuchani przez rosyjską prokuraturę. Więc pytam: co robią nasi śledczy? Nasze służby odpowiedzialne za wyjaśnienie tej katastrofy? I dlaczego inni dziennikarze boją się nawet mówić na ten temat inaczej niż w obowiązującej wersji?

Co takiego w tym jest, że nie można mówić o śmierci prezydenta ? Co takiego jest w tej śmierci, że nie można prezydentowi postawić pomnika? – pyta Anita Gargas.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...