Czwartą władzą nazywa się tradycyjnie, jeszcze niedawno nawet bardzo często, środki społecznego przekazu albo mówiąc krócej – media. Odnoszę jednak wrażenie, że dziś mówi się o tym znacznie rzadziej niż 15, 10, a nawet 5 lat temu. Powód jest tak samo prosty i oczywisty: świat mediów szybko się zmienia, a rolę dostarczycieli informacji i kreatorów opinii przejmuje dziś od niedawnych monopolistów – prasy, radia i telewizji – wiele innych podmiotów, korzystających z nowych narzędzi społecznej komunikacji. Najogólniej mówiąc, chodzi o Internet, a w szczególności o media społecznościowe
Wydawcy wielu, kiedyś potężnych, gazet walczą dziś o przeżycie. Lokalnych rozgłośni radiowych, które jeszcze dwadzieścia kilka lat temu wyrastały w Polsce jak grzyby po deszczu, dziś próżno szukać w eterze. Stosunkowo dobrze ma się jeszcze telewizja, ale i jej znaczenie z roku na rok spada. Wszystko przenosi się na inny, szybko rosnący areopag wymiany opinii i informacji, czyli do sieci. Tam zaś mieszają się role nadawców i odbiorców, a potencjalnie komunikatorem może być każdy i każda. To rodzi nowe problemy i wyzwania.
Na to chce zwrócić uwagę papież Franciszek, który na 52. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu – w Polsce będziemy go obchodzić w trzecią niedzielę września 2018 r. – wybrał nowy, ale szybko „rozwijający się” (ten cudzysłów jest bardzo, bardzo duży i znaczy przede wszystkim ubolewanie) fenomen fake news.
Problem stary i nowy
Problem jest i stary, i nowy zarazem. Stary w tym sensie, że fake news to najzwyklejsze kłamstwo, a z całej Biblii wiadomo, kto jest ojcem kłamstwa. „Od początku był on zabójcą i nie wytrwał w prawdzie, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8, 44). Zjawisko jest zaś nowe w tym sensie, że w dobie coraz bardziej zaostrzających się sporów politycznych, wciągającej niczym czarna dziura chciwości, a na dodatek łatwej, bo taniej, dostępności narzędzi informacyjnych kłamstwa w naszym życiu społecznym jest bardzo dużo. Jego odłamy krążą po orbitach niczym śmieci w kosmosie. I przeciętnemu człowiekowi coraz trudniej jest – a czasem wydaje się, że jest to niemożliwe – oddzielić ziarno od plew. Zdarza się przecież, że dzięki fake news wygrywa się dziś wybory. Za ich pomocą wykańcza się konkurencję, stygmatyzuje się pojedyncze osoby i całe grupy społeczne i wypala niemożliwe do zatarcia piętno na opinii publicznej.
Przed tą metodą siania kłamstwa wśród prawdy przestrzegał już Pan Jezus w przypowieści o chwaście, który siał, sieje i będzie siał nieprzyjaciel Boga i człowieka, wspomniany ojciec kłamstwa (Mt 13, 24-30). Dziś to sianie nieprawdy tak bardzo zachwaszcza prawdę, że rok temu w Wielkiej Brytanii redaktorzy słownika Collinsa uznali zbitkę słowną „fake news” za słowo roku właśnie z racji „kariery” (znowu duży cudzysłów), którą robią fake news. Nazwać je efektem luźnego podejścia do prawdy to jakby nic nie powiedzieć.
Ponadczasowy patron
Przyjął się w Kościele zwyczaj, że temat kolejnego Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu Papież ogłasza 29 września, w święto Świętych Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała, bo Gabriel to patron radiowców. Pełny tekst orędzia jest z kolei ogłaszany 24 stycznia, we wspomnienie św. Franciszka Salezego, który patronuje ludziom mediów – dziennikarzom.
Św. Franciszek dziennikarzem nie był. Żył na długo przed tym, jak gazety stały się powszechne. W jego czasach dopiero raczkowały. Patron żurnalistów może nawet jakąś gazetę miał w ręku. Zresztą to nieważne. Mniej ważne jest też, że dużo i znakomicie pisał. Ponadczasową sprawą, istotną dla dziennikarzy, jest to, że był wspaniałym kierownikiem duchowym. Był mistrzem nie tylko własnego życia duchowego, ale i pomocy innym – przez słowo – w kształtowaniu tego ducha. Bez dwóch zdań dziennikarze, mimo że ich rola się zmniejsza, co niekiedy rodzi frustrację i pokusę pójścia na skróty, ciągle wykonują zawód zaufania publicznego. Są odpowiedzialni za prawdę i za to, że ich odbiorcy żyją w prawdzie. W tym sensie św. Franciszek ze swą światowością, łagodnością, solidnym wykształceniem i nieustannym dokształcaniem się, ale i troską o swojego ducha jako formatora ludzkich dusz, ludzkich osobowości jest i pozostanie wzorem dla dziennikarzy. Nie zmienią tego żaden przełom ani żadna rewolucja w świecie przekazu informacji, które na bank nas czekają.
Dowody na potrzebę czwartej władzy
Niepewne swej przyszłości tradycyjne media i pracujący w nich dziennikarze są jednak potrzebni, a nawet niezbędni – jak niezbędna dla zdrowia demokracji jest właśnie czwarta władza. Władza, która działa w imieniu obywateli i w ich imieniu oraz dla ich dobra patrzy na ręce władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Bez wolnych, silnych mediów i profesjonalnych dziennikarzy nie będzie miał kto tego robić. Zniknie funkcja kontrolna, której nie zastąpią wykorzystywane przez polityczną opozycję (ona również jest po to, żeby władzy patrzeć na ręce) media społecznościowe. Choćby z tego względu, że na polityków zawsze działa pokusa „ręka rękę myje”.
Dziennikarze nadal są zabijani i giną, gdy wypełniają swoją misję. Także w Europie. Także w państwach o ugruntowanej demokracji, czego przykład mieliśmy niedawno na Malcie, gdzie pod samochodem dziennikarki śledczej (coraz rzadszy rodzaj dziennikarstwa) Daphne Caruany Galizii wybuchła bomba. Powszechnie ocenia się to wydarzenie jako mord polityczny i karę za odwagę, którą poniosła ta dzielna kobieta, bo odważyła się drążyć temat finansowych przekrętów w elitach maltańskiej władzy.
W ubiegłym roku zginęło na całym świecie mniej dziennikarzy niż w 2016 r. To dobrze, że jest mniej śmierci. Nie znaczy to jednak, że świat się poprawia albo że jest mniej wojen, konfliktów i afer kryminalnych. Wiemy wszyscy, że jest więcej. Ginie mniej dziennikarzy, bo ich jest po prostu mniej. Także z tego powodu, że wielu redakcji już nie stać, żeby wysłać reportera w rejon konfliktu czy oddelegować dziennikarza śledczego na długie miesiące do żmudnej pracy, z której nie wiadomo, czy coś będzie. Wydawcy przy pogarszających się wynikach finansowych coraz łatwiej ulegają presji dominującej do tej pory w fabryce zapałek, że czas to pieniądz – kosztem zasady, że dziennikarstwo to przede wszystkim misja, a na drugim miejscu profesja.
Nasza odpowiedzialność
Pozwolę sobie na jeszcze jedną uwagę. Dzień Środków Społecznego Przekazu ustanowiono podczas Soboru Watykańskiego II ze względów pedagogicznych. Wolą ojców soborowych było to, aby w tym dniu wiernych Kościoła pouczyć, uwrażliwić na szanse, ale i zagrożenia, które wiążą się z coraz intensywniejszą obecnością środków społecznego przekazu – dziś takich, o których pół wieku temu nikomu się nie śniło – w życiu ludzi.
Dziś żyjemy już nawet nie w nowej epoce, ale w nowej erze informacyjnej, przeszedłszy po drodze kilka rewolucji. Ile jest jeszcze przed nami? Dobry Bóg raczy wiedzieć. Tego nawet najwięksi wizjonerzy nie są w stanie przewidzieć.
Jaka jest najbardziej istotna zmiana w stosunku do świata, który znali ojcowie soborowi? Nastąpiło ich tak wiele, że trudno wybrać najważniejszą. Ale w przypadku fake news najistotniejsze wydaje się to, że pół wieku temu była niewielka grupa nadawców i wielka grupa odbiorców. Spowodowane było to tym, że nadawanie było drogie. Po nastaniu ery cyfrowej nadawcą może być już każdy, bo nie wymaga to wielkich środków. Teoretycznie produkowany przez blogerów, youtuberów, facebookowców i twitterowców – żeby poprzestać tylko na tych grupach – „content” jest dostępny dla wszystkich. Inną kwestią jest, do ilu naprawdę, przygotowany przez Kowalskiego czy Nowaka, komunikat dotrze. Do kogoś dotrze jednak na pewno. O ile wcześniej odpowiedzialność większości ludzi, w tym większości wiernych Kościoła, była odpowiedzialnością odbiorców, o tyle dziś jest to odpowiedzialność zarówno odbiorcy, jak i nadawcy. Jak zawsze wtedy, gdy mówimy o słowie, odpowiedzialność jest odpowiedzialnością za prawdę. Dla nas, chrześcijan, jest jedno Słowo, które jest tożsame z prawdą. To Słowo, które było na początku (J 1, 1) i które jest „drogą i prawdą, i życiem” (J 14, 6), i które jest Omega (Ap 22, 13).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.