Dla mnie nie było innej drogi

Don BOSCO 5/2012 Don BOSCO 5/2012

W wierze byłem wychowany od początku i staram się teraz przekazywać ją moim dzieciom, bo nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci były wychowywane inaczej. Myślę że bez wiary wszystko traci sens. Nawet porażki czasem dużo łatwiej wytłumaczyć sobie dzięki temu, że człowiek jest wierzący.

 

Czy grając w piłkę nożną za pieniądze można jeszcze mówić o wartościach, ideałach sportu czy chodzi wyłącznie o zarabianie?

Rzeczywiście w piłce są bardzo duże pieniądze ze względu na jej popularność. Wszyscy na niej zarabiają: telewizja, gazety, kluby piłkarskie i sami zawodnicy. A to nie zawsze wpływa pozytywnie na kształtowanie charakterów, szczególnie młodych zawodników. Myślę że trzeba wykazać się ogromną siłą charakteru, żeby zachować w tym wartości, żeby dać radę uchronić ideały. Teraz bardziej niż kiedykolwiek trzeba się uzbroić w siłę, wytrzymałość psychiczną, żeby dać sobie radę. Bo to nie tylko o pieniądze chodzi, to tylko jedna strona medalu, drugą jest wpływ mediów na ludzi otaczających sportowców i na nich samych. A pokus w życiu jest bardzo dużo.

A co Panu pomogło nie ulec tym pokusom?

Chyba to, że mój charakter był kształtowany w kręgu osób twardo stapiających po ziemi. Pochodzę ze Śląska, wychowałem się między blokami, zaakceptowałem, że będę górnikiem... To wszytko złożyło się na mój dystans do tego, co robię i jak żyję teraz. Ale łatwo jest pogubić się, kiedy nagle przychodzi popularność, duże pieniądze. Mogło więc być inaczej.

Szczególnie, że niewielu Pana kolegom z tego środowiska udaje się zachować rodzinę czy nawet wiarę...

Cóż, to nie dotyczy tylko sportowców. Tam gdzie są pieniądze, np. w biznesie, też są podobne problemy. Znam dyrektorów potężnych firm, którzy mają kłopoty w rodzinie, z hazardem, z pokusami życia bogatych ludzi, więc to nie tylko sportowców dotyczy. Ja natomiast właśnie dzięki rodzinie mogłem być bardziej odporny na te zewnętrzne naciski czy uwarunkowania. Moja rodzina potrafiła mnie ochronić, dać mi schronienie. Zawsze miałem gdzie wrócić, uciec, schronić się.

Pomogła też uchronić wiarę?

W wierze byłem wychowany od początku i staram się teraz przekazywać ją moim dzieciom, bo nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci były wychowywane inaczej. Myślę że bez wiary wszystko traci sens. Nawet porażki czasem dużo łatwiej wytłumaczyć sobie dzięki temu, że człowiek jest wierzący.

Czy oprócz przekazania dzieciom wiary, ważne jest dla Pana, żeby też zaangażowały się w piłkę nożną?

Z jednej strony tak, a z drugiej nie. Chciałbym, bo sport jak nic innego w życiu kształtuje charakter. To co się dzieje na boisku – zachowania, kreowanie drużyny, lidera, praca nad mentalnością, walka – to są rzeczy, które w życiu codziennym spotykamy na każdym kroku i dzięki piłce można się wiele nauczyć. Dlatego chciałbym, żeby syn był piłkarzem. Wiele mógłbym mu poradzić, choć jako ojcu nie jest mi łatwo. Z drugiej jednak strony on nie musi tego robić. A ja musiałem. Dla mnie nie było innej drogi. Musiałem wszystko postawić na piłkę nożną albo zostać górnikiem. A on dzięki temu, że mnie się udało, ma wiele innych możliwości. To jest różnica między mną i moim synem, on może grać w piłkę, jeśli będzie chciał, a dla mnie była to jedyna szansa, żeby coś osiągnąć.

Może, więc zabraknąć mu motywacji, żeby wszystko poświęcić piłce...

To prawda. Ja byłem bardzo zdeterminowany.

Mimo że wiedział Pan, że dostanie się na szczyt nie ułatwi trwania przy Dekalogu...

Nie tylko w piłce jest takie zagrożenie, gdzie indziej wcale nie jest dużo lepiej. Czy gdzie indziej jest np. mniej rozwodów niż wśród sportowców? Choć rzeczywiście w sporcie ostatnio jest ogromnie kreowany status gwiazdy i jest to mocno celebrowane. Nie jest to łatwe. Dlatego trzeba mieć oczy szeroko otwarte i np. zauważyć chłopaków z Brazylii, którzy są doskonałymi piłkarzami, a wszyscy bardzo gorąco wierzą w Jezusa. To pozwala im nie odrywać się zbytnio od życia codziennego, starać się twardo stąpać po ziemi. Choć nie jest łatwo być cały czas na świeczniku. Jeśli mówimy o wybitnych piłkarzach, wielkiej piłce i ekstremalnych warunkach dotyczących kontaktu sportowca z mediami, to na to naprawdę trzeba być odpornym. Wiara pomaga nie dać się zwariować, choć takie życie na pewno nie ułatwia przestrzegania Dekalogu. Szczególnie bardzo młodym ludziom, którzy nagle zaczynają zarabiać duże pieniądze, stają się popularni, ciągle w świetle fleszy.

A czy także dlatego, że kłamstwo po prostu wpisane jest w mecze? Udawane faule, wymuszane karne?

Wiadomo, że zasada fair play musi być przestrzegana, ale pokusa zwycięstwa jest czasami tak duża, że zawodnicy uciekają się do trików, żeby wygrać. Ja to nazywam doświadczeniem boiskowym. Nie chodzi o oszukiwanie, ale o naciskanie na sędziego i wymuszanie decyzji. Akurat piłkarze Barcelony są w tym mistrzami, potrafią wymuszać na sędzim różne decyzje. Ja bym tego nie nazywał jednak kłamstwem, raczej boiskowym cwaniactwem...

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...