O potrzebie zmiany myślenia i nauce myślenia, czyli o jakości powszechnego nauczania, z prof. Łukaszem A. Turskim rozmawia Wiesława Lewandowska
– Tymczasem co najmniej jedno pokolenie zostało wykształcone metodą testów, uznanych za najnowocześniejszy przejaw edukacji...
– Pod koniec XX wieku testy egzaminacyjne wydawały się być bardzo nowoczesną formą egzaminowania. Dzisiaj wiemy, że są kompletnie nieprzydatne do sprawdzania wiedzy, a poza tym doprowadziły do deformacji systemu starej szkoły i odcisnęły się niekorzystnie na powszechnej edukacji: oduczyły myślenia, nauczyły bezrefleksyjnie odpowiadać na pytania.
– Wspomagana nowoczesną technologią edukacja XXI wieku nie zaprowadzi nas w podobnie ciemne zaułki?
– Nowoczesna technologia zarazem wymusza i daje możliwości dobrych zmian. Moim zdaniem, najcenniejsze staje się to, że dziś już nie musimy wszystkich od przedszkola uczyć w taki sam sposób. „Uczymy dziecko, a nie przedmiotu” – ta stara idea wywodząca się z przełomu XVIII i XIX wieku od szwajcarskiego pedagoga Johanna Heinricha Pestalozziego, organizatora edukacji ludowej i twórcy pierwszej teorii nauczania początkowego, staje się dziś możliwa do zrealizowania. Warto byłoby wrócić do tych korzeni, bo na skutek naszego zanurzenia w oceanie informacji obecny sztywny schemat szkolnej edukacji, czyli podział na przedmioty i klasy ściśle według wieku, przestaje być odpowiednio wydajny.
– Takie rozbicie klasy może doprowadzić do zaniku społecznego wychowania młodzieży, do dezintegracji...
– Można temu doskonale zaradzić. Amerykanie już od dawna mają na to wiele wypróbowanych sposobów. Każda szkoła musi sobie stworzyć system społecznego zaangażowania uczniów; w amerykańskich szkołach jest to przede wszystkim sport. Sportowa drużyna ogniskuje życie społeczne szkoły. Poza sportem jest jeszcze muzyka, są teatry szkolne... A w Polsce można by cudownie wykorzystywać też religię jako ważny element tworzenia realnie działającej siatki więzi społecznych, niekoniecznie konfesyjnych.
– Jednak tak silnie zindywidualizowane nauczanie, mimo udogodnień technologicznych, wciąż stanowi sporą trudność organizacyjną.
– W USA i kilku państwach anglosaskich to się już od dość dawna jakoś udaje!
– Panuje opinia, że edukacja amerykańska nie należy do najlepszych...
– W takim razie jak to się dzieje, że większość nagród Nobla zdobywają właśnie ci ponoć kiepsko kształceni Amerykanie? Mówienie w Europie, że amerykańska cywilizacja jest taka tandetna, wynika właśnie z europejskiego nieuctwa...
– Jak zatem powinna się zmienić europejska (i polska) szkoła? Od czego zacząć tę rewolucję?
– Od nauczania początkowego, które powinno polegać na identyfikowaniu uzdolnień i talentów dzieci, które w obecnym systemie po prostu się gubią. Wiadomo, że kilkuletnie dziewczynki bardzo łatwo uczą się matematyki, są bardziej matematycznie uzdolnione niż chłopcy, a więc dlaczego nie rozwijać tych zdolności poprzez specjalnie elastyczny program szkolny? Nie byłoby nic zdrożnego, gdyby w jednej klasie uczyli się np. 13-letni chłopcy i 8-letnie dziewczynki. Programy szkolne powinny być tak dopasowane do zdolności dzieci, by je rozwijały, a nie hamowały.
– Panie Profesorze, do tego potrzeba całych zastępów świetnych nauczycieli i wspaniałych szkół, a tu brakuje pieniędzy na podręczniki, szkolne stołówki, na płace dla nauczycieli!
– Mimo to przede wszystkim potrzebna jest zasadnicza zmiana myślenia i nowa wyobraźnia. Przemiany, o których mówię, z pewnością nie dokonają się szybko, ale już teraz trzeba je rozsądnie planować. Już trzeba kształcić nauczycieli nowej szkoły. Dziś są tylko zwykłymi pracownikami, narzekającymi na pracę i coraz gorszych uczniów... Gdy nauczyciel z nadzorcy przekształci się w życzliwego i mądrego doradcę, to może wreszcie uczniowie przestaną się w szkole śmiertelnie nudzić. Wszyscy musimy zrozumieć, że nauczyciel to jeden z najważniejszych zawodów, bo pod jego opiekę oddajemy kogoś, kto jest najcenniejszy w naszej cywilizacji, czyli dzieci.
– Zawód w Polsce lekceważony od dziesięcioleci...
– To prawda, ale nie dyskutujmy już o przyczynach tego lekceważenia, zastanówmy się raczej, jak to zło naprawić. W przedwojennej Polsce wiedziano, że szkoły muszą zatrudniać wybitnych nauczycieli, nawet uczonych z uniwersytetu. Kiedyś w końcu trzeba sobie też przypomnieć, że polski system edukacji jako jeden z nielicznych na świecie zdał najtrudniejszy egzamin: Polska była jedynym krajem pod okupacją hitlerowską, który zbudował tajne nauczanie! Czy o tych tysiącach nauczycieli, którzy ginęli za to, że uczyli tabliczki mnożenia i logarytmów, cokolwiek wiemy, czy pamiętamy?... Zapomnieliśmy także, że przedwojenny polski system edukacyjny był bardzo dobry, że wychowywał porządnych obywateli. Dlaczego w obecnych szkołach to jest nie do pomyślenia? Cóż stoi na przeszkodzie, żeby wrócić do niego, wrócić w nowej e-szkole?
– No właśnie, co jest dziś największą przeszkodą?
– Brak wizji i brak decyzji, jaką szkołę, jaką edukację chcemy mieć, jaka jest nam potrzebna. Toczymy teraz różne absurdalne dyskusje wokół problemów, których w dobrze zorganizowanej szkole w ogóle być nie powinno.
– Np. wokół problemu ograniczeń w programie nauczania historii w polskich szkołach?
– W modelu edukacji, do jakiego powinniśmy się już dziś przymierzać, pojęcie programu nauczania nie istnieje, istotny jest natomiast sam rozwój dziecka, do którego mogą prowadzić różne sposoby uczenia i pobudzania zainteresowań –
historycznych, matematycznych, językowych i wszystkich innych. Najważniejsze jest poszczególne dziecko, osoba!
– Czego w takim razie ma uczyć taka szkoła?
– Przede wszystkim umiejętności myślenia, którego obecny system nauczania wręcz oducza, umiejętności rozwiązywania problemów poprzez działanie w grupie, umiejętności zdobywania nowych kompetencji w związku z rozwiązywaniem postawionych problemów.
– Normalna stara szkoła z salami lekcyjnymi w XXI wieku musi nieuchronnie przekształcić się w wirtualną e-szkołę. Jeśli tak, to przed nami chyba niezwykle trudny okres przejściowy, czyli wielki bałagan... Nie pogubimy się?
– To przejście może, ale nie musi być trudne dla starszego pokolenia. Dzisiejsze dzieci z łatwością zaakceptują szkołę, która będzie czymś w rodzaju portalu społecznościowego, z niezwykle ważną rolą nauczyciela jako indywidualnego moderatora rozwoju poszczególnych członków uczniowskiej społeczności. Dzięki nowym technologiom komunikacji łatwo będzie śledzić i wyłuskiwać indywidualne talenty, określać profile uczniów i przyszłych studentów. To znakomicie ułatwi nabór na wyższe uczelnie. Dzięki takiej sieciowej szkole postępy, pracę i rozwój każdego ucznia można poznać lepiej niż przez najbardziej wymyślne egzaminy i testy. Ta nowa szkoła będzie też daleka od tego, co nazywa Pani wirtualną e-szkołą.
– Kilka lat temu ostrzegał Pan, że polska szkoła może się stać Parkiem Jurajskim powszechnej edukacji. Czy zagrożenie to ciągle istnieje?
– Tak, bo jeżeli nie rozpoczniemy zasadniczych zmian w systemie edukacji, to młodzi ludzie będą z Polski wciąż wyjeżdżać, przede wszystkim ci najzdolniejsi. Wydaje mi się, że nowa szkoła, czyli przygotowanie się do tej rewolucji, która jeszcze nadejdzie, mogłaby być dla młodych ludzi w Polsce wręcz fenomenalnym wyzwaniem. To byłby naprawdę znakomity i wielki, łączący wszystkich, ogólnonarodowy cel.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.