Z przerażeniem obserwuję niski poziom zaufania międzyludzkiego w Polsce. To karygodne, że są ludzie, którzy do pogłębiania różnic i wrogości używają języka religijnego.
Co mogliśmy zrobić 13 grudnia 1981 roku, gdy wprowadzono stan wojenny? Zajęliśmy się członkami SKS-u, działaczami „Solidarności”, studentami, rozdzielonymi młodymi małżeństwami. Zorganizowaliśmy punkt pomocy dla rodzin internowanych i uwięzionych. Na trzy lata odłożyłem swoją pracę naukową. Czy zająłem się polityką? Czy siedziałem i karmiłem, jakby dziś niektórzy powiedzieli, lewicę? Nie – to była Solidarność, to znowu nasi „siedzieli”.
Po przełomie roku 1989, gdy w Krakowie zorganizowano Komitet Obywatelski, został ojciec jego mężem zaufania.
- Pamiętam, jak zebraliśmy się w refektarzu klasztoru bernardynów w Krakowie, aby wyłonić kandydatów do wyborów do Sejmu i Senatu. Okazało się, że nikt z obecnych nie potrafił przeprowadzić takich wewnętrznych wyborów. Zrobiłem więc na ten temat wykład: opowiedziałem o demokratycznej procedurze wyboru przeora u dominikanów, o regułach, które nie zmieniły się u nas od XIII wieku.
Już od nowicjatu uczono mnie, że wspólnota dominikanów nie jest pomysłem bujających w obłokach mistyków, lecz strukturą, która ma swoje normy i procedury. Panuje u nas zgoda na różnorodność. Zdarza się, że dyskutujemy nawet nad samym terminem „formacja”. On jakby trochę zakłada istnienie jednolitych form, w które można włożyć człowieka. Nam zaś chodzi o to, aby każdy doszedł do swojej własnej formy. Uważamy, że ludzie rozumni – a za takich się jednak mamy – w końcu się dogadają. Nawet, jeśli każdy z nas trochę inaczej realizuje wspólne cele i wartości.
Dlaczego środowiska, które tak chętnie powołują się na etos antykomunistycznego oporu – np. środowisko „Frondy” czy portalu Rebelya.pl, tak bezwzględnie was krytykują?
- Nie dziwię się różnicom – raczej temu, że wyjaśniając współczesność, posługujemy się schematami z zamrażarki. Zastanawiamy się wciąż: Piłsudski czy Dmowski? Z całym szacunkiem dla tych postaci, rzeczywistość powinniśmy opisywać za pomocą współczesnego języka.
Istnieje psychologiczna skłonność dopatrywania się tajemnych struktur, wpływowych ośrodków, które miałyby rządzić. Owszem, w Polsce następuje proces sekularyzacji, ale dotyczy on całego świata i wcale nie musi oznaczać odrzucenia religii. U wielu ludzi prowadzi do bardziej osobistego, mniej formalnego przeżywania religii.
Miejsce Kościoła nie jest na polu walki politycznej, ale również nie jest ono w zakrystii. Kościół powinien zwracać uwagę na odpowiedzialność społeczną. Z przerażeniem obserwuję niski poziom zaufania międzyludzkiego w Polsce. To karygodne, że są ludzie, którzy do pogłębiania różnic i wrogości używają języka religijnego.
Dlaczego dominikanie, bardziej od innych, są skłonni krytykować biskupów?
- Krytyczny stosunek do niektórych wypowiedzi biskupów nie oznacza krytycznego stosunku do Kościoła. Jesteśmy jego wiernymi synami. Nawet głośna dwa lata temu wypowiedź naszego współbrata o. Ludwika Wiśniewskiego była pełnym bólu głosem syna Kościoła. Całkowicie się z jej autorem solidaryzuję, znalazł on zresztą wśród współbraci dużo zrozumienia. Lubię podkreślać, że jestem z pokolenia J-23. Papież Jan XXIII, który zwołał II Sobór Watykański, jest moim patronem.
Pamiętam, że mój ojciec opowiadał kiedyś o rekolekcjach akademickich w kościele św. Krzyża w Warszawie w 1917 roku. W czasie nabożeństwa ksiądz przemierzał świątynię z komunią św. tylko jeden raz. A jak dziś wygląda duszpasterstwo akademickie, ilu młodych ludzi przystępuje do komunii? Narzekanie na to, że ludzie odchodzą z Kościoła nie uwzględnia tego, że ci, którzy zostali, pogłębili swoją religijność. Mogę powiedzieć, nie łamiąc tajemnicy spowiedzi, że młodzież spowiada się lepiej niż starsi.
Msze dominikańskie są wolne od polityki. W środowiskach prawicowych publiczne wypowiedzi ojców dominikanów budzą jednak duże emocje. Niedawno Tomasz Terlikowski potępił na stronach Frondy o. Pawła Gużyńskiego i jego lutową rozmowę z „Gazetą Wyborczą”, w której skrytykował arcybiskupa Hosera za jego wypowiedź o tym, że każdy, kto popiera in vitro, jest automatycznie ekskomunikowany. Ojciec Gużyński był również atakowany m.in. za wypowiedź w programie „Dzień dobry TVN” – o tym, że abp Hoser „zagalopował się w tej sprawie”.
- Nie oglądam telewizji, ale dyskutowałem z moimi współbraćmi o tym, co powiedział o. Paweł.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.