Sobór położył kres epoce, którą Giuseppe Alberigo nazwał „wygnaniem Słowa”. Niemal natychmiastowym tego efektem był rozkwit niezliczonej wręcz liczby inicjatyw, ruchów i grup, których członkowie domagali się lepszej znajomości Biblii, by móc wziąć ją do ręki, otworzyć, czytać, rozważać, komentować, a niekiedy i spierać się z nią. Dziś nie sposób wyobrazić sobie liturgicznej celebracji czy spotkania niewielkiej choćby grupy modlitewnej bez obecności Pisma Świętego.
Kolejna kwestia, na którą zwraca uwagę Morra, to mniej czy bardziej naiwne odwoływanie się do rzekomego natychmiastowego przesłania Biblii. Oto „wyjęte” pojedyncze zdania czy całe perykopy stanowić mają jednoznaczną odpowiedź na stawiane Panu Bogu pytania, które zrodziło życiowe doświadczenie pojedynczego człowieka. Tyle że uzyskane ad hoc „wskazania”, wyrwane z redakcyjnego kontekstu, niewiele mają wspólnego z faktycznym orędziem całego Pisma. Co więcej, towarzyszy temu bezkrytyczne odczytywanie początków chrześcijaństwa jako „złotego wieku”, do którego stale należy powracać.
W ten sposób ulegają zamazaniu dwa jakże istotne dla życia chrześcijańskiego aspekty. Po pierwsze, ten rodzaj lektury neguje fakt, że dane nam w Biblii Słowo jest tekstem już historycznym, „wcielonym” w rodzaje literackie, różnorakie style i wspólnoty, do których było pierwotnie kierowane. Po drugie, historia nie może być wyzerowana, sprowadzona do „złotego wieku”, idealizowanego opisu początków. Przeciwnie, wskutek Wcielenia historia jest tym miejscem, gdzie Słowo Boże wciąż przyjmuje ciało, w kolejnych okresach i kulturach, w życiu kobiet i mężczyzn, pośród napięć towarzyszących dziejom świata i wszechświata. Słowo Boże jest rzeczywistością, która przekracza i transcenduje świętą Księgę, wyrażając stwórcze i zbawcze działanie Boga w ludzkiej historii: hebrajskie określenie dawar oznacza nie tylko „słowo”, ale też „historię”, „wydarzenie”. Wszystko to musi być brane pod uwagę w lekturze natchnionego tekstu, a respektowana w ten sposób duchowa hermeneutyka pozwala oddalić od siebie pokusę ciasnego, tj. literalnego i fundamentalistycznego odczytywania Biblii.
I wreszcie zagadnienie, które zwykło się określać jako „relację pomiędzy Pismem a Tradycją”, pomiędzy tekstem Biblii a „przeżytą” lekturą wierzącego, który je interpretuje, bada i reaktualizuje we wspólnocie kościelnej. Do lamusa odesłana została niegdysiejsza kontrowersja, podejmowana zwłaszcza w polemice z teologią protestancką: nikt już dziś nie myśli o Piśmie i Tradycji jako o dwóch odrębnych „zbiorach” zasad, idei, paradygmatów postaw, które należałoby porównywać, aby zweryfikować ich tożsamość bądź domagać się uzasadnień dla stawiania jednego nad drugim. Stwierdzenie „to nie jest powiedziane w Piśmie!” nie stanowi już dziś podstawy do formułowania zarzutu o zdradę chrześcijaństwa. Choć sprzeczność ta, rodząca niegdyś zażarte spory, wydaje się przezwyciężona, nie znaczy to jednak, że relacja ta nie napotyka już na żadne trudności. Zarówno odczytywanie Pisma w Tradycji, jak i weryfikowanie Tradycji w Piśmie, wciąż pozostaje postulatem do realizacji, tak w ferworze badań, jak i w praktyce życia religijnego.
Warto przywołać jeszcze jeden postulat z Dei Verbum, na który zwraca uwagę Enzo Bianchi, założyciel wspólnoty monastycznej z Bose. W końcowej części dokumentu ojcowie soborowi zachęcają, by zostały „sporządzone wydania Pisma Świętego także do użytku niechrześcijan, opatrzone odpowiednimi uwagami i dostosowane do ich uwarunkowań”. Po 50 latach brzmi to wciąż dość osobliwie, a przecież rosnąca liczba agnostyków i niewierzących jest wyzwaniem rzuconym chrześcijanom i ich prorockiej kreatywności. Fakt, że Biblia wciąż pozostaje bestsellerem wszech czasów każe widzieć w niej także szansę na odkrywanie uniwersalnego języka wierzących i niewierzących, szukających Boga i szukających człowieka, złączonych pokornym poznawaniem prawdy. Dlatego potrzebą chwili jest wydanie takich „Biblii dla niewierzących”, które następnie – jak chcieli ojcowie soborowi – „niechaj starają się mądrze upowszechniać czy to duszpasterze, czy też chrześcijanie jakiegokolwiek stanu”.
Niewątpliwą i przełomową zasługą soboru pozostaje fakt, że na nowo wręczył on wierzącym księgę Pisma Świętego. W ten sposób też, jak zauważa Gianni Florio, wskazana ona została jako podstawa chrześcijańskiej duchowości oraz narzędzie ewangelizacji, uprzednie wobec katechizmu. Dotychczasowa intelektualistyczna koncepcja Objawienia, zamkniętego w abstrakcyjnych formułach wiary, ustąpiła miejsca przekonaniu, że Bóg objawia się człowiekowi poprzez słowa i czyny. Stąd też naturalną konsekwencją jest stale rosnąca liczba grup oraz pojedynczych chrześcijan, którzy w dawnej praktyce lectio divina odkrywają zaczyn życia prawdziwie duchowego. Pozwala ona tworzyć zażyłą relację z tekstem biblijnym, na wzór relacji z drugą osobą, „współodczuwając” z dawnymi wydarzeniami jako własnymi. Cztery klasyczne elementy – lectio, meditatio, oratio, contemplatio, wzbogacone dodatkowo o actio, pozwalają odkryć i doświadczyć tego, że „żywe jest Słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny”.
Rafał Dudała – ur. 1975 r. Duchowny diecezji kieleckiej, absolwent filologii polskiej i teologii. Doktorant w zakresie nauki społecznej Kościoła na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie. Autor książki Kod Jana Pawła II.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.