W tym roku, 13 sierpnia, minęła 35. rocznica śmierci abp. Antoniego Baraniaka, metropolity poznańskiego w latach 1957–1977. Był on zaufanym sekretarzem prymasów – Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego. Ale nie tylko dlatego powinniśmy o nim pamiętać.
Fragment przemówienia żałobnego kard. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski – 18.08.1977 r.
„Gdy przyszły na Kościół Chrystusowy czasy trudne, wtedy sekretarz prymasa stał się jego wiernym towarzyszem w cierpieniu. Mógłbym powiedzieć: nie tylko socius in passione, a nawet więcej – obrońcą. (...) Biskup Baraniak uwięziony (...) był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. Wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej. Pozostał człowiekiem drobnym, (...) choć niezwykle aktywnym, podejmującym każdy trud bez wahania. (...) O tym, co wycierpiał, można się było dowiedzieć tylko od współwięźniów. (...) Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć”.
Kard. Józef Glemp, prymas Polski
– Abp Baraniak bardzo przyjaźnie się do mnie odnosił, bo byliśmy jakby kolegami, on tę samą pracę wykonywał w Sekretariacie Prymasa Polski, którą później ja wykonywałem, więc on ją dobrze znał. Prymas Wyszyński, gdy pytałem go, jak się zachować wobec abp. Baraniaka, gdy przyjedzie, powiedział mi wprost: „Arcybiskup Baraniak jest tu u siebie”. W Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej w Warszawie miał zawsze swój pokój, zarezerwowany tylko dla niego, i jak pamiętam, on potrafił się poruszać doskonale w Warszawie. O swoim pobycie w więzieniu nie chciał opowiadać. Na pewno po tym uwięzieniu miał jednoznaczny pogląd na komunizm, co to jest za system i jak on deprawuje ludzi. O tych ludziach, którzy go dręczyli – a myśmy wiedzieli, że on przechodził różne katorgi, tortury – nigdy nie mówił źle, w jego oczach oni raczej zasługiwali na współczucie.
Chcę podkreślić, bo o tym się nie mówi: to, co przeszedł abp Baraniak, to było prawdziwe więzienie. O ile prymas był internowany, tylko przewożony z jednego miejsca odosobnienia do drugiego, to Baraniak miał absolutnie ciężkie, normalne więzienie. Po powrocie stamtąd był wychudzony, chorowity i już nigdy zdrowia nie odzyskał. Wycierpiał bardzo dużo, przechodził tam normalne tortury. Trudno się z tym pogodzić, że ci, którzy prześladowali w tamtych czasach, nie tylko księży, ale wszystkich, są zawsze bezkarni, że w naszym kraju na ubowców nie ma paragrafów. Oni przeżyli dość wygodnie starość, byli poza prawem, umieli się wygodnie urządzić i cały czas jakby byli pod jakąś osłoną. Do dziś nic o nich nie wiemy, a przecież wielu z nich bardzo dobrze żyje lub żyło.
Siostra Agreda, elżbietanka (Cecylia Muńko), pracownica sekretariatu arcybiskupa A. Baraniaka
– Najwyższy czas, byśmy przypomnieli wszystkim o zasługach abp. Antoniego Baraniaka. On w więzieniu wytrzymał tyle miesięcy tortur, a się nie ugiął i nie załamał. Nie zeznał niczego przeciwko prymasowi, choć całkowicie po tym pobycie na Rakowieckiej miał zrujnowane zdrowie. Nigdy nie chciał o tym mówić, nie zwierzał się nikomu z tego, co tam przeszedł. A gdy prosiłyśmy z innymi siostrami, by nam opowiedział o tym, co przeżył w więzieniu, mówił tylko: „Nie mogę tego mówić, nie mogę tego wspominać, to było tak koszmarne”.
My, siostry elżbietanki, pracujące z nim, uważamy, że to był święty człowiek. Mówię to z całą odpowiedzialnością, a pracowałam u jego boku przez 16 lat. Skromny, serdeczny, pracowity, nigdy się na nic nie skarżył i wszystkim chciał pomagać. Ludzie go kochali. Pragniemy dożyć chwili, w której wszczęlibyśmy jego proces beatyfikacyjny. Jemu naprawdę się to należy. Nie rozumiemy, dlaczego o abp. Baraniaku i jego cierpieniu w więzieniu nigdzie się nie wspomina, a on odegrał tak ważną rolę.
Abp Marek Jędraszewski, autor książki - Teczki na Baraniaka, t. I-II, Poznań 2009.
– Gdyby nie abp Baraniak i jego nieugięta postawa, nie byłoby powrotu prymasa Wyszyńskiego do Warszawy po okresie uwięzienia, bez prymasa Wyszyńskiego nie byłoby kard. Wojtyły, a potem Jana Pawła II. Podsumowując, dzieje Kościoła w Polsce, Europie i świecie potoczyłyby się zupełnie inaczej, w sposób dzisiaj przez nas trudny do wyobrażenia. A za tym wszystkim stoi ta nieugięta, cicha postać człowieka, który się wtedy nie ugiął, nie załamał i jak mówił sam prymas – wziął na swoje barki odpowiedzialność prymasa za Kościół w Polsce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.