Życie nie rozpieszczało Wacława Hajduka: musiał zarabiać już w wieku 11 lat, jako robotnik rolny. Był rok 1922.
Hajduk, urodzony we wsi Szczałb (dziś to powiat Łuków), miał sześć lat, gdy umarła mu matka. Już pięć lat później bieda zmusiła go do opuszczenia rodzinnego domu i wynajęcia się do ciężkiej pracy – „w służbie”, w polu.
Miał 17 lat, gdy postanowił szukać szczęścia w Warszawie. Pracując, skończył wieczorowo szkołę powszechną (tj. podstawową), aby później, w szkole zawodowej, poznać tajniki introligatorstwa. Pracował kolejno w dwóch prywatnych firmach, lecz w 1935 r. został zwolniony po tym, jak zainicjował strajk. Do wybuchu wojny utrzymywał się z zajęć dorywczych. W 1941 r. został wywieziony „na roboty” do Rzeszy i do końca wojny pracował w kopalni węgla brunatnego. Twierdził później, że prowadził tam działania sabotażowe: miał podpalać lasy, odkrywać w zimie kopce z kartoflami (aby zgniły), dostarczać żywność innym robotnikom przymusowym, Polakom i Rosjanom.
Funkcjonariusz
Gdy kończy się wojna, Hajduk wraca do Warszawy. Już w lipcu 1945 r. zostaje przyjęty do Polskiej Partii Robotniczej – formacji, która teraz będzie rządzić Polską. Otrzymuje legitymację z tzw. niskim numerem partyjnym (nr 6431). Wybrano go na sekretarza PPR jednego z kół partyjnych w Społecznym Przedsiębiorstwie Budowlanym, gdzie pracuje jako pomocnik murarski. „Od tego czasu mojej pracy pracuję gorliwie dla demokracji polskiej, wprowadzając dużo członków do Partii” – pisze niezgrabnie w życiorysie.
Po ukończeniu kursu w szkole partyjnej, Komitet Warszawski PPR skierowuje go do pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego – jednym z filarów aparatu terroru. W referencjach podkreśla się, że jest „szczerym i uczciwym demokratom” [pisownia za oryginałem – red.]. W październiku 1946 r. Hajduk podpisuje zobowiązanie do pracy w bezpiece; deklaruje zwalczać „wszystkich wrogów demokracji”. Świadomy surowej kary za zdradę tajemnicy służbowej, obiecuje, że nigdy się tego nie dopuści.
Rutynowa inwigilacja, jakiej UB poddaje kandydatów, nie wykazuje nic podejrzanego w biografii Hajduka. W miejscu zamieszkania, na Woli, cieszy się dobrą opinią, jako spokojny i cichy. W wewnętrznym raporcie UB podkreśla jego „wyrobienie” polityczne i lojalność wobec „demokracji ludowej i rządu”: „W życiu politycznym żywego udziału nie bierze. Politycznie pewny. (...) Opanowanie pracy dobre i dobry fachowiec, ma duże poczucie odpowiedzialności i pracowitości – zdyscyplinowany. Tajemnicę służbową utrzyma. (...) Poziom samokształcenia dobry, ideowy, uczciwy, prawdomówny oraz małomówny”.
Wśród tajemnic
31 października 1946 r. Hajduk zostaje zatrudniony – jako introligator Sekcji „A” Wydziału II Departamentu II MBP, który zajmuje się tzw. fotografiką śledczą i ekspertyzami. Departament II gromadzi informacje o „antypaństwowych elementach”; pod tym pojęciem bezpieka rozumie wszystkich, których uważa za zagrożenie.
Choć w ubeckiej hierarchii Hajduk zajmuje podrzędne stanowisko, to z powodu charakteru swej pracy ma kontakt z tajnymi dokumentami: albo je oprawia, albo może je przeczytać, gdy są powielane w wewnętrznej drukarni MBP przy ulicy Koszykowej.
Przełożeni ufają Hajdukowi. Gdy w listopadzie 1948 r. z prokuratury wojskowej wpływają do Departamentu II MBP akta sprawy przeciw Hajdukowi – podejrzanemu o to, że po pijanemu znieważył legitymującego go milicjanta – „firma” wystawia mu dobrą opinię i wybawia z tej niewielkiej, ale opresji. Sprawa kończy się upomnieniem, wydanym w lutym 1949 r. przez płk. Leona Rubin-
szteina, dyrektora Departamentu II. W kwietniu 1949 r. Hajduk otrzymuje od Rubinszteina pochwałę i nagrodę (książkę), za przodownictwo i wybitną pracę w „czynie pierwszomajowym”.
A jednak ten na pozór lojalny pracownik UB miał się okazać zdrajcą – rzecz jasna, patrząc z punktu widzenia jego przełożonych.
Nawrócony
Nie wiemy – i może nie dowiemy się już nigdy – co sprawiło, że Wacław Hajduk zmienił swój stosunek do komunizmu. Teoretycznie to on – wywodzący się z nizin społecznych i zawdzięczający swój skromny, ale jednak awans nowej władzy – powinien być wzorowym obywatelem komunistycznej Polski. A jednak wypowiedział jej posłuszeństwo.
Dlaczego? Być może był to efekt kolizji nadziei na lepsze życie w systemie „sprawiedliwości społecznej” z brutalną rzeczywistością. Hajduk był dzieckiem swej epoki: jak wielu mu współczesnych, najwyraźniej dał się zwieść chwytliwym hasłom komunizmu, który mamił wizją lepszego życia. Czy przestał wierzyć w nowy system, gdy w swej pracy, na Koszykowej, ujrzał rzeczywiste – brutalne i krwawe – oblicze systemu?