Podstawowym problemem jest dziś status przestrzeni publicznej i miejsce w niej sztuki. Do kogo ta przestrzeń należy? Z Piotrem Rypsonem, krytykiem i historykiem sztuki, rozmawia Marcin J. Witan
O wspomnianych przez Pana instalacjach Maurizio Cattelana i Andresa Serrano myślę inaczej, nie wykluczając wszakże, że twórcy ci użyli skandalu w sposób spragmatyzowany. W analogicznie skandaliczny jednakże sposób działał np. poseł Tomczak, chcący uwolnić postać papieża spod meteorytu w rzeźbie Cattelana, czyniąc to przed kamerami. Zwyczajnie grał o swoje polityczne cele i karierę.
Czy w dużych miastach Polski, jak Warszawa, sztuka nowoczesna znalazła swoje miejsce w przestani publicznej – na placach, ulicach, dworcach, w metrze? Czy to dobra przestrzeń do jej eksponowania? Może Pan podać przykłady?
Bez wątpienia ogromnym sukcesem artystycznym jest palma Joanny Rajkowskiej na pobliskim Rondzie de Gaulle’a. Stała się w Warszawie punktem znaczącym, charakterystycznym, niemal jak Pałac Kultury; ludzie umawiają się pod nią, fotografują. Większość mieszkańców chce aby tam była. W nijakości urbanistycznej Warszawy, a nad urbanistyką tego miasta nikt nie panuje, nie kształtuje jej mądrze, ona coś właśnie ukształtowała, w pewien sposób nadała sens Alejom Jerozolimskim, które niegdyś wiodły do dzielnicy żydowskiej Warszawy ,i już samo to jest interesujące. To obiekt sztuki, który nadaje identyfikację przestrzeni, więc wygrywa.
Ciekawe byłoby wysadzenie takimi palmami całego odcinka ulicy między Rondem a Dworcem Centralnym….
Gdybym był prezydentem Warszawy, to bym Rajkowskiej coś takiego zaproponował, nie wiem tylko czy by na to poszła…
Ale podam jeszcze jeden udany przykład jej działań gdy potrafiła wygrać przestrzeń konfliktu dwóch narracji - katolickiej i żydowskiej: Plac Grzybowski i jej sadzawka, ławeczki, zatytułowane ‘Dotleniacz’, na styku, skrótowo mówiąc, Kościoła i Synagogi. To jest tak jakby ktoś powiedział – może zamiast spierać się z zadęciem i beznadziejnie, napijemy się herbaty ? To był bardzo dobry pomysł ale niestety – miasto wzięło sprawy w swoje ręce i zaaranżowało przestrzeń granitową, niemiłą, nieprzyjazną. Często tamtędy przechodzę i nie widzę, żeby tam ktokolwiek przysiadał, chciał dłużej pobyć. Co prawda nie powstał tam parking czy wieżowiec ale przestrzeń została źle zorganizowana, niby dla ludzi a nie dla ludzi.
Bardzo ciekawy jest Park Rzeźby, jaki na warszawskim Bródnie stworzył Paweł Althamer. Przedsięwzięcie bardzo karkołomne bo tej przestani nic nie chroni, nie zabezpiecza. Aranżują ją prace w sposób, który można by nazwać za Beuysem rzeźbą społeczną, to znaczy takim ukształtowaniem form przestrzennych, które ma wpływ na zachowania i sposób myślenia ludzi. To tez pomysł udany, choć nie wiemy jak będzie ewoluował. Natomiast nieudanych pomysłów jest bardzo wiele – nieprzyjazne, nieprzemyślane ingerencje w przestrzeń publiczną, w żaden sposób nie negocjowane z lokalną społecznością. Powstaje wtedy konflikt a nie pozytywna wartość dodana.
Przestań miejska prosi się o pomysły, instalacje, dzieła sztuki?
Najważniejsze jest to, żeby przestrzeń publiczna była rzeczywiście dla ludzi.
Podstawowym problemem dzisiaj, o czym mówi od kilkudziesięciu lat wielu artystów, np. Krzysztof Wodiczko, to status przestrzeni publicznej i miejsce w niej sztuki. Do kogo ta przestrzeń należy?
Przecież to, co nazywamy dziś przestrzenia publiczną w ogóle nią nie jest, jest przestrzenią sprywatyzowaną, nie mamy na nią ani wpływu ani w niej udziału.
Gdzie ma Pan np. plac stworzony po to, żebyśmy we dwóch spotkali się i zagrali w szachy przy stoliku? Ma Pan plac, który ma demonstrować potencjał czegoś. Sponsor umieści kilka napisów i już staje się to przestrzenią marketingowo – reklamową. To samo z transportem publicznym. Formalnie stanowi on przestrzeń publiczną ale niech Pan zwróci uwagę ile w niej komunikatów-zachęt do kupienia czegoś, zobaczenia, zrobienia, ostatecznie zapłacenia.
Przestrzeń jeszcze nie zawłaszczona kurczy się coraz bardziej i myślę, że wysiłki artystów, którzy w niej działają dotyczą głównie tego procesu np. przywracania pamięci historycznej miejscom przywalonym, przysłoniętym przez reklamy, zawłaszczonym przez firmy, etc, i chwała artystom za to.
Każdy przechodzień, użytkownik metra, jest odbiorcą takiej sztuki. Nie musi mieć biletu, karnetu, twórcy więc powinni o niego zabiegać, starać się aby ich prace znalazły miejsce w przestrzeni miasta. Częściej jednak sztukę nowoczesną ogląda się w muzeum. Tam tez trzeba umieć ja wyeksponować. Był Pan kuratorem wielu wystaw, m.in. Magdaleny Abakanowicz i Zbigniewa Libery, ma Pan doświadczenie, zna sposoby…
Są dwie, trzy metody. Przede wszystkim mieć cos istotnego do powiedzenia. Następnie trzeba zadać sobie pytanie kto potencjalnie przyjdzie oglądać daną wystawę? I jak dotrzeć do takich osób? Przy obecnych możliwościach obiegu informacji nie jest to w końcu takie trudne, jeśli ma się jasno określone cele.
Z drugiej strony ważne jest danie szansy widzom na współudział i nie chodzi tu o współtworzenie wystawianych dzieł sztuki ale wciągnięcie oglądających w dyskusję czy debatę. To wydaje mi się rzeczą kluczową. Żyjemy w świecie bardzo złożonym, który trzeba próbować wyjaśniać. Także za pomocą sztuki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.