Życia wiary nie da się przełożyć wprost na liczby, wykresy i tabele. Jestem przekonany co do tego, że w Łodzi można zaobserwować wiele zjawisk, które mówią o dużej liczbie ludzi głęboko i świadomie przeżywających swoją przynależność do Chrystusa i Jego Kościoła
– Łódź kojarzona jest w Polsce z działaniami lewicowymi. Czy możliwy jest dzisiaj dialog z tymi środowiskami?
– Lewicowość jest bardzo różnie pojmowana. To niezwykle pojemne, a przez to rozmazane w swej treści pojęcie. Kiedyś – przynajmniej w swoich hasłach – wiązało się ono przede wszystkim ze sprawami socjalnymi, ze sprawiedliwością społeczną, z zatroskaniem o ludzi pracujących, często niesprawiedliwie opłacanych, wręcz wykorzystywanych. Natomiast dzisiaj lewicowość nabiera znaczenia bardziej kulturowego. Kojarzy się z podważaniem, niekiedy wręcz ze zwalczaniem tradycyjnych dla naszego kręgu kulturowego wartości religijnych, moralnych i etycznych. Pod hasłami tolerancji i samorealizacji głosi relatywizm, który niszczy tkankę społeczną i narodową – i to niekiedy do tego stopnia, że przyjmuje on postać prawdziwej dyktatury. „Dyktatura relatywizmu” – to określenie Benedykta XVI. Zjawisko to jest tym bardziej paradoksalne, że owa dyktatura jest realizowana w imię tolerancji, która dla wielu jest synonimem wolności. Manipulacja słowami prowadzi do kolejnych iluzji i zakłamań, a w konsekwencji do kolejnych zniewoleń. A tymczasem tylko ta prawda, którą jest sam Chrystus, przynosi wyzwolenie (por. J 8, 32). Wszelkie inne „prawdy”, zwłaszcza te, które są wymierzone w człowieka, otwierają drogę do nowych ludzkich nieszczęść i tragedii. Aby mógł zaistnieć szczery i prawdziwie owocny dialog, muszą go pragnąć obie strony. Sama dobra wola ze strony Kościoła – a przecież ona zawsze istnieje – nie wystarcza. Musi się pojawić partner przyjmujący postawę szacunku i otwarcia, a także swoiście pokorną, wolną od demagogii i uprzedzeń gotowość do wysłuchania argumentów drugiej strony. Trudno prowadzić dialog z osobami, które już w punkcie wyjścia uważają, że – jak to powiedział prof. Joseph Weiler, światowej sławy prawnik, wybitny specjalista od prawa europejskiego – „religia to rzecz dla zacofanych idiotów”, przestrzegających „głupich zasad”. Ponadto w sprawach etycznych i moralnych, związanych z życiem i godnością osoby ludzkiej, dialog pojmowany jako szukanie kompromisu za wszelką cenę przestaje być dialogiem, a staje się po prostu zdradą prawdy.
– Jak zawołanie biskupie: „Scire Christum” („Znać Chrystusa”) przekładać na język konkretów?
– Jest to wprawdzie moje zawołanie od piętnastu już lat, od kiedy w 1997 r. przyjąłem sakrę biskupią, ale w bulli Ojca Świętego Benedykta XVI powołującej mnie na urząd arcybiskupa łódzkiego treść tego zawołania została niejako przeniesiona na cały lud Boży archidiecezji łódzkiej, której z Jego woli mam przewodzić. Ojciec Święty napisał bowiem w ostatnim fragmencie tej bulli: „Zachęcamy ponadto Ciebie, Czcigodny Bracie, a także wszystkich wiernych Kościoła Łódzkiego, abyście (…) pragnęli jeszcze bardziej poznać Chrystusa („scire Christum”), aktywnie uczestnicząc w budowie Jego Królestwa”. Przekładanie tego zawołania na język konkretów staje się zatem nie tylko moim osobistym zadaniem, ale zadaniem postawionym przez Ojca Świętego wszystkim: kapłanom, osobom życia konsekrowanego, członkom rozmaitych ruchów i stowarzyszeń katolickich, wiernym świeckim. Każdy zatem powinien w głębi swego sumienia odpowiedzieć sobie na pytanie, jak zna Jezusa Chrystusa, w jakim stopniu żyje na co dzień Jego Ewangelią, jak Go kocha, jakim jest Jego świadkiem wobec innych. Z tej osobistej i wspólnotowej refleksji może zrodzić się niezwykłe bogactwo konkretnych zamierzeń i działań, które niewątpliwie mogą dać nowy impuls w życiu archidiecezji łódzkiej.
– Czy dotychczasowe działania Księdza Arcybiskupa na forum Episkopatu Polski ukonkretnią się w archidiecezji łódzkiej?
– Myślę, że z wielu płaszczyzn działania, które zostały mi powierzone przez Konferencję Episkopatu Polski, zwłaszcza w moim pasterskim posługiwaniu muszą znaleźć swoje ukonkretnienie trzy następujące: troska o młodzież (jestem członkiem Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży), ciągłe aktywizowanie duszpasterstwa akademic-
kiego (jestem delegatem KEP do tego właśnie duszpasterstwa) oraz pobudzanie wszystkich do odpowiedzialności za nauczanie religii zarówno w szkołach, jak i w parafiach (jestem członkiem Komisji Wychowania Katolickiego). W gruncie rzeczy są to płaszczyzny, które można by określić mianem strategicznych. Tu właśnie kształtuje się przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce. Będziemy zatem musieli razem jako wspólnota (communio) archidiecezji łódzkiej nieustannie poszukiwać dróg dostępu do serc i umysłów młodzieży, aby poznała i pokochała Pana Jezusa – i to właśnie dlatego, że tylko ta miłość może zagwarantować jej prawdziwie szczęśliwe życie: tu i w wieczności.
– Ksiądz Arcybiskup był przez wiele lat redaktorem naczelnym „Przewodnika Katolickiego”, rola prasy katolickiej jest więc Ekscelencji dobrze znana. W ostatnich dniach ukazał się 1000. numer edycji łódzkiej „Niedzieli”. Chcemy zapytać, jak Ksiądz Arcybiskup postrzega obecność „Niedzieli” w rodzinie?
– Pragnę zatem szczerze pogratulować tej nadzwyczajnej obecności „Niedzieli” w archidiecezji łódzkiej, a zarazem życzyć, aby treści, które znajdą swój wyraz w kolejnych numerach tego czasopisma, skutecznie docierały do jego odbiorców, zwłaszcza do rodzin.
Rodzina jako instytucja znajduje się pod presją rozmaitych sił (Jan Paweł II mówił nawet o tzw. strukturach zła), które chciałyby ją za wszelką cenę zniszczyć, a przynajmniej podważyć jej zarówno naturalne, jak i chrześcijańskie zasady funkcjonowania. To ogromne niebezpieczeństwo, które grozi naruszeniem najbardziej podstawowych fundamentów życia społecznego, narodowego i państwowego. Niebezpieczeństwo, które należy najpierw opisać i zdefiniować, a następnie starać się z nim zmierzyć, pomagając rodzinom w ogromnym wysiłku ratowania i pogłębiania autentycznej tożsamości. Nie tylko co tydzień przeglądając, ale często wprost wgłębiając się w treści poszczególnych artykułów zawartych w „Niedzieli”, a także artykułów znajdujących się na łamach innych czasopism katolickich – np. poznańskiego „Przewodnika Katolickiego”, katowickiego „Gościa Niedzielnego” czy warszawskiego „Idziemy” – z radością zauważam szczególną wrażliwość tych pism na problematykę rodzinną. Na pewno starają się one odpowiadać na wyzwania obecnego czasu. Zawsze jednak pozostanie sprawą otwartą, czy robiło się wszystko, co należało, a ponadto, czy robiło się to skutecznie.
– Jak Ksiądz Arcybiskup widzi zaangażowanie duszpasterzy w propagowaniu mediów katolickich?
– Z pełną odpowiedzialnością mogę o tym powiedzieć tylko na podstawie obserwacji tego rodzaju zaangażowania u księży pracujących w archidiecezji poznańskiej. Wydaje się jednak, że podobnie jest w innych diecezjach. Jak zwykle, są księża, którzy rozumieją wagę problemu. Starają się oni robić naprawdę dużo, aby katolickie media znajdowały właściwe dla siebie miejsce w katolickich domach nie tylko jako przedłużenie katechezy, homilii czy nawet konfesjonału, ale aby przekazywały najważniejsze wiadomości dotyczące życia Kościoła, a także życia społecznego i narodowego, o których media świeckie zazwyczaj „solidarnie” milczą. Jednakże zdarzają się, niestety, również tacy duszpasterze, którzy jakby nie dostrzegają tej wielkiej szansy duszpasterskiej, jaką stanowią skromne przecież media katolickie w naszym kraju. Niewątpliwie jednym z ważnych kryteriów oceny odnośnie do duszpasterskiej gorliwości danego księdza jest jego stosunek do katolickich mediów. Bardzo wiele mógłby nam pod tym względem powiedzieć także i dzisiaj św. Maksymilian Maria Kolbe i jego „Rycerz Niepokalanej”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.