„On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony...”
Dar od Jezusa
Wkraczając na drogę wiary, każdy z nas, chrześcijan, przyjął chrzest święty, pierwszy sakrament. Zostaliśmy przez niego włączeni do wielkiej Bożej rodziny, przyniesieni na rękach rodziców, namaszczeni przez kapłana olejem krzyżma. Bóg uczynił sobie z naszych serc mieszkanie, On sam zechciał w nim zamieszkać, a my staliśmy się Jego dziećmi. Zostaliśmy członkami Jego rodziny, On przygotowuje dla nas od tej pory mieszkanie w swoim domu w niebie. Jednak już tu na ziemi mamy gdzie zamieszkać – Kościół jest tym domem, w którym dorastamy, rozwijamy się w wierze, poznajemy Boga.
Trzeba się zastanowić, komu zawdzięczamy to, że możemy słuchać słowa Bożego, że otrzymujemy Najświętszy Sakrament, że oczyszczamy nasze serca w sakramencie pokuty? Odpowiedź nasuwa się natychmiast – zawdzięczamy to rodzicom. To oni nas wychowują, oni przekazują nam podstawy wiary, oni nas uczą swoim przykładem. Ale – co z sakramentami? Tak, zawdzięczamy je kapłanom. Bez nich nie byłoby Komunii świętej, nie otrzymalibyśmy rozgrzeszenia, nie słyszelibyśmy tak często słów Ewangelii!
W anegdocie słyszymy, że Jezus założył dwa tysiące lat temu kółko rybackie, a ludzie teraz nadal to ciągną... Jednak Kościół to coś więcej niż kółko rybackie – to nasz dom. Jezus nie zostawił nas sierotami. Wiedział, co robi. Dał nam swą Matkę jako naszą Matkę. Ustanowił też podczas Ostatniej Wieczerzy opiekunów nad nami – dał nam kapłanów.
Słyszymy z wielu stron oskarżenia pod adresem kapłanów, często wyssane z palca, nieprawdziwe, media je rozdmuchują, trafiając do szerokiego grona odbiorców, którzy wierzą w to, co się mówi o kapłanach. Jednak ja nie chciałbym tu analizować treści tych oskarżeń ani ich prawdziwości. Zgodzę się, że są wśród kapłanów tacy, których te oskarżenia rzeczywiście dotyczą. Jest to jednak kropla w morzu tych sług Bożych, którzy trudzą się, by godnie realizować swoje powołanie do służby Bogu i ludziom. Dla tych kapłanów Chrystus jest najważniejszym wzorem do naśladowania.
Jeden z nas
Przyjrzyjmy się wobec tego, kim naprawdę jest kapłan. Nie dla każdego jest to oczywiste, ale z całą pewnością kapłan też jest człowiekiem, mężczyzną, też ma rodziców. To z domu rodzinnego, który jest jakby jego pierwszym seminarium, wynosi wiele wzorców postępowania – lepszych czy gorszych. W trakcie swojej formacji te lepsze udoskonala, te gorsze zaś daje uzdrawiać Jezusowi, sam nad nimi pracując. Kapłan jest również człowiekiem z krwi i kości, który ma swoje pragnienia, potrzeby, ulubione zajęcia, różne przyzwyczajenia.
Bóg w swoich niepojętych planach wybiera takiego młodzieńca, z całym jego bagażem doświadczeń i przeżyć, aby stał się Jego szczególną własnością i służył Mu. Ten młody człowiek niczym nie zasłużył na to, by Bóg zwrócił na niego swoje spojrzenie. Jednak jeśli ma otwarte serce, wrażliwe na wezwanie Boże i Jego działanie, jeśli ma odwagę, by zaufać Bogu, wtedy odpowie na ten głos wzywający go: „Pójdź za mną” i wkroczy na drogę do kapłaństwa. Jest to droga nieznana i młodzieniec, alumn seminarium duchownego, nie wie, dokąd go ona zaprowadzi, jednak idzie za tym głosem, ponieważ Bóg tak zechciał.
Jeśli kleryk uczciwie spełnia swoje obowiązki, solidnie przykłada się do nauki, gorliwie praktykuje różne formy modlitwy, rozwijając swoje życie wewnętrzne i zażyłość z Bogiem, po 6 latach nadchodzi ten upragniony dzień – dzień święceń kapłańskich. Wówczas to Jaś Kowalski, w wieku 25-26 lat, staje się księdzem Janem Kowalskim – z dnia na dzień, w jednej chwili. Od dziś będzie Alter Christus – drugim Chrystusem, będzie sprowadzał z nieba na ołtarz Jego Ciało
i Krew. Wie, że jest niegodny tak wielkiego skarbu, przechowywanego w glinianym naczyniu, czuje, że to jest niepojęta łaska Boga, który go wybrał i „powołał już z łona matki” (Iz 49,1).
Permanentna formacja
Jednak formacja kapłana nie kończy się w dniu święceń. Ten sakrament jest dla niego darem, ale i zadaniem. Czekają go od tej pory nowe obowiązki, nowe wyzwania. Trzeba im sprostać, ale jak taki słaby człowiek ma tego dokonać? Mocą sakramentu kapłaństwa – szczególnego daru Ducha Świętego; mocą modlitwy innych kapłanów, tak jak Jezus modlił się za Piotra i swoich uczniów, by nie ustała ich wiara i mocą modlitwy wszystkich wiernych mu powierzonych, którzy również biorą udział w powszechnym kapłaństwie Chrystusa. Mimo tego, mimo takiego wsparcia, zdarzają się kapłanom upadki. I będą się zdarzać: nawet św. Piotr, który był tak blisko Jezusa, upadł, zwątpił, wyparł się swego Mistrza...
Zostawmy jednak ten temat, a spójrzmy, kim jest kapłan. Kim on jest dla swoich wiernych? Jakie miejsce zajmuje w tym domu, którym jest Kościół? Można się pokusić o stwierdzenie, że kapłan jest gospodarzem domu. Bo czyż nie jest nim w istocie? Zaprasza innych do tego domu, do kościoła, do świątyni. Jak dobry gospodarz, który troszczy się o swoich gości, stawiając na stole to, co ma najlepszego, tak kapłan serwuje ludziom najlepszą strawę: Chleb Eucharystyczny – Jezusa Chrystusa i pokarm słowa Bożego. Tak jak Jezus umył nogi swoim uczniom podczas Ostatniej Wieczerzy, jak Maria w Betanii umyła nogi Jezusowi swymi łzami, tak kapłan obmywa dusze wiernych z ich grzechów w sakramencie pokuty. Tak jak Jezus w Kanie Galilejskiej, na weselu, pozwalał innym ucztować, a kiedy trzeba było, zaradził ich trudnej sytuacji, stając się narzędziem w rękach gospodarza domu, tak kapłan jest szafarzem łaski Chrystusa, jest Jego ustami, rękami i nogami, ale nie zasłania sobą Jego Osoby. Jak Jezus wskazywał drogę do Ojca, tak kapłan pokazuje wiernym drogę do Chrystusa. Tak jak Jezus przebaczył i z miłością odniósł się do Marii Magdaleny, tak kapłan stara się obdarzać sercem tych, którzy, słabi i skruszeni, zwracają się do niego w potrzebie. Kapłan otwiera drzwi nie tylko swego domu – kościoła, za który odpowiada, ale także otwiera drzwi swego serca, gdy modli się za tych, którzy są powierzeni jego trosce duszpasterskiej.
Kapłan cały czas musi się rozwijać.
Bł. Jan Paweł II wołał: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Kapłan musi od siebie wymagać, a ponieważ wiele od Boga otrzymał, wiele też daje z siebie innym. Jego miłość wobec swoich domowników przynagla go, aby stawiał ludziom wymagania, proponował trudniejszą drogę pod górę. To daje możliwość wzrostu człowiekowi, który przysłuchuje się takiemu kapłanowi. Któż ma wymagać od innych, także od młodych ludzi, jeśli nie kapłani? Już pisarz polski Andrzej Frycz Modrzewski w XVI w. pisał: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – nie tylko w rodzinach, ale także kapłan pełni tą funkcję: trafiać do serc młodych ludzi i ich wychowywać. Tak jak czynił to Chrystus wobec uczniów w drodze do Emaus: najpierw przyłączył się do uczniów, to On ich szukał i On uczynił pierwszy krok, nawiązał rozmowę, która przerodziła się w pełen serdeczności dialog. Wychowawca towarzyszy w drodze, jest razem z wychowankami, z uwagą ich słucha, życzliwie się do nich odnosi, a zdobywszy ich zaufanie, dopiero wtedy naucza. Tak samo czyni kapłan, któremu zależy na powierzonych mu wiernych.
Bramy piekielne go nie przemogą
Chrystus przekazał św. Piotrowi klucze królestwa niebieskiego. Dał mu prymat w swoim Kościele: gdy wyznał wiarę w Chrystusa jako Mesjasza, Jezus mu odparł: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej Opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Piotr stał się przez to pierwszym spośród uczniów Chrystusa. Skałą, na której Chrystus zbudował Kościół. Kościół, który jest domem. Ten dom „nie runął, bo na skale był utwierdzony” (Mt 7,25b).
Dziś takimi skałami mają być kapłani. Czy rzeczywiście nimi są? Czy kapłan jest solidną skałą, czy raczej ulotnym piaskiem, kruchym piaskowcem, czy może podatną na erozję skałą wapienną, czy też marmurem – skałą, owszem, trwałą, ale czy nie nazbyt elegancką? Czy też jest diamentem, trwałym, silnym, nie do zniszczenia przez czynniki zewnętrzne? Dużo zależy od tego, jak stara się dbać o swoje powołanie, jednak nie tylko od tego. Potrzebna mu jest również modlitwa – modlitwa Ludu Bożego, wiernych, dla których sprawuje on sakramenty, którym głosi słowo Boże. Św. Jan Maria Vianney mądrze mówił o kapłanach: „Nie ma złych kapłanów, są tylko tacy, za których wierni za mało się modlą”.
Wielu było świętych, którzy modlili się za kapłanów. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus bardzo miłowała kapłanów, modliła się za nich gorąco, pragnęła wykonywać ich czynności – trzymać w dłoniach Ciało Pana, głosić słowo Boże, chciała jechać na misje, by pozyskiwać dusze dla Chrystusa. Wiedziała, jak wielka jest godność kapłanów, ale też była świadoma, że bez łaski Bożej nic nie osiągną, pogubią się. Dlatego tym usilniej modliła się za nich.
My również czasem zastanawiamy się, dlaczego tyle złego słyszy się o kapłanach, dlaczego w mojej parafii jest kapłan, który ma tyle problemów i nie radzi sobie z nimi, siejąc zgorszenie? Dlaczego nie przykłada się do posługi sakramentalnej i odprawia Mszę świętą w pośpiechu? Dlaczego nie jest tak otwarty i życzliwy dla ludzi, jakbyśmy tego oczekiwali? Odpowiedź nie jest prosta, ale na pewno taki kapłan potrzebuje naszej modlitwy. Parafrazując wyżej przytoczone słowa św. Jana Marii Vianney`a: takich będziemy mieli kapłanów, jakich sobie wymodlimy. I nawet gdyby w naszym otoczeniu był kapłan bardzo solidny, gorliwy i życzliwy, trwały jak diament, to dzięki naszej modlitwie zostanie dodatkowo oszlifowany i jeszcze zyska na piękności – stanie się błyszczącym szmaragdem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.