Scire Christum – poznać Chrystusa

Przewodnik Katolicki 36/2012 Przewodnik Katolicki 36/2012

Scire Christum – poznać Chrystusa Siłą dla mnie jest wiara innych ludzi abp Marek Jędraszewski, metropolita łódzki w rozmowie z ks. Przemysławem Węgrzynem redaktorem naczelnym „Przewodnika Katolickiego”

 

Co jest więc najważniejsze w posłudze biskupiej we współczesnym świecie?

– Jeżeli chcemy ocalić człowieka i na miarę możliwości czynić go szczęśliwym, to musimy trwać przy tym obrazie człowieczeństwa, który objawił nam Pan Jezus, a który konsekwentnie głosi Kościół. Inaczej mówiąc, prawdę ewangeliczną należy ukazywać światu w porę i nie w porę, czy się to komuś podoba, czy nie. Jest to postawa pasterza, której od św. Tymoteusza domagał się św. Paweł Apostoł (por. 2 Tym
4, 2). Warto przypomnieć w tym miejscu, tytułem ilustracji, dwie encykliki wydane w 1937 r. przez papieża Piusa XI. Jedna została skierowana przeciw bezbożnemu bolszewizmowi, druga przeciwko hitleryzmowi. Dla Piusa XI zasadniczym punktem wyjścia w jego zdecydowanym potępieniu obydwóch tych systemów było to, że odrzucały one Boga, a w jego miejsce stawiały czy to genseka (sekretarza generalnego partii), czy Führera. W tym czasie żyło w Europie wielu ludzi, którzy zaciekle, w zależności od swej opcji politycznej, bronili bolszewizmu lub hitleryzmu – i to w państwach demokratycznych. Ci ludzie sądzili, że systemy totalitarne mają po prostu dziejową słuszność, wobec której nie ma żadnych innych realnych alternatyw. Że tak musi być i że tylko one gwarantują świetlaną przyszłość. Głos Piusa XI, jednoznacznie potępiający obydwa te systemy, był wtedy głosem odosobnionym, krytykowanym przez jednych, przemilczanym przez drugich. Żadna z działających wtedy bardziej znaczących sił politycznych nie wzięła pod uwagę tego, przed czym ten papież przestrzegał: że dalsza ekspansja totalitaryzmów w sposób nieunikniony doprowadzi do niewyobrażalnych tragedii i nieszczęść. I tak się rzeczywiście stało. Potwierdziła to tragedia II wojny światowej, a także to, co działo się w Europie Środkowej i Wschodniej aż do 1989 r. Ja bym chciał zapytać tych wszystkich ludzi, którzy z taką mocą głoszą dzisiaj programy eutanazji, aborcji, in vitro, czy nie widzą tego, do czego chcą doprowadzić ludzi, niekiedy wprost cynicznie okłamując ich i snując przed nimi zwodnicze iluzje? Czy naprawdę nie są w stanie dostrzec tego, że odchodząc od fundamentalnych zasad dotyczących życia moralnego i odrzucając istnienie Pana Boga, skazują ludzi na ogrom nieszczęść?

To zmaganie się z kłamstwem na pewno jest bolesnym doświadczeniem dla człowieka wiary. Skąd brać siły do takiej walki? 

– Z potwornością kłamstwa spotykał się sam Pan Jezus, zwłaszcza wtedy, gdy oskarżono Go, że mocą Belzebuba dokonuje cudów. Nie można było bardziej obrazić Syna Bożego. Kiedy w Imperium Rzymskim co jakiś czas wybuchały prześladowania, oskarżano chrześcijan o to, że są czcicielami oślej głowy i że są wrogami ludzkości. To dowodzi, że kłamstwo zawsze istniało i że nie mogło ono ścierpieć prawdy głoszonej przez chrześcijaństwo. Z drugiej jednak strony historia uczy, że kłamstwo prędzej czy później zostaje obnażone i skompromitowane. Ostatecznie jest przecież ono skazane na upadek. Nie wolno zapominać o tym, co powiedział Pan Jezus: „prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Po wtóre, to właśnie dlatego zsyła On nieustannie od Ojca na Kościół Ducha Świętego, aby chrześcijanie umocnieni Jego darami dawali światu świadectwo o Nim, a jako żywe kamienie przyczyniali się do budowy Kościoła. Po trzecie, siłę do świadczenia o Bożej prawdzie możemy czerpać, patrząc na bohaterów wiary – na świętych. Podczas swego długiego pontyfikatu Jan Paweł II beatyfikował i kanonizował całe zastępy wspaniałych chrześcijan, żyjących w różnych miejscach i czasach. Każdy z nich w jakiś inny, właściwy dla siebie sposób musiał okazać się heroiczny w swojej wierze. Całe to bogactwo świadectwa świętych pokazuje, że można i trzeba trwać przy Chrystusowej prawdzie.

A co jest  źródłem siły dla Księdza Arcybiskupa?

– Siłą do głoszenia Ewangelii jest relacja i więź z Panem Bogiem poprzez modlitwę osobistą i wspólnotową, poprzez sprawowanie Eucharystii. Siłą dla mnie jest też wiara innych ludzi. Biskup to nie tylko człowiek, który naucza i każe się modlić, ale to także człowiek, który potrafi się zachwycić wiarą innych ludzi. Ona go także umacnia. Na tym też polega piękno Kościoła, że każdy realizując wiernie swoje powołanie, przyczynia się do budowania Bożej wspólnoty (communio).

Mówiąc o tych, którzy cały czas budują wspólnotę Kościoła, nie sposób nie zapytać Waszej Ekscelencji o młodzież. Ksiądz Arcybiskup jest członkiem Rady Konferencji Biskupów Europy do spraw Duszpasterstwa Akademickiego. Jak pomóc młodzieży odnaleźć swoje miejsce w Kościele?

– Na to pytanie ciągle szuka się odpowiedzi. Młodym ludziom trzeba nieustannie powtarzać, że jeśli chcą być naprawdę szczęśliwi, to muszą przyjąć Ewangelię Chrystusa. Dzisiaj, idąc ulicami, na przykład Poznania, łatwo dostrzec dwa różne typy ludzi, urzeczywistniających w swym życiu dwa style zachowania. Te style są niejako wyryte na ich twarzach. Jeden styl życia polega na tym, że idzie się – aż do zaparcia się samego siebie – za tym, co obiecuje świat, ze wszystkimi uciechami daleko odbiegającymi od tego, co dobre i mądre. Zupełnie inne oblicza mają ci, którzy starają się żyć Ewangelią na miarę swoich sił, pomimo słabości i upadków. To właśnie z nich emanują prawdziwa radość i pokój. Problem i zarazem zadanie duszpasterzy polega na tym, aby pomagali młodym ludziom nie tylko dostrzec istnienie tych dwóch stylów życia i związanych z nimi dwóch jakże odrębnych rodzajów twarzy, ale aby pomagali młodym w zrozumieniu tego, że szczęście może być udziałem jedynie tych, którzy starają się wiernie żyć według Ewangelii głoszonej im przez Kościół katolicki. To jest coś, czego nie da się ukazać na lekcjach religii w szkole. Wprawdzie w szkole trzeba o tym mówić, ale tego się tam nie doświadczy. To można zobaczyć i przeżyć we wspólnotach parafialnych, ruchach i stowarzyszeniach, gdzie młodzież znajduje wzajemne oparcie dla siebie i  nawzajem się inspiruje do tego, by zawsze być razem we wspólnocie (communio), blisko Chrystusa. Tam też utwierdza się w przekonaniu, że warto się wysilać i ciągle iść naprzód – a w ten sposób budować siebie, Ojczyznę i Kościół.

Jako metropolita łódzki będzie Ksiądz Arcybiskup używał nowego herbu biskupiego. Jaka jest jego treść?

– To jest tylko częściowo nowy herb w stosunku do tego, jaki miałem dotychczas. Nowy herb ma nieco inny układ. W jego głębi znajduje się krzyż metropolitalny, natomiast u jego dołu jest paliusz, ponieważ Łódź jest stolicą metropolitalną. Zostało zachowane hasło biskupie Scire Christum – „poznać Chrystusa”. Pozostaje krzyż na zielonym tle i złoty lew św. Marka na tle czerwonym, a na niebieskim tle biała (srebrna) róża – symbol Matki Bożej Róży Duchownej ze Świętej Góry koło Gostynia. Do tej róży doszedł nowy element. Jest nim lilia, symbol św. Józefa, który jest patronem archidiecezji łódzkiej. W zakończeniu mojej bulli nominacyjnej, otrzymanej od Benedykta XVI, jest mowa o tym, by za przyczyną Matki Bożej, Jej Przeczystego Oblubieńca św. Józefa i Ewangelisty św. Marka, aktywnie z całym ludem Kościoła łódzkiego poznawać Chrystusa. Tak więc zakończenie bulli jest swoistym komentarzem do mojego herbu.

Kończąc, chciałbym zapytać, jak będzie Ekscelencja wspominał archidiecezję poznańską?

– Kiedy się mówi o wspomnieniach, często myśli się, że coś się bezpowrotnie zamknęło i że właśnie pozostają już tylko one. Tymczasem trudno sobie wyobrazić, żebym mógł w ogóle odciąć się od Poznania. Jest to niemożliwe z różnych względów. Tu znajdują się groby moich Rodziców i krewnych. Z Poznaniem łączą się wspaniałe wspomnienia z „Marcinka” (ciągle jeszcze dość regularnie spotykam się z moimi kolegami z liceum), a następnie przeżycia jako alumna ASD i studenta Papieskiego Wydziału Teologicznego, który rodził się na moich oczach. W Poznaniu przyjąłem święcenia kapłańskie, a potem biskupie. Pracowałem jako prefekt Arcybiskupiego Seminarium Duchownego i redaktor „Przewodnika Katolickiego”. Trudno przecież o tym zapomnieć. Pozostaje wspomnienie wspaniałej pracy i współpracy z abp. Stanisławem Gądeckim oraz biskupami pomocniczymi Zdzisławem i Grzegorzem, a także z licznymi księżmi i wiernymi świeckimi naszej archidiecezji. To głównie oni przypominają mi teraz, kiedy trzeba się żegnać i udać do Łodzi, o tym, co udało się osiągnąć – na przykład napis na Poznańskich Krzyżach, na których w 2006 r. pojawił się „dopisek” w postaci dwóch słów „O Boga”. Bez nich prawda o Powstaniu Poznańskim Czerwca 1956 roku pozostawałaby niepełna. Pozostaje zapewne wiele jeszcze innych, dla mnie nieuchwytnych rzeczy, o których pamiętają ludzie. Częstokroć są oni dla mnie nieznani z imienia i nazwiska. Wiem jednak, że niekiedy jakieś moje słowo czy gest stały się w ich życiu bardzo ważne.

W imieniu wszystkich czytelników „Przewodnika Katolickiego” życzę zatem stałej opieki Bożej Opatrzności oraz wielu sił do pełnienia posługi pasterskiej w Łodzi. Szczęść Boże! 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...