Jeszcze do niedawna media katolickie w Polsce traktowane były jak mało znaczące, niszowe wydawnictwa, które niewiele wspólnego mają z galopującą, wielobarwną rzeczywistością świecką. Dziś się to zmienia. Czy na stałe?
Jesienią w całej Polsce organizowane są wyjazdy na manifestację w obronie Telewizji Trwam, która odbędzie się 29 września w Warszawie. Dziesiątki, a może nawet setki tysięcy ludzi – jak zapowiadają organizatorzy – będą manifestować w stolicy przeciwko dyskryminacji katolickiej stacji oraz polityce społeczno-gospodarczej rządu Donalda Tuska. Większość protestujących dotrze do Warszawy w grupach, które organizowane są przez Rodzinę Radia Maryja, Komitet SOS dla Telewizji Trwam, parafie, biura poselskie, komisje związkowe NSZZ „Solidarność” i inne organizacje społeczne. Już wiadomo, że każdy z regionów Związku (jest ich prawie 40) przyśle do Warszawy przynajmniej kilka autokarów, bo zainteresowanie marszem jest ogromne. Główne hasło protestu to „Obudź się Polsko”, główną intencją zaś jest wsparcie katolickiej telewizji w jej walce z państwowym gigantem, Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. Stała się ona symbolem dyskryminacji katolików w naszym państwie.
Majteczki w kropeczki
„Dyskryminacja”, „wykluczenie”, „eliminowanie” to słowa, które same cisną się na usta, gdy weźmie się dziś do ręki pilot do telewizora w takich miastach jak Poznań, gdzie od kilku miesięcy odbierać można ofertę słynnego multipleksu pierwszego. I jakie nowe stacje możemy obejrzeć na ekranie? Na jednym kanale cały czas teledyski, panie i dziewczęta w strojach kąpielowych tańczące przy basenie lub w starej hali fabrycznej w rytm dyskotekowych przebojów, kanał drugi to podróż do przeszłości, jakbyśmy cofnęli się w czasie do początku lat 90., non stop disco polo, nagrywane na koncertach kamerą VHS (czy ktoś jeszcze pamięta, co to było), tak więc od rana do wieczora „majteczki w kropeczki, oho ho ho” na przemian z wiekopomnym dziełem polskiego stylu dance „on zimny, ona gorąca”. Kanał kolejny to królestwo rodziny Kiepskich, jeśli drogi czytelniku naszej katolickiej gazety cokolwiek ci mówi to nazwisko. Kiepskim towarzyszą oczywiście podobne, wielokrotnie emitowane w Polsacie seriale i sitcomy o podobnym poziomie rechotu mieszanego z oklaskami. Kanał kolejny to amerykańska wersja „Mam talent” i „Tańca z gwiazdami”. Na okrągło, bez zmiany repertuaru z obowiązkowym śmiechem z generatora. Nawet ateista widzi, że coś z tymi programami jest nie tak. Dlaczego tak prymitywnie? Czy naprawdę ta jedna katolicka telewizja nie mogłaby zastąpić jednego z tych kanałów, którymi chociażby ze względu na powtarzalność oferty znudzi się nawet największy entuzjasta „majteczek”, czy innego „baya bongo”. Przynajmniej byłoby różnorodnie…
TV protest
Gdyby chodziło tylko o zmniejszenie ilości tandetnej rozrywki na ekranie, zapewne nikomu nie udałoby się zorganizować tak masowego poparcia dla nadawców katolickiej stacji. Tymczasem pospolite ruszenie, które towarzyszy pominięciu TV Trwam przy pierwszym podziale częstotliwości na nadawanie naziemne cyfrowe wskazuje, że chodzi już o coś więcej.
Dwa miliony trzysta siedemdziesiąt tysięcy podpisów przesłanych do KRRiTV w obronie TV Trwam, ponad 100 zorganizowanych manifestacji we wszystkich zakątkach Polski to bardzo wymowne liczby. „Świadczy to o dojrzewaniu narodu”– pisze ks. Ireneusz Skubiś, redaktor naczelny katolickiego tygodnika „Niedziela”. „Wydaje się, że społeczeństwo się budzi, że zaczyna domagać się swoich słusznych praw, demokratycznego postępowania ze strony władz, że odrzuca ich arogancję” – uważa kapłan redaktor. Osoby publicznie wstępujące w obronie TV Trwam mówią wprost, że jest to jedyna stacja, która nie fałszuje rzeczywistości. Warto przy tym zauważyć, że obecnie zmienia się nie tylko odbiorca, zmienia się także nadawca, a ściśle rzecz ujmując – dziennikarz, pracownik tego nadawcy. On coraz częściej, upominając się o wolność słowa i niezależność mediów, nie ukrywa już swojego katolicyzmu. Robi to Halina Łabonarska, Jan Pietrzak, Wojciech Reszczyński, Bronisław Wildstein, Jan Pospieszalski, Krzysztof Ziemiec, Przemysław Babiarz i wielu innych, nie zawsze tak znanych i tak rozpoznawalnych.
Jeszcze do niedawna w przeciętnej redakcji łatwiej było się przyznać do kaca po wieczornej imprezie niż do tego, że było się w niedzielę na Mszy św. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że w środowisku tzw. dziennikarzy świeckich coś się „dzieje”. Może jeszcze nieśmiało, może małymi kroczkami – i raczej pojedynczo, a nie szpalerem – ale z pewnością coś w tej materii się zmienia. Na lepsze dla nas, katolików. Przykładowo, w tym roku po raz pierwszy w historii w noworocznym opłatku dziennikarskim uczestniczył nuncjusz apostolski, a prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wziął udział w konferencji prasowej organizowanej z okazji ogłoszenia przez Ojca Świętego Orędzia na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. Co więcej, świeckie SDP włącza się otwarcie w organizację pierwszej w historii pielgrzymki dziennikarzy na Jasną Górę, co bardzo ucieszyło jej pomysłodawców z łódzkiego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. – Ta pielgrzymka zrodziła się z potrzeby serca – mówi Krzysztof Nagrodzki, dziennikarz z KSD. Musimy się policzyć, zobaczyć, że dziennikarz katolik istnieje, że nie wstydzi się swojego katolicyzmu. W dzisiejszych czasach wiara wymaga od nas świadectwa i wielu z nas zdaje sobie z tego sprawę, choć na co dzień zajmujemy się bardzo prozaicznymi, wcale nie religijnymi sprawami. Ta pielgrzymka to bardzo ważny sygnał, nawet jeśli liczba jej uczestników nie będzie imponująca. Sam fakt jej organizowania i nagłośnienia także na „świeckich” portalach wskazuje, że katolicki nie musi oznaczać niszowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.