Co jakiś czas pojawiają się głosy, że „mamy problem z Franciszkiem”, bo „prowadzi Kościół na manowce wiary”. Problem rzeczywiście jest, ale mają go publicyści, którzy zawsze wiedzą lepiej.
W jednym z ostatnich numerów „Plus Minus” można było przeczytać cały blok tekstów poświęconych papieżowi Franciszkowi. Bardzo krytycznych tekstów. Wśród nich znalazł się artykuł Sławomira Cenckiewicza, który pisząc o Ojcu Świętym, chętnie odwoływał się do ostatniej książki Antonio Socciego Czy to naprawdę Franciszek? Kościół w czasach zamętu.
„Uzurpator na Piotrowym Tronie”
Włoski dziennikarz, jak recenzuje Cenkiewicz, opisuje Franciszka jako „groźnego heretyka, uzurpatora na Tronie Piotrowym i przewodnika spisku wilków w samym sercu Kościoła”. Taka charakterystyka Ojca Świętego, jaka z powodzeniem mogłaby wyjść spod pióra zaciekłego antyklerykała (ale nie watykanisty), powinna obudzić niepokój. Jednak autor głośnych książek o Lechu Wałęsie czy Annie Walentyntowicz zdaje się wręcz zachwycony książką Socciego. Zachwycony, a jednocześnie „wstrząśnięty” opisem rzekomych zachowań Franciszka, które mają potwierdzać jego nieprawny wybór. Cenckiewicz za Soccim zarzuca papieżowi, że ten „od wielu lat nie klęka przed Najświętszym Sakramentem”, „odmawia udziału w procesji Bożego Ciała”, „ośmiesza papieży jako narcyzów”, „nie używa papieskich paramentów”, a w końcu „rehabilituje komunistów i teologów wyzwolenia, a jednocześnie brutalnie zakazuje odprawiania Mszy trydenckiej zgromadzeniu Franciszkanów Niepokalanej”.
Stawianie takich tez jest zdaniem Tomasza Teluka – politologa, doktora filozofii, pisarza i publicysty, założyciela Instytutu Globalizacji – po prostu skandaliczne. – Sugestia, że papież jest antypapieżem, który na dodatek nie klęka przed Najświętszym Sakramentem, doskonale obrazuje podejście autora do kwestii religii sprowadzanej do pobożności naturalnej, wypełniania określonych regułek czy sprawiedliwości typu: oko za oko, ząb za ząb – komentuje w rozmowie z „Przewodnikiem”. Według Teluka szukanie wyłącznie złych cech u papieża jest cechą buntu, nieposłuszeństwa, złej woli, oczywiście pod pozorem troski o Kościół. – Posłuszeństwo zaczyna się na proboszczu, jeśli go brakuje, nie oszczędza się nawet papieża – konstatuje.
Troska pobożnego dziennikarza
Rzekoma troska o Kościół to wspólna cecha Socciego i Cenckiewicza. „Mamy więc do czynienia z książką tyleż szokującą w swojej odwadze i opisie faktów, co zainspirowaną troską pobożnego dziennikarza o los Kościoła katolickiego” – chwali Sławomir Cenckiewicz, w innym miejscu, dodając, że „Socci napisał swoją książkę przejęty Chrystusową przypowieścią o dobrym pasterzu”.
Ale czy to naprawdę troska kieruje publicystą, kiedy nazywa sprawującego urząd papieża heretykiem? I czy troska o Kościół usprawiedliwia konflikt z hierarchią, a nawet bunt? Cenckiewicz pisze bowiem: „(...) tak wielu katolików znacznie wcześniej niż Socci zrozumiało potrzebę ratowania się przed błędami i herezjami nawet za cenę konfliktu z hierarchią kościelną. Posłuszeństwo bowiem nie może być na służbie wiary!”.
– Papież Franciszek jest niezrozumiały, dlatego, że głosi Chrystusa w bezpośredni sposób. Od lat prowadzi przecież piękną katechezę o rodzinie. Czy ktoś to dostrzegł? – odpowiada Teluk. – Bardzo trudne dla współczesnego człowieka, szczególnie skupiającego się na pozorach, jest przyjęcie nauczania Kościoła o bałwochwalstwu pieniądza, które przypomina Franciszek, czy życiu światowym (o czym słyszeliśmy w ostatnich tygodniach). To musi budzić opór i zgorszenie. Stąd krytyka i agresja z wielu kręgów, wynikająca zarówno z powierzchowności, jak i nieznajomości Ewangelii, którą przecież bardzo przystępnie tłumaczy papież – dodaje.
To wina... Jana Pawła II
Ośmieszanie i zapiekła krytyka Franciszka to nie wszystko. Cenckiewicz w swojej „trosce” o Kościół przewyższył nawet Socciego i doszedł do wniosku, że owemu zamętowi, jaki trawi dziś Kościół, winien jest nie tyle papież z Argentyny, ile... Jan Paweł II.
„Obrona prawdziwego ducha Soboru Watykańskiego II, a zwłaszcza tyrady na temat Franciszka i herezji wygłaszanych przez kardynałów Kaspera, Lehmanna i Martiniego oraz uporczywe przeciwstawianie ich Janowi Pawłowi II, stawia mnie w obowiązku zapytać, który z papieży obdarzył ich godnością biskupów i kardynałów? Każdy przecież wie, że kariery ich wszystkich nie byłyby możliwe, gdyby nie polski papież” – pisze Cenckiewicz, wytykając Janowi Pawłowi II m.in. promowanie ekumenizmu oraz spotkanie w Asyżu w 1986 r.
– Nie ma w tym żadnej logiki, poza ostentacyjną niechęcią do św. Jana Pawła II. Sugerowanie, że święty jest heretykiem, może pochodzić wyłącznie od kogoś, kto stawia się faktycznie poza Kościołem. To analogicznie, jakby za zamach na papieża w Fatimie w 1982 r. obwiniać bp. Lefebvre’a, bo to właśnie on wyświęcił eksksiędza Juana Maríę Fernándeza y Krohna, który próbował zabić Karola Wojtyłę za jego rzekomy modernizm. Chociaż oczywiście i to wydarzenie dla niektórych może być owocem tego typu duchowości – ripostuje Tomasz Teluk.
– Ze względu na długość pontyfikatu św. Jana Pawła II w Kolegium Kardynalskim zaszła siłą rzeczy zmiana pokoleniowa. Zdecydowana większość współczesnych kardynałów pochodzi z nominacji św. Jana Pawła II. Również ci wymieniani przez Cenckiewicza. Dlaczego jednak nie zauważa równocześnie, że z nominacji janowopawłowej pochodzą kardynałowie, których chyba ma powody szanować i podziwiać, z kard. Josephem Ratzingerem, papieżem Benedyktem XVI, na czele? – zastanawia się Paweł Gierech, socjolog z Centrum Myśli Jana Pawła II.
Z kolei ks. Dariusz Kowalczyk podkreśla, że temat nominacji biskupich jest bardzo złożony. – Decyzje papieskie opierają się na opiniach wielu ludzi na różnych szczeblach, bo papieże nie są wszechwiedzący. Oczywiście można oceniać pontyfikaty pod względem trafności decyzji personalnych. Wydaje się, że ten element nie był najmocniejszą stroną Jana Pawła II. Tyle że trzeba uważać ze zbyt daleko idącymi wnioskami. Bo przecież krytycy Soboru Watykańskiego II musieliby najpierw krytykować Piusa XII, który mianował wielu biskupów obecnych na soborze – wyjaśnia w rozmowie z „Przewodnikiem” jezuita. I dodaje, że stosując logikę Cenckiewicza, trzeba by krytykować wielu papieży, bo każdy mianował jakiegoś biskupa, który potem okazał się heretykiem albo wielkim grzesznikiem. – W ten sposób dotarlibyśmy do samego Jezusa, bez którego decyzji personalnych nie byłby możliwy skandal z Judaszem – konstatuje mój rozmówca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.