Kiedy jestem na Mazurach, skąd pochodzę, czuję się bardziej jak w domu, niż kiedy jestem w Bonn. Z Klausem Otto Skibowskim, byłym doradcą kanclerza Konrada Adenauera, rozmawia Katarzyna Tracz
Czy to był jeden taki wyjazd do Polski?
Tak, później utrzymywałem nawiązane kontakty i organizowałem pomoc dla Polski z Urzędu Kanclerskiego. Wyszyński i Kominek byli o wszystkim zawsze informowani. Pewnego dnia przyjechał do mnie kapitan z holenderskich linii lotniczych i wręczył mi paczuszkę. Powiedział: „Nie ma tam listu, tylko serdeczne podziękowania od kard. Wyszyńskiego za wszystko, co pan robi”. W paczce był kilim utkany ręcznie na Mazurach, z wyhaftowanym znakiem rycerstwa niemieckiego. Do dziś wisi on w moim domu. Byłem ogromnie zaskoczony.
Dyskusję w Tomaszowicach, w której Pan wziął udział, zdominował temat kryzysu w Europie.
Co Pan o nim sądzi?
Nie traktuję tego kryzysu bardzo serio. Znacznie ważniejsze jest to, że Europa bez Polski nie byłaby kompletna, ze względu na to, że Polska zachowała coś, czego nie ma już w pozostałych krajach Europy: tę podstawę, substancję katolicyzmu, której teraz potrzebują inne kraje. Jakkolwiek możemy się irytować na Kościół, wobec którego często jestem krytyczny, nie zapominajmy o wartościach. Politycznie zawsze można się dogadać, ale to kwestie duchowe są najważniejsze.
Politycy pewnie prędzej czy później uporają się z kryzysem. Teraz jednak słyszymy wezwania do ściślejszej integracji, przewodniczący KE mówi o federacji...
Procesy polityczne potrzebują czasu. Tu trochę zarażony jestem podejściem Adenauera, który zawsze wybiegał daleko w przyszłość. Jeszcze na krótko przed śmiercią, w Madrycie podczas swojego wystąpienia przypominał, że Polska jest ważną częścią Europy. Wybiegał do przodu o cztery dekady!
Czy europejscy liderzy nie powinni postawić sobie jakiegoś dalekosiężnego celu, do którego można by dążyć?
Kiedy ma się tyle lat, co ja, dojść można do wniosku, że polityków należy traktować mniej serio... Oni nie są aż tacy ważni. Obserwuję, że coraz więcej ludzi zaczyna sięgać do wartości podstawowych, o których wcześniej nawet nie myśleli. Polityka w dużej mierze polega na tym, że każdy zgarnia, co tylko może, dla siebie. W tym wszystkim nie widać jakiejś przewodniej myśli. Musimy wrócić do podstawowych wartości, żeby w ogóle móc funkcjonować.
Czy da się te wartości przekuć na projekt polityczny?
Ostatnie wybory w Holandii wiele dają do myślenia. Wszyscy mówili, że na pewno zwyciężą eurosceptycy. A nic takiego się nie stało. Wygrały dwie partie proeuropejskie [Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji oraz Partia Pracy – KT]. Adenauer na krótko przed śmiercią stwierdził, że pewien etap integracji mamy już za sobą, ale to tak naprawdę dopiero początek. Teraz młodzi ludzie muszą to kontynuować i poprawiać.
W dzisiejszej polityce widzę jednak pewną niepokojącą rzecz – media nie dyscyplinują polityków. Mamy zbyt mało dobrych dziennikarzy. Politycy działają według scenariusza pisanego im przez bulwarówki. Dziś na szczęście pojawia się – przynajmniej w Niemczech – tendencja, by duże gazety, np. „Die Welt”, publikowały poważniejsze artykuły, głębiej analizujące rzeczywistość. W dodatku nakład poważniejszych gazet zaczyna wzrastać, natomiast te z powierzchownym podejściem do rzeczywistości i czytelnika – tracą. To pokazuje, że być może w samym społeczeństwie zachodzi jakaś zmiana.
Jakie wskazówki dałby Pan młodym liderom? Co robić w kryzysie, nawet jeśli nie jest on taki groźny, jak nam się wydaje?
Powinni znaleźć więcej czasu na refleksję, na zastanowienie się nad przyszłością. Większość uprawia politykę wyciąganą naprędce z kieszeni, z minuty na minutę. Powinni jednak robić bardziej dalekosiężne plany. Bo – gdy spojrzeć na przeciętnych polityków – nie można się oprzeć wrażeniu, że chodzi im o pieniądze i to ich własne pieniądze, a nie o dobro wspólne. Całe szczęście nie wszyscy tacy są, nie wszyscy myślą tylko o własnych korzyściach. I jest ich, mam wrażenie, coraz więcej.
Czy Stany Zjednoczone Europy mają szansę kiedyś powstać?
One już istnieją w głowach ludzi. Przyjechałem do Polski i przekroczyłem granicę ze starym dowodem osobistym, którego nikomu nie musiałem okazywać. Bez świadomości, że w ogóle przekroczyłem granicę. Mijałem jakiegoś celnika, pokazałem mu legitymację prasową, a on nawet na nią nie spojrzał. Poza tym Polska jest w NATO – teraz niemieccy żołnierze mają bronić polskich granic. To jest zupełnie niezwykłe.
OTTO KLAUS SKIBOWSKI (ur. w Ełku w 1925 r.) jest niemieckim pisarzem i publicystą, byłym doradcą Kanclerza RFN Konrada Adenauera, jednym z założycieli Katolickiej Agencji Informacyjnej (KNA) i jej wieloletnim redaktorem naczelnym. Jeden z inicjatorów pojednania między Niemcami a Polakami.