Kłamstwo szatana jest powielane w literaturze, sztuce, a przede wszystkim w środkach masowego przekazu (czy raczej: masowego rażenia), które nieustannie epatują obrazami wojen, katastrof, mordów, nieszczęść... Człowiek ma wrażenie, że jeszcze chwila a zza rogu wyłoni się nikt inny, jak właśnie ojciec ciemności. Jak tu się nie bać? Tyle że być chrześcijaninem, oznacza wierzyć, że dobro jest potężniejsze od zła, bo Chrystus naprawdę zmartwychwstał.
Można go nawet pokazać palcem -jest w takim a nie innym znaku graficznym, książce, przedmiocie…
Tak, tak… W „Harrym Potterze"… W innych bajkach też, bo przecież jak wilk zjadł babcię i potem podszywał się pod nią, oszukując Czerwonego Kapturka, to też był w tym diabeł, prawda? To jest prymitywne myślenie. Nie dajmy się zwariować. Nie jestem entuzjastą „Har-rego Pottera", ale to jest tylko bajka, w której dobro jednak zwycięża.
Inna sprawa, że człowiek jest z natury religijny. Jak w jego życiu nie ma Boga, to musi tę lukę jakoś wypełnić. Ks. Tomaš Halik opowiadał mi kiedyś, że wśród Czechów jest niewielu wierzących, ale prawie wszyscy chodzą do wróżki. Tam, gdzie nie ma wiary, rodzi się zabobon.
Ufam jednak, że wierzący katolicy nie są zabobonni i umieją zdemaskować przesąd polegający na tym, że szatan może kogoś opętać przez kontakt z jakąś bajką czy znakiem graficznym. Jeśli szatan działa przez te znaczki, to tylko w tym sensie, że odwraca uwagę człowieka od tego, co w nim naprawdę siedzi, od jego lenistwa, pychy, egoizmu. W imię świętej walki z szatanem człowiek może się tak zaplątać w siebie, że cały będzie siedział w smole. Nie szukajmy demonów w tak a nie inaczej narysowanej kresce, ale w swoim egoizmie. Tu jest diabeł.
Kościół potępia przesądy, ale wielu katolików myśli magicznie. W kościołach można znaleźć karteczki z modlitwą do św. Judy Tadeusza, na których jest napisane, że wystarczy ją odmawiać przez 9 dni, a w 10 otrzymamy łaskę, o którą prosimy…
Ja proponuję jeszcze trzy razy obrócić się przez lewe ramię i rzucić słomę za siebie, nie patrząc na to. Nie mam nic przeciwko nowennie do św. Judy Tadeusza, ale ktoś, kto podrzucił te kartki do kościoła, pomylił wiarę i modlitwę z magią.
Ten sposób myślenia nie dotyczy marginalnej grupy wierzących. Na katolickich stronach internetowych można znaleźć np. porady, jak „usunąć z ciała magiczne, zatrute, nieczyste pokarmy", a jakiś egzorcysta doradzał pewnej kobiecie, by swojemu mężowi podawała po kryjomu do obiadu sól święconą. To pozwoli sprawdzić, czy on jest opętany.
I jakby ten mąż zwymiotował, to znaczy, że siedzi w nim diabeł? Może jeszcze powinna mu zaparzyć herbatkę na wodzie święconej dla większej pewności?
To z jednej strony jest śmieszne, ale z drugiej wskazuje na jakieś głębokie pokłady lęku, które skutkują brakiem zaufania między ludźmi. Jeżeli żona, zamiast porozmawiać z mężem otwarcie, próbuje na nim jakichś magicznych sztuczek z solą święconą, to w tym przejawia się działanie szatańskie. Diabolos to przecież ten, który dzieli. Tam, gdzie jest podział i brak zaufania w miejsce miłości, tam ogon się rusza.
Zwolennicy tezy, że demony czyhają na nas na każdym kroku, powołują się na Ewangelie. Jezus przecież wyrzucał złe duchy.
Kościół nie zaprzecza, że zdarzają się przypadki opętania przez diabła. Zanim się jednak kogoś wyśle do egzorcysty, należy sprawdzić, czy jego zachowanie nie jest wynikiem nerwicy lub choroby psychicznej. Zajmują się tym dobrze do tego przygotowani lekarze, psychiatrzy, a nie jacyś dyletanci. Namawiałbym więc wszystkich, także duszpasterzy, do większego zaufania do doświadczenia Kościoła w tych przypadkach. W końcu pomieszanie języków - a jest nim także niewłaściwe rozeznanie rzeczywistości - też jest jednym z owoców działania Złego.
Myślę jednak, że zainteresowanie opętania-mi jest pewną ucieczką od odpowiedzialnego podejścia do własnej wiary. Jeśli ktoś się rzuca i pojawia mu się piana na ustach, to mamy widzialne zło - łatwo więc z nim walczyć. Ale to jest materializm. Straszenie ludzi materialnymi przejawami działalności szatana jest niebezpieczne, bo odwraca uwagę od prawdziwych źródeł zła, które są w naszej duszy.
A czy diabeł może kogoś opętać bez jego wiedzy i zgody na to? Czy może zawładnąć osobą, która np. zje coś „nieczystego" albo ćwiczy wschodnie sztuki walki, czy też ma buddyjskie dzwonki zawieszone przy drzwiach?
Nie, już bez przesady. Nie popadajmy w paranoję.
Ojciec się dziwi, ale wielu katolików ma takie obawy.
To wszystko pokazuje, jak fatalny jest poziom katechizacji. Nieprzygotowani katecheci straszą dzieci diabłem. Przekonanie, że Kościół nie zajmuje się niczym innym tylko tropieniem szatana, zostaje potem ludziom na całe życie. Nic dziwnego, że gdy mają problemy w życiu, to uciekają w narkotyki czy coś innego, bo nie przyjdzie im do głowy szukać pomocy w Kościele.
Niski poziom wiedzy religijnej to jeden problem. Drugim jest laicyzacja. Nie wszystko w życiu można wytłumaczyć językiem nauk przyrodniczych, bo jest w człowieku pewien element irracjonalności. Można na niego spojrzeć z perspektywy wiary, ale to dzisiaj nie jest atrakcyjne. Tę sferę wykorzystuje więc kultura masowa. Brak rozsądku duszpasterzy krzyżuje się z głupotą środków przekazu, a efekt jest taki, że nawet mądrzy ludzie zaczynają się gubić i chcą, żeby im wreszcie ktoś jasno powiedział: „To wolno, a tego nie". Nie tego jednak uczy Kościół.
Boję się tych, którzy domagają się miejsca dla Boga, a cały czas mówią o diable. Dlaczego zamiast opowiadać o miłości, o Bożej mocy, o działaniu sakramentów, ludzie Kościoła zajmują się diabłem. No ludzie! To, co było na marginesie nauczania Kościoła, nagle przesunęło się do jego centrum. Trzeba zachować zdrową naukę Kościoła, która twierdzi, że wiara nie jest sprzeczna z rozumem i potrafi odróżnić działanie szatana od etnografii.
A nie czytał Ojciec pism katolickich, w które epatują opowieściami o opętaniach i działaniu szatana?
Nie, bo kocham moją wiarę. Nie lubię, jak ktoś robi z niej karykaturę. Kocham mój Kościół, taki trochę podstarzały, rzymski, porządny Kościół. W nim jest tak, jak w starym klasztorze - są nieznane przejścia, jest jakaś komnatka starego dziwaka, krużganki pełne młodych ludzi… I jest też miejsce, w którym oni wszyscy się spotykają i razem modlą. Nie lubię natomiast obrazu Kościoła, który jest podobny do tych nowoczesnych konstrukcji kościelnych. W nich jest tylko jedna wielka jasna przestrzeń - tam wszystko i wszystkich widać od razu jak na dłoni. Kościół to jest stary gmach pełen tajemnic i zakamarków.
O. prof. dr hab. Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin, filozof religii, historyk sztuki, wykładowca UPJP II w Krakowie i Kolegium Filozoficzno-Teologicznego oo. Dominikanów w Krakowie, ceniony duszpasterz i kaznodzieja
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.