O cierpieniu z bp. Janem Niemcem z diecezji kamieniecko-podolskiej na Ukrainie rozmawia ks. Bohdan Dutko MS
Na czym polega choroba Księdza Biskupa?
Był rok 2008, grudzień. Jeździłem po diecezji kamieniecko−podolskiej głosząc rekolekcje, a że nie mam samochodu, wierni wozili mnie z jednej parafii do drugiej. Zdarzały się przeziębienia, grypa, gorączka… Zażywałem leki w nadziei, że choroba minie i jechałem dalej. W lutym zachorowałem na półpasiec, którego też nie doleczyłem. W krótkim czasie poczułem bezwład lewej strony ciała. Zacząłem utykać na nogę. Następnie nastąpił zanik mięśni. Nie mogłem chodzić o własnych siłach przytrzymywałem się ściany. 14 kwietnia, po świętach paschalnych, wróciłem do Polski i znalazłem się w szpitalu w Rzeszowie. Praktycznie nie mogłem już poruszać się o własnych siłach. Zdiagnozowano u mnie polineuropatię – zniszczenie korzeni nerwowych, co spowodowało zanik mięśni. Później okazało się, że mam także zanik tkanki kostnej i ostrą osteoporozę, co doprowadziło do złamania piętnastu kręgów. Po rehabilitacji chodziłem o kulach, a w szpitalu jeździłem na wózku. Nie mogłem się za bardzo ruszać, bo łamały się kości. Tak to trwa do dzisiaj. Ostatnio lekarze podejrzewają u mnie także nowotwór w węzłach chłonnych...
Zatem jak ten kręgosłup się utrzymuje?
Zmniejszyłem się o dziesięć centymetrów. Mam cztery różne rodzaje gorsetów. Struktura moich kości jest chora, i dlatego każdy przejazd może spowodować kolejne złamania, a wiadomo, jakie są drogi na Ukrainie.
Jak Ksiądz Biskup przyjmuje to cierpienie?
Oczywiście pytałem, dlaczego to cierpienie dotyka mnie, jak je rozumieć. Ale nie pamiętam, żebym się buntował. Raczej odczytuję moje cierpienie w kategoriach daru.
Daru? Księże Biskupie, cały świat ucieka od cierpienia, dopatrując się w nim kary Bożej, a Ksiądz Biskup nazywa je darem?
W Biblii, w Liście do Rzymian, czytamy: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru” (8,28). Natomiast św. Hieronim w Wulgacie mówi tak: „Dla tego, który kocha Boga, wszystko zmierza dla jego dobra, co mu się zdarza w jego życiu, zmierza dla jego dobra”. To bardzo przemówiło do mnie. Św. Hieronim i Orygenes komentując historię Hioba, mówią, że jest on figurą Jezusa Chrystusa, figurą chrześcijanina i figurą Kościoła. Wobec utraty wszystkiego wyznaje: „Bóg dał, Bóg wziął, niech imię Jego będzie błogosławione”. Szatan obsypał Hioba złośliwym trądem od czubka głowy do ostatniego palca, a w jego ranach i w całym ciele zagnieździły się robaki, a Hiob nie zbluźnił przeciwko Bogu. Więcej, wyznał: „Dobro z rąk Boga przyjąłem, czemu zła przyjąć nie mogę?”
Ale Ojcowie Kościoła komentując ten tekst, mówią, że Szatan nie dotknął go całego…
Tak, to prawda. Zostawił mu język, aby miał czym przeklinać Boga. Szatan namawia nas, żebyśmy nie wierzyli, że dla tego, który kocha Boga, wszystko zmierza dla jego dobra. Pan Bóg nie wyjaśnił Hiobowi do końca sensu cierpienia. Ale Ojcowie Kościoła mówią, że Hiob wiedział, że dla tego, który kocha Boga, wszystko zmierza ku dobru.
Ale przy Hiobie została żona i trzech przyjaciół…
Żona namawia Hioba do przeklinania Boga, a przyjaciele z mentalnością starotestamentalną (cierpienie – karą za grzech) tłumaczą jego sytuację. Ojcowie Kościoła mówią, że żona i ci trzej przyjaciele to jest świat naszych uczuć, z którym jesteśmy tak związani, jak z żoną. Do niewiary w miłość Boga i do odrzucenia cierpienia każdego dnia namawiają nas szatan, nasze serce i świat. Hiob jest figurą Jezusa Chrystusa, ale Hiob jest również figurą chrześcijanina. A chrześcijaninowi na początku się wydaje, że jego szczęście zależy od pieniędzy, od bogactwa, od zdrowia. Ale później, kiedy w życiu doświadczy także przykrych rzeczy, zaczyna rozumieć, że jego szczęście zależy od Boga, a wszystko inne Pan Bóg mu da. Biblia mówi, że Hiobowi Pan Bóg wszystko przywrócił w dwójnasób. Pan Bóg woła przyjaciół Hioba i zarzuca im, że nie mówili prawdy o Nim i że powinien ich teraz ukarać. Ale nie czyni tego, gdyż Hiob wstawił się za nimi. Chrześcijanin to jest człowiek, który wstawia się za zbawieniem świata. Jeżeli przyjmie tajemnicę cierpienia, która pojawi się w jego życiu, to ona będzie tajemnicą zbawczą, będzie prowadzić do zbawienia.
Czy cierpienie to język miłości Boga do człowieka?
Jan Paweł II nauczał, że cierpienie nie jest ani karą za grzechy, ani odpowiedzią Boga na zło człowieka. Cierpienie można zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle Bożej miłości, która jest ostatecznym sensem istnienia na tym świecie. Święta siostra Faustyna mówiła: „Cierpienie jest wielką łaską. Przez cierpienie dusza upodabnia się do Zbawiciela, w cierpieniu krystalizuje się miłość. Im większe cierpienie, tym miłość staje się czystsza” (Dzienniczek nr 57). A w 303 numerze czytamy: „Wielka miłość rzeczy małe umie zamieniać na rzeczy wielkie i tylko miłość nadaje czynom naszym wartość, a im miłość nasza stanie się czystsza, tym ogień cierpień mniej będzie miał w nas do trawienia i cierpienie przestanie być dla nas cierpieniem. – Stanie się nam rozkoszą”.
A ksiądz profesor Tischner, kiedy jeździł „Tischner−mobile” mówił, że cierpienie nie uszlachetnia…
Ja jednak uważam, że mimo wszystko cierpienie uszlachetnia człowieka. Jan Paweł II mówił, że człowiek uszlachetnia cierpienie…
Papież Benedykt XVI przypomina nam, że „Głoszenie Ewangelii będzie się zawsze dokonywało pod znakiem krzyża. Oto czego muszą się uczyć na nowo uczniowie Jezusa we wszystkich pokoleniach. Krzyż jest i pozostanie znakiem Syna Człowieczego, w walce z kłamstwem i przemocą. Prawda i miłość nie mają w gruncie rzeczy żadnej innej broni poza świadectwem cierpienia”. Jak odkrywać tajemnicę krzyża, w którą wpisane jest cierpienie?
Św. Paweł mówi, że krzyż jest zgorszeniem dla Żydów, głupstwem dla pogan, a dla nas jest chlubą w Jezusie Chrystusie Panu. Co to znaczy? Żydzi byli ludźmi religijnymi, chodzili do synagogi, modlili się, słuchali słowa Bożego… Podobnie jest w moim życiu: modlę się, chodzę na Mszę św., odmawiam różaniec… Mogę być księdzem czy biskupem, ale kiedy spada na mnie cierpienie stawiam pytanie: „Dlaczego ja?” Patrzę na łajdaka, który żyje z innymi jak pies z kotem, kradnie, upija się, cudzołoży i wtedy zastanawiam się, dlaczego ja, a nie on. Jeżeli krzyż uznam za głupstwo, albo zgorszę się nim, wtedy nie spotkam Boga. I wtedy nie umrze mój grzech, bo na krzyżu umiera mój grzech. Bóg uczynił grzechem Tego, który nie znał grzechu. Jezus Chrystus wziął na siebie krzyż za nasze grzechy i przybił je do krzyża.
Jak się modli Ksiądz Biskup w cierpieniu?
To zależy kiedy. Jak miałem sepsę, gorączkę 40° przez trzy dni nie odprawiałem Mszy św., nie mogłem nawet różańca odmówić. Dostawałem drgawek i traciłem przytomność. Coś pięknego… A modlę się tak, jak każdy. Czasem jest tak, że się modlę więcej, a innym razem mniej. Modlę się w nocy, bo czasem tak boli, że nie mogę spać. Bywa tak, że ciągle mnie boli. Modlę się moim bólem. Modlę się z Kościołem przez cały czas.
Wraz z chorobą zmienił się sposób posługi biskupiej. Czy tak po ludzku nie żal Księdzu Biskupowi?
Na Ukrainie być biskupem to coś wspaniałego. A czy nie żal… Z jednej strony żal, a z drugiej nie. Odczytuję to moje doświadczenie jako wielką łaskę, również z tego względu, że w szpitalu także mogę głosić Ewangelię. Doświadczyłem tego wiele razy. Opowiem o jednym przypadku. Na onkologii spotkałem pacjenta ze Szczytna. Zaprzyjaźniliśmy się i kiedy już miałem wychodzić do domu, on powiedział, że czternaście lat nie był u spowiedzi i poprosił o sakrament pokuty. Wtedy zrozumiałem, po co po raz kolejny przyjechałem do tego szpitala. Po kilku miesiącach zmarł.
Co powiedziałby Ksiądz Biskup tym Czytelnikom, którzy będą czytać tę rozmowę, a nie radzą sobie z cierpieniem...
Pamiętajmy, że w cierpieniu jest Jezus Chrystus. Elie Wiesel, naoczny świadek strasznych egzekucji w Auschwitz opisywał je później. Wspominał m.in. dzień, kiedy powieszono dwóch dorosłych mężczyzn i chłopca, a on wraz z innymi więźniami był zmuszony stać w szeregu i przyglądać się egzekucji. Kiedy zawiśli na pętli, ktoś zza jego pleców krzyknął: „Gdzie jest teraz Bóg?”, a Wiesel, usłyszał w sobie głos, który mu odpowiedział: „Gdzie On jest? On jest tutaj – wisi tam, na szubienicy”. Nie ma takiego cierpienia, w którym by nie cierpiał Chrystus. On jest we mnie, jest ze mną zjednoczony. On nie wyjaśnia nam cierpienia. On po prostu cierpi w nas. Św. Paweł mówi, że w moim ciele wypełniam braki w udręce Chrystusa. Jakie braki udręki Chrystusa możemy nosić w naszym ciele? Takie, których Pan Jezus nie miał, a ty masz. Jak dla przykładu rak… On cierpi w tobie właśnie dzisiaj. Chrystus i Kościół to jest jedno ciało. Dlatego w Kościele dokonuje się zbawienie. Jezus Chrystus jest w nas i my możemy w tym zbawianiu uczestniczyć. Dlatego wszystkim cierpiącym chcę przytoczyć słowa francuskiej mistyczki i stygmatyczki Marty Robin: „Nie cierpcie na próżno, to zbyt smutne...” Jeszcze sięgnę do myśli św. Benedykta: „Bóg nie przyszedł, aby wyjaśnić cierpienie. Przyszedł, aby napełnić je swoją obecnością”, a błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty tak mawiała: „Przyjęcie bólu jest darem Boga, jest dojrzałością naszej wiary, świętością życia, jest błogosławieństwem”. Drodzy cierpiący, niech nas umacniają słowa św. Faustyny, która powiedziała, że „dusze odkupuje się tylko przez cierpienie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.