Sekret papiestwa w sercu Kościoła

La Salette. Posłaniec Matki Boskiej Saletyńskiej 3/2013 La Salette. Posłaniec Matki Boskiej Saletyńskiej 3/2013

Kościół jest instytucją bosko-ludzką. Boską, ponieważ stanowi Mistyczne Ciało Chrystusa. Ludzką, gdyż tworzą go podatni na grzech ludzie. Grzech w Kościele nie powinien więc wywoływać zgorszenia, ale raczej zmuszać do jego przezwyciężenia. Osiągnąć to zaś można tylko za pomocą tego, co jest w Kościele boskie.

 

Przykładów, kiedy Kościół ulegał wspomnianym pokusom, możemy odnaleźć na przestrzeni wieków wiele: od grzechów papieży począwszy, na proboszczach skończywszy. Znacznie ważniejszą sprawą wydaje się jednak pytanie: czy Chrystus, ustanawiając Piotra pierwszym namiestnikiem Kościoła, nie wiedział, że za chwilę nazwie go szatanem? Czy nie mógł przewidzieć tego wszystkiego? Pytanie to jest o tyle istotne, że wielu ludzi odpycha od chrześcijaństwa zło obecne w samym Kościele. 

Jeżeli uznajemy Boską naturę Chrystusa, to musimy stwierdzić, że zdawał On sobie doskonale z tego sprawę, wobec czego liczył się też z podatnością Kościoła na pokusy szatana. Nie jest przypadkiem, że na swojego namiestnika wybrał apostoła, który jest w Biblii najdotkliwiej krytykowany. W dniu męki Pańskiej Szymon Piotr aż trzykrotnie wyprze się swojego Mistrza. Nawet po Pięćdziesiątnicy i wylaniu Ducha Świętego zachowanie Piotra nie będzie wolne od uchybień; dość przypomnieć List do Galatów, w którym Paweł Apostoł ostro gani Kefasa za obłudne postępowanie wobec pogan w Antiochii.

Tenże sam Paweł nie jest jednak wolny od grzechu i sam się otwarcie do tego przyznaje przed swoimi uczniami: „Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę”. Tym samym Paweł podkreśla niejako ontologiczny status człowieka jako grzesznika. I znów dochodzimy do wniosku, że to, co robimy, wynika z tego, kim jesteśmy, a nie na odwrót. Jestem grzesznikiem nie dlatego, że grzeszę, ale grzeszę dlatego, że jestem grzesznikiem.

„Bramy piekielne go nie przemogą”

Nasze oczekiwania wobec świętych, że powinni być ludźmi całkowicie bezgrzesznymi, uznać więc należy za bezpodstawne. Takich złudzeń nie mieli natchnieni autorzy ksiąg biblijnych. Nie próbują oni retuszować portretów swoich bohaterów i przedstawiać ich lepszymi niż byli w rzeczywistości. Jakub oszukuje ojca i wydziedzicza brata. Aaron oddaje cześć złotemu cielcowi. Dawid posyła na pewną śmierć swojego podwładnego, by móc się zbliżyć do jego żony. Takich ludzi wybiera jednak Bóg i takimi się posługuje, by realizować swoje zamysły. Piotr i Paweł ze swoimi słabościami znakomicie wpisują się w ciągłość objawienia.

Słabości nie omijają też samego Kościoła, który jest instytucją bosko-ludzką. Boską, ponieważ stanowi Mistyczne Ciało Chrystusa. Ludzką, gdyż tworzą go podatni na grzech ludzie. Grzech w Kościele nie powinien więc wywoływać zgorszenia, ale raczej zmuszać do jego przezwyciężenia. Osiągnąć to zaś można tylko za pomocą tego, co jest w Kościele boskie. Jedynie Chrystus ma moc odpuszczania grzechów.

Pierwsi Ojcowie Kościoła mieli wielkie poczucie grzeszności, stąd często pojawiało się w ich pismach określenie „Ecclesia peccatrix” (Kościół grzeszny). Orygenes z kolei, podkreślając rozdarcie między upadłą naturą człowieka a łaską daną przez Boga, nazywał Kościół „nierządnicą, której Chrystus nie przestaje obmywać swoją krwią, aby uczynić zeń nieskalaną Oblubienicę”.    

Podobne refleksje znajdują się w poświęconej ekumenizmowi encyklice Jana Pawła II „Ut unum sint”: „Kościół katolicki uznaje i wyznaje słabości swoich dzieci, świadom, że ich grzechy są sprzeniewierzeniem się zamysłowi Zbawiciela i przeszkodą w jego realizacji. Czuje się zawsze powołany do ewangelicznej odnowy i stąd nieustannie czyni pokutę. Zarazem jednak uznaje i jeszcze bardziej wywyższa moc Chrystusa, który udzieliwszy mu obficie daru świętości, przyciąga go i upodabnia do swojej męki i zmartwychwstania”.

Papież dostrzegał więc wyraźnie zło w Kościele, które jest złem wpisanym w naszą ludzką naturę, wskazał jednak na obecny w nim zawsze wymiar świętości. Nie ma bowiem na świecie takiego grzechu, nad którym nie zatriumfowałby Chrystus. Tego właśnie wymiaru świętości, które jest uczestnictwem w wewnętrznym życiu samego Boga pozbawione są inne ludzkie wspólnoty i instytucje.

Nie na darmo podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus powiedział do Piotra: „Szymonie, Szymonie! Oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za Tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci”. Komentując ten fragment Ewangelii, Jan Paweł II pisał o pierwszym ze swoich poprzedników, iż „w ten sposób stał się „skałą”, chociaż jako człowiek był może lotnym piaskiem”. Zauważa też, że „papież zdany jest całkowicie na łaskę i modlitwę Pana (…), nawrócenie Piotra i jego następców opiera się na modlitwie samego Odkupiciela”. Jedyną więc obroną Kościoła przed pokusami szatana musi być nieustanne zakorzenienie w Chrystusie. Tylko w tej perspektywie można rozumieć Jezusową obietnicę względem Kościoła, że „bramy piekielne go nie przemogą”.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...