Ci, którym brak wiary, mówią, że charyzmaty to fanaberia, a ci, którzy są blisko Boga, mówią, że to pokusa taniego przyciągania ludzi. A przecież to wszystko pochodzi od Boga.
Ksiądz mówi o tym tak bez emocji, jakby chodziło o pójście do sklepu po bułki!
Nie, to nie tak. Ja po prostu chodzę, głoszę słowo i modlę się nad ludźmi. Natomiast zupełnie nie zastanawiam się nad tym, czy ktoś zostanie uzdrowiony, czy nie. Zostawiam to Panu Bogu.
A jeśli ktoś dozna cudu?
To błogosławię go, robiąc mu krzyżyk na czole, i idę dalej. Oczywiście, żeby budować wspólnotę, świadczę potem o tym wobec innych ludzi.
I ciągnie się za księdzem fama: Michał Olszewski – ręce, które leczą.
Na pewno istnieje zagrożenie magicznością – że ludzie będą poszukiwać jakiegoś nazwiska, a nie Jezusa, i trzeba się przed tym bronić. Jeśli ktoś do mnie dzwoni i mówi: To właśnie ksiądz musi się nade mną pomodlić, to ja się z taką osobą nie spotykam. Mówię: przykro mi bardzo, nie dam rady, bo ten człowiek traktuje moją modlitwę magicznie. Odsyłam go do innego księdza.
Dlaczego jedni doświadczają uzdrowienia, a inni nie? Z ludzkiej perspektywy czasem wydaje się, że komuś innemu cud przydałby się bardziej niż temu, który go doświadczył.
Modlę się nad stu osobami i jedna zostaje uzdrowiona. To trudne, ale pozostaje w gestii Pana Boga, który widzi całe życie człowieka i wie, że cud w perspektywie zbawienia może nie służyć konkretnemu człowiekowi. Nie zapomnę pewnej kobiety, która była jak ta natrętna wdowa z Ewangelii (por. Łk 18,1–8) – błagała pół świata o modlitwę, żeby jej mąż obudził się ze śpiączki, w którą zapadł po wypadku. Lekarze nie dawali mu żadnych szans, a jednak ten człowiek został w końcu uzdrowiony. Tylko że potem wpadł w alkoholizm i dziś ta kobieta przeklina każdy dzień, w którym modliła się o cud. Wielki dramat. Jej mąż nie umiał skorzystać z daru uzdrowienia, zmarnował go.
Czy można mówić o jakiejś wewnętrznej dyspozycji człowieka do przyjęcia cudu?
Tak, wiele zależy od przygotowania serca, stanu łaski uświęcającej, nawrócenia, bliskości z Bogiem.
A czy jest ksiądz świadkiem takich zdarzeń, kiedy ktoś niewierzący czy sceptyczny nagle doświadcza niezwykłej ingerencji Pana Boga i zaczyna wierzyć?
Takich sytuacji jest na potęgę. Wielokrotnie matki czy babcie proszą swoich domowników, żeby zawieźli je na spotkanie charyzmatyczne. I staje taki mąż na samym końcu kościoła albo i pod murem, na zewnątrz. Ja, idąc z Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie, zawsze podchodzę do wszystkich ludzi, tych spod muru też. Taki człowiek patrzy na mnie, zdziwiony, wystraszony i nagle pada na kolana, zaczyna płakać. A za miesiąc jest już nie pod murem, ale przy samym ołtarzu.
Jednym z bardziej kontrowersyjnych charyzmatów jest dar proroctwa, ponieważ kojarzy się z przepowiadaniem przyszłości. Na czym ten dar polega?
Proroctwo ma przede wszystkim wyjaśniać Słowo Boże w kontekś- cie życia danej osoby czy wspólnoty, tego, co człowiek przeżywa i jak go Pan Bóg prowadzi.
A słowo poznania?
Bóg w ten sposób objawia rzeczy dla nas zakryte, np. daje nam poznać w sercu, że w kościele znajduje się osoba, która choruje na raka żołądka i On ją uzdrawia. Potem taka osoba „ujawnia się” i świadczy o tym, że rzeczywiście została uzdrowiona. Ludzie otrzymują podwójny znak: Bóg zapowiedział cud i go dokonał. Tu wracamy do tego, o czym już mówiliśmy: charyzmaty mają budować wspólnotę i jej wiarę.
Skąd ksiądz wie, że ta myśl, która się pojawia, to nie własna intuicja, ale słowo od Pana Boga?
Modlę się o to, żebym dobrze te dwie rzeczy rozróżniał, ufam Panu Bogu, nie ufam sobie. Nigdy nie mam stuprocentowej pewności, dlatego nie wypowiadam słowa poznania od razu, zwlekam z tym i proszę Boga, by słowo to wróciło, jeśli pochodzi od Niego. Podchodzę do tego z wielką ostrożnością i dystansem, bo chcę, by to było powodem budowania, a nie gorszenia wspólnoty.
Rozeznawanie duchów to inny charyzmat niż słowo poznania?
Tak, ale bardzo przydatny w egzorcyzmach, o czym się wiele nie mówi, chociaż bardzo wielu egzorcystów pracuje z ludźmi mającymi taki dar.
Na czym on polega?
Niektórzy są nawet w stanie podać imię złego ducha, który opętał jakąś osobę.
Kiedyś zadzwoniła do mnie pewna kobieta przebywająca za granicą, która miała ten charyzmat, i powiedziała: Proszę księdza, tutaj nie ma ludzi, którzy chodzą ze swoimi aniołami, tu ludzie chodzą z demonami. Ona po prostu widziała przy człowieku złe duchy. Co ciekawe, osoby zniewolone nie były w stanie wytrzymać w jej towarzystwie, bo duchy drżały, że zostaną zdemaskowane.
Strasznie trudny i mało przyjemny charyzmat!
Dlatego trzeba go długo rozeznawać, poddawać próbie i posłu- szeństwu wspólnoty Kościoła, żeby wykluczyć spirytyzm czy mediumizm.
Chyba najbardziej znanym i powszechnym darem jest modlitwa językami?
To dar, który wiąże się z silnym doświadczeniem osobowej obecności Boga. Ja tak naprawdę odkryłem ten charyzmat w czasie egzorcyzmów. Kiedyś byłem do niego dość sceptycznie nastawiony. Przecież ktoś może udawać, o czym się przekonałem na egzorcyzmie, gdy na czyjąś modlitwę językami diabeł zareagował śmiechem. Ale innym razem zdarzyło się, że w czasie egzorcyzmowania pewnej osoby utknęliśmy w martwym punkcie. Powiedziałem więc: „Panie Boże, Ty powiedziałeś, że kiedy nie umiemy się modlić, to Duch Święty przyczynia się za nami…”. I nagle zacząłem się modlić językami, a zły duch krzyczał: „Przestań modlić się językami, klecho!”. Modliłem się dalej, a demon krzyczał: „Przestań mówić Psalm 51!”. No to odmówiliśmy już normalnie ten psalm. Za chwilę diakon znowu rozpoczął modlitwę w językach. Diabeł zawołał: „Przestań śpiewać tę pieśń Bo jak śmierć potężna jest miłość!”. No to my do śpiewania! Wtedy zobaczyłem, że dar języków naprawdę działa i nawet powtarzając te same glosy, możemy wypowiadać różne modlitwy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.