Granatowy dress code , ogromna hala z nowiutkimi komputerami, usta w nienaturalnym uśmiechu i podskakujący team. Oho, to na pewno amerykański filmik z Youtube o super-ekstra-wyzyskującej korporacji. Na pewno?
Dawno, dawno temu każdy miał swoją „firmę”. Człowiek sam był sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Uprawiał własne poletko, handlował swoimi marchewkami. Potem ktoś wpadł na pomysł, że można poprosić sąsiada, by wykonał jakąś robotę i mu za nią zapłacić. Tak powstał etat. Jedna i druga forma zatrudnienia: własna firma i etat u kogoś mają swoje wady i zalety.
Stosunkowo młodymi sposobami na zarabianie są freelancing i praca w korporacji. Kontrowersyjna bywa ta ostatnia. Powszechne skojarzenia? Wyzysk, nienormowany czas pracy i nadgodziny, za które nie dostaje się wypłaty, niemożność pogodzenia roboty z życiem prywatnym, afery z telewizji, anonimowość, brak relacji i traktowanie ludzi jak maszyny. Ot, wyścig szczurów. I pewnie nierzadko tak bywa. Co jednak zrobić, kiedy szukamy pracy, a w pośredniaku wiszą same korporacyjne oferty? Nie panikować, pozbyć się wykreowanych przez media obrazów i spróbować.
Korzyści
Z powszechnymi wyobrażeniami rozprawia się Karolina Nowak, która karierę zawodową postanowiła robić właśnie w korporacji. Cztery lat temu skończyła studia. W ręce miała dyplom pedagogiki i germanistyki. Nie znalazła pracy w przepełnionej nauczycielami szkole, ale z otwartymi ręakmi powitała ją międzynarodowa firma, która tylko w samym Krakowie zatrudnia ok. 1000 osób. Karolina dostrzega plusy i minusy swojego zawodowego zajęcia, ale zdecydowanie więcej widzi zalet. Choćby to, że zdążyła już kilka razy awansować. Przyjęto ją do działu obsługi klienta, obecnie jest specjalistą od jakości i szkoleń. Do jej obowiązków należy m.in. organizowanie kursów dla pracowników z działu obsługi klienta oraz ocena ich pracy.
– Firma daje możliwość rozowju zawodowego i jeśli ktoś chce, może z tego korzystać. Jest jasno określona ścieżka awansu i menadżer pomaga osiągać kolejne szczeble. Wytrwałość popłaca.
Tym, co ceni sobie Karolina, jest także sprawiedliwy czas pracy. – Jesteśmy skrupulatnie rozliczani z tego, ile przepracujemy. Jeśli w umowie mam napisane, że pracuję na pełen etat, czyli 8 godzin na dzień, to 8 a nie 10 czy 12. Każda nadliczbowa godzina jest oddawana lub dostaję za nią dodatkową gratyfikację finansową. Firma kładzie duży nacisk na to, by była równowaga między życiem zawodowym a prywatnym, by nie spędzać w pracy więcej czasu, niż jest to konieczne. Sprzyja temu chociażby to, że pracownicy korzystają z karty Multisport, która pozwala za grosze korzystać np. z fitness klubów i basenu – wymienia. To zresztą jeden z elemntów dobrze rozbudowanej opieki socjalnej. – Mamy prywatne ubezpieczenie medyczne i wolny dostęp do wszystkich specjalistów w prywatnej klinice – dodaje Karolina. To ważne głównie dla kobiet, które częściej potrzebują robić różne badania. Choćby wtedy, gdy zajdą w ciążę. Podkreśla, że jej pracodawca jest przyjazny mamom. Przestrzega zasad dotyczących pracy kobiet w stanie błogosławionym, nie ma problemu z powrotem na swoje stanowisko po urlopie macierzyńskim i wychowawczym. – Jesteśmy z mężem pół roku po ślubie. Na szczęście nie muszę się bać zajścia w ciążę, co nie jest na obecnym rynku pracy takie oczywiste... Poza tym standardem nie jest to, że w dzisiejszych czasach bez problemu wystarcza nam na wszystkie wydatki i możemy jeszcze trochę odłożyć.
Do poprawki
Ceną, jaką Karolina musi zapłacić za dobre zarobki, jest ograniczenie kontaktów ze znajomymi. Codziennie przebywa poza domem 10 godzin, bo tyle czasu zajmuje jej praca i dojazd do niej. Popołudnia najchętniej spędzają z mężem we dwoje. Dla przyjaciół pozostaje niewiele czasu. – Niektórzy znajomi rozumieją to, że nie mogę się z nimi spotkać częściej niż raz na parę miesięcy, inni się na mnie o to obrazili. Nie da się ukryć, że moje zajęcie jest bardzo eksploatujące i nie da się go porównać np. z pracą mojej teściowej. Zatrudniona w państwowym sektorze, przychodzi do pracy ze spokojem i bez pośpiechu, że się z czymś nie wyrobi. U nas tak nie jest. Trzeba trzymać tempo.
Karolinę denerwuje także „filozofia” firmy. – Ja wierzę w Boga a nie w tutejsze ideologie. Co nie zmienia faktu, że można być uczciwym katolikiem i jednocześnie pracować w korporacji – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.